wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 56 „Wakacje, ach wakacje”


Przepraszam, naprawdę przepraszam za opóźnienie, w szczególności za te pół godziny dzisiejsze. Spowodowane jest to tym, ze mama wysłała mnie po warzywa do sklepu, a ja oczywiście nie mogłam ich znaleźć. W każdym razie nowy rozdział będzie maksimum za tydzień, jako, że potem wyjeżdżam, a musze jakoś odpokutować za to opóźnienie, czyż nie? W każdym razie życzę miłych wakacji i odpoczynku;)
Aha, w następnym już wracam do Hogwartu, jakoś zawsze na to miałam większą wenę, więc planuję ją obudzić jak najprędzej.
Pozdrawiam i zapraszam do komentowania
Asia(A&J)

            Wyjechaliśmy z domu późnym wieczorem. Do Włoch mieliśmy dotrzeć samolotem i na miejscu wypożyczyć samochód, więc w sumie zbyt długa jazda nas nie czekała. Tak dokładniej to tylko na lotnisko. Całe auto było wypakowane po brzegi, zapakowaliśmy się, bowiem w cztery walizki, dosyć ciężkie walizki, by jak najlepiej wykorzystać maksymalną dozwoloną ilość i wagę bagażu. Mimo to cały czas mam wrażenie, że czegoś na pewno zapomnieliśmy. Ale to tak w zasadzie dobrze, jeśli nie mam tego odczucia, to na pewno czegoś nie wzięłam, a tak niekoniecznie.
            Prawdę powiedziawszy to trochę się boje lotu samolotem. Według moich rodziców to jest dosyć dziwne, patrząc na to, że o ile nie przepadam za lataniem na miotle, to nigdy się tego nie obawiałam. Za to ja jakoś nie byłam w stanie im wytłumaczyć, gdzie w moim przekonaniu leży różnica. Znaczy się, byłam, tylko nie wiedziałam, czy mnie dobrze zrozumieją. Cały myk polega na tym, że kiedy siedzę na miotle, jedyną osobą, która może zawalić jestem ja sama, więc póki będę uważać, to nic mi nie będzie. Poza tym, gdy już wsiadam na ten diabelski środek transportu, to mam przy sobie różdżkę i wiem, że jakby, co uratuję siebie samą od skutków uderzeń. Z kolei w samolocie nie mam kontroli na tym, co się dzieje i znacznie więcej rzeczy może nie zadziałać poprawnie, a ja na pewno nie byłabym w stanie uratować całej maszyny od upadku na ziemię, poza tym nie byłoby tego potem Jak wytłumaczyć innym pasażerom. No bo, co spadamy, a potem nagle nie, jednak pomyłka?
            Ale nie mam za bardzo wyboru. Bo albo samolot, albo statek, a mama ma chorobę morską, więc podróż łodzią odpada. Więc będę musiała zagryźć zęby i postarać się przespać całą drogę. To jest bardzo dobry pomysł.
- Pasażerowie lotu numer 513 z Londynu do Rzymu proszeni są na pokład.
            No to koniec rozmyślań, trzeba się ruszyć.
            Szybko podniosłam się z miejsca i rozejrzałam się wokół, by upewnić się, że moja rodzina robi to samo. Na szczęście wszyscy już się zbierali. Całą czwórką podeszliśmy do odpowiedniego wyjścia na płytę lotniska i podaliśmy nasze bilety i karty pokładowe do sprawdzenia. Chwilę potem siedzieliśmy już w autobusie, który miał nas dowieść do samolotu i ani się obejrzałam i wszyscy siedzieliśmy na swoich miejscach we wnętrzu tej metalowej machiny. Wiem, przesadzam, ale naprawdę boję się latać.
            Kiedy zaczęliśmy się wznosić, zacisnęłam ręce na podłokietnikach naprawdę bardzo silnie, zamknęłam oczy i starałam się myśleć o wszystkim, tylko nie o spadającym samolocie. A i próbowałam wyglądać na spokojną, jednak nikogo raczej nie udało mi się oszukać. W tym przekonaniu utwierdziło mnie tylko pytanie siedzącego obok mnie chłopaka.
- Chyba się nie boisz, co?
- Oczywiście, że nie – odparłam otwierając oczy i patrząc na niego wyzywająco. – Skąd ten pomysł?
- Może stąd, że masz niemalże białe kłykcie od ściskania tych biednych podłokietnikach? – spytał brunet.
- Przejrzałeś mnie – odpowiedziałam ze śmiechem. – Jestem Lily.
- A ja Evan. Na wycieczkę do Włoch, jak zgaduję?
- Oczywiście, z rodzicami i siostrą – potwierdziłam. – A ty?
- Też, tylko, że ja tylko z młodszym bratem lecę. Rodzice tam na nas czekają, przeprowadzamy się na stałe do Rzymu. Taty firma się tam przenosi.
- A nie szkoda ci zostawić Anglię?- spytałam.
- Trochę tak, ale Włochy są piękne, a jeśli chodzi o moich przyjaciół, to nie będzie problemu, bo chodzę do szkoły z internatem i po prostu wrócę tam we wrześniu. – Tu Evan uśmiechnął się szeroko, pewnie na myśl o tym, że najgorsze aspekty wyprowadzki od innego kraju zostały mu oszczędzone.
- Czyli taki trochę nowy dom na wakacje – podsumowałam.
- W sumie to tak. A ty? Jaka szkoła?
- Też z internatem. – W sumie nie skłamałam prawda?
- A to witam koleżankę. Jak ci się to podoba?
- Bardzo, tak po prawdzie. Z daleka od rodziców, siostry, z którą najlepszych stosunków nie mam, za to w pobliżu przyjaciół, wolności i życia na własny rachunek.
- Zgadzam się w stu procentach, ale nie wszyscy to rozumieją. Moja mama wielokrotnie zastanawiała się nad wypisaniem mnie ze szkoły. Za bardzo tęskni, jak mi zawsze powtarza. Ale mi się internat podoba – przyznał mi rację brunet. – Mówiłaś o byciu z daleka od siostry… Ona nie chodzi do tej samej szkoły? Mój brat tak.
- Petunia? Nie, ona wolała zostać w domu i liceum blisko niego. Bała się mieszkania bez rodziców. W sumie nie wiem, dlaczego. W końcu nauczyciele nas pilnują i to całkiem dokładnie, śmiem twierdzić.
- Nawet aż za bardzo. Ale każdego nadzoru da się uniknąć. Kiedyś razem z przyjaciółmi wymknęliśmy się przez tylne wyjście, żeby wkraść się do znajdującej się tuż obok szkoły z internatem dla dziewcząt. Nawet udało nam się tam wejść. Potem nas złapali, ale i tak było warto. Czym jest przepisywanie sto razy tego samego zdania przy doskonałej dwugodzinnej zabawie? Niczym.
- W twojej szkole są sami chłopcy? – spytałam. 
- No, zwariować można, ale i tak mamy lepiej niż większość, bo obok jest, jak już mówiłem szkoła dla dziewczyn – odpowiedział mi Evan, uśmiechając się znacząco. – Wątpię, abyś była w stanie to przebić.
- Mamy szkołę koedukacyjną.
- W sensie internat i dla dziewczyn i dla chłopców? – W głosie chłopaka było gigantyczne zdumienie.
- Aha. Jesteśmy podzieleni na cztery grupy, jakby cztery klasy, a tam jeszcze względem wieku na roczniki. Jedyne, co jest osobne to sypialnie i siłą rzeczy łazienki.
- Super. Ale mi to nie zamieniłbym swojej szkoły na twoją. Za bardzo lubię swoich znajomych. Ale opowiedz mi więcej, bo to naprawdę ciekawe.
            Jak dużo mogę mu powiedzieć? W sumie chyba wszystko poza fragmentami o magii.
- Cóż… Tak pokrótce, co by cię nie zanudzić. Mamy mundurki, jak większość szkół. Czarne spódnice, tudzież spodnie, szare swetry i krawaty w barwach każdej z grup.
- Jakich barwach?
- Albo szkarłatny i złoty, albo zielony i srebrny, albo brązowy i niebieski, albo żółty i czarny.
- Strasznie dużo tego albo – zaśmiał się chłopak.
- Mówiłam, że na cztery oddziały nas dzielą, więc musi być dużo. Poza tym, to nie wypracowanie, żebym musiała się pilnować.
- Co racja to racja. Ale kontynuuj, proszę.
            W sumie powiedziałam mu o wszystkim, pomijając elementy paranormalne. Schody zaczęły się dopiero, gdy zaczęliśmy się nawzajem wymieniać ciekawymi wydarzeniami z ubiegłego roku szkolnego. Zmieniłam, więc wilkołaka na wielkiego psa, atak Śmierciożerców na podpalenie, Quidditcha na piłkę nożną, eliksiry na chemię i tak dalej i tak dalej. Mimo to wyszła całkiem niezła opowieść.
- A wy się czegokolwiek w tej szkole uczycie, czy spędzacie czas na utrudnianiu życia nauczycielom? – spytał całkiem poważnie Evan.
- Ja się uczę, większość moich znajomych też, ale paru z nich postawiło sobie za punkt honoru przeszkadzanie innym, w szczególności profesorom w spokojnej egzystencji.
            Resztę lotu spędziliśmy na przyjemnej rozmowie o rzeczach mało ważnych. Ogólnie cała podróż, wbrew moim oczekiwaniom minęła mi całkiem przyjemnie. Także moja panika, jak się okazało, była, faktycznie, całkowicie zbędna.
            Bo wyjściu z samolotu pożegnałam się z Evanem i razem z rodziną pobiegłam szukać naszych walizek, a ponieważ, cytując mamę, która stwierdziła: „Z doświadczenia wiem, że trochę to trwa”, to woleliśmy nie zwlekać.
Na szczęście przewidywania mojej rodzicielki się nie sprawdziły i bardzo szybko znaleźliśmy swoje bagaże. Problem pojawił się dopiero, gdy udaliśmy się po wypożyczone auto. Jak się okazało, podstawiono nam, bowiem dwu osobowy samochód. Tata poszedł dowiedzieć się, skąd ta pomyłka i załatwić nam większy wóz, jednak ze względu na problemy z komunikacją trochę mu to zajęło. Konkretniej prawie godzinę. Kiedy wrócił nadal był trochę poirytowany niemożnością porozumienia się, ale też zadowolony, że udało mu się osiągnąć cel.
- Zdobyłem! – wykrzyknął tata, podchodząc do nas i machając triumfalnie kluczykami do samochodu.
            Wreszcie wsiedliśmy do samochodu. Po tak długim oczekiwaniu zwykłe auto zdawało mi się najnowszym pojazdem wprost z salonu. Cóż zdarza się. Tak naprawdę po prostu prosty, porządny samochód i tyle.
            Dojazd do hotelu na szczęście nie trwał długo, bo raptem około pół godziny. Po podjechaniu pod niemalże drzwi hotelu, otworzyliśmy bagażnik, a następnie już po zameldowaniu, z pomocą obsługi wtaszczyliśmy walizki na trzecie piętro, gdzie znajdował się nasz pokój.
            A potem nadeszła prawie najgorsza część wyjazdu, czyli rozpakowywanie bagaży. Prawie, ponieważ pakowanie się jest znacznie gorsze. W każdym razie trochę nam to zajęło. A potem przeszliśmy do ciekawszej części wyjazdu – wyszliśmy na miasto.
            Ogólnie cały pobyt we Włoszech można podsumować w kilku słowach: upał, plaża, opalanie, zabytki, woda i zabawa. Pomimo, że pierwszej i trzeciej z wymienionych rzeczy za bardzo nie lubię, to było bardzo fajnie. Czemu nie lubię? Mało kto uwielbia, gdy jest tak gorąco, że można się rozpuścić, a słońce praży, jak nie wiem, co, co przy rudych włosach i jasnej cerze stanowi nie lada problem.
            Ale ogólnie, to naprawdę świetnie się bawiłam. Widzieliśmy: Koloseum, Veronę, Forum Romanum, ogólnie cały Rzym i Watykan, no nie całkiem, ale ważniejsze zabytki. Jakby nie patrzeć, było, więc trochę chodzenia. Chociaż większą część czasu i tak spędzaliśmy nad morzem albo na basenie. 
            Najmniej podobał mi się powrót. Owszem, chciałam już wrócić do Anglii, bo zaczynałam tęsknić za swoim krajem i przyjaciółmi, ale dzień przed wyjazdem strasznie spiekłam sobie ramiona i plecy, więc kilkugodzinna podróż samolotem nie była zbyt przyjemna. Z tego powodu uznałam, że przespanie całej drogi jest dobrym pomysłem, a że obok nie było żadnych sympatycznych brunetów, by do mnie zagadać, to udało mi się zrealizować mój plan.
            Kiedy wróciliśmy do domu było już naprawdę późno, więc po prostu poszliśmy spać, zostawiając rozpakowywanie i tym podobne rzeczy na następny dzień. Jednak, gdy weszłam do swojego pokoju, zorientowałam się, o czym zapomniałam przed wyjazdem. O zamknięciu okna. Na szczęście nie było szczególnie złej pogody, więc nie wpłynęło to w żaden sposób na jakąkolwiek rzecz znajdującą się w pokoju.
            Ale nie to mnie zaskoczyło, tylko siedząca na środku mojego biurka gigantyczna sowa z listem przywiązanym do nóżki. Była wyraźnie znudzona, więc pewnie już trochę tu na mnie czekała. W tym przekonaniu upewniła mnie tylko reakcja ptaka na mój widok. Sówka momentalnie rozwinęła skrzydła, podfrunęła do mnie, siadła na moim ramieniu, wyciągnęła nogę z wiadomością i zażądała smakołyku.
            Kiedy w końcu udało mi się rozplątać wstążeczkę, którą ktoś bardzo usilnie zawiązał, czy też raczej zaplątał wokół listu, poczęstowałam sowę ciastkiem i zaczęłam czytać.
Hej, Ruda!
Jako, że wszyscy wróciliśmy już z naszych podróży(ty byczyłaś się najdłużej, leniu), postanowiliśmy urządzić spotkanie, żebyśmy mogli sobie wszystko opowiedzieć, i tak dalej, i tak dalej, wiesz, o co mi chodzi. W każdym razie w poniedziałek na Pokątnej, w tej kawiarni, co zawsze, o czternastej. Nie spóźnij się.
Syriusz
PS
Żartuję, to my się przecież zawsze spóźniamy z Rogasiem, czyż nie?
         Czyli to Syriusz tak skomplikował mi życie, wiążąc bardzo nieudolnie pięć supełków, zamiast prostej kokardki? Będę musiała poprosić Dorcas, aby nauczyła swojego chłopaka zawiązywania listów. Ale mniejsza z tym, tym się zajmę jutro, teraz idę spać.
            Kiedy obudziłam się następnego dnia było już niemalże południe, moi rodzice zdążyli wyjść do pracy, a siostra na spotkanie z chłopakiem, o czym to poinformowały mnie leżące na stole karteczki.
            Cóż i tak zamierzałam wychodzić, więc zbytnio mi to nie przeszkadzało. Zjadałam więc szybkie śniadanie, rozpakowałam swoją walizkę, włączyłam pranie, zadzwoniłam do mamy do pracy, aby poinformować ją, że wychodzę i poszłam na spotkanie z przyjaciółmi.
            Tym razem na szczęście nie padało, więc nie miałam żadnych problemów z dotarciem na miejsce w stanie mniej więcej nienaruszonym. Mniej więcej, ponieważ potknęłam się o próg kawiarni i runęłam jak długa. Na szczęście szybko się pozbierałam i podeszłam do stolika, przy którym siedzieli już wszyscy Huncwoci. I oczywiście, co robili? Śmiali się ze mnie.
- Ale z was dżentelmeni… - zaszydziłam. – Kobieta się przewraca a wy, zamiast jej pomóc, śmiejecie się w niebogłosy. Nieładnie. – Tu pogroziłam im palcem, wywołując jeszcze większe salwy śmiechu.
            Rzucając im urażone spojrzenie usiadłam na miejscu i próbowałam być obrażona. Naprawdę próbowałam, ale nie udało mi się. Konkretniej wytrwałam może trzy minuty. Cóż ciężko jest udawać zagniewaną, gdy chłopacy zaczynają omawiać swoje wakacyjne przygody, czyż nie?
- No, bo wiecie, razem z Jamesem i jego rodzicami pojechaliśmy nad morze i tam były takie fajne zwierzątka, w sensie, że meduzy. Cóż chciałem zobaczyć, czy są takie miłe w dotyku, na jakie wyglądają. Niestety okazało się, że były dosyć trujące – opowiedział Syriusz, przy ostatnim zdaniu wyciągając spod stołu zabandażowaną rękę.
- Gdybyś, Łapo, słuchał, co ci mówiłem, to byś wiedział, że tak to się może skończyć – podsumował słowa przyjaciela Potter. 
- Słuchałem. Ale czym jest życie bez odrobiny ryzyka? – spytał retorycznie Syriusz, na co Dorcas, która w międzyczasie dołączyła do nas wraz z Ann, prychnęła dosadnie.
- Ciebie kiedyś to ryzykanctwo wpędzi w kłopoty.
- Już nie raz wpędziło, kochanie, ale przecież wiesz, że jestem niereformowalny. A jak wasze wakacje? No, kto pierwszy do spowiedzi, żuczki?
- Żuczki? A nie lwiątka przypadkiem? – spytała Ann, na co Syriusz tylko uśmiechnął się szeroko.
- To może ja, proszę księdza Łapy, udało mi się nie udusić mojej siostry podczas naszego wyjazdu, choć wymagało to ogromnej siły woli. A teraz tak na serio, to było fajnie – odparłam. – Tylko bardzo inteligentnie przypiekłam się jak rak na słońcu, więc droga powrotna była mordęgą.
- Czyli zmieniamy temat z „Jak wam minęły wakacje?”, na „Jakie mieliście wpadki w czasie wyjazdu?” – spytał retorycznie James. – Poza tym, wybacz, Lilka, ale nie wyglądasz na poparzoną od Słońca.
- Tylko dlatego, że nie lubię paradować pół nago, a przypiekłam sobie tylko plecy i ramiona.
- Wiesz, kochanie, raczej nikt by nic przeciwko nie miał – odparł z obłudnym uśmiechem Syriusz. – Au! Za co to było?
- Za miłość do psów, ojczyzny i magii, a jak sądzisz, idioto? – spytała Dorcas.
- Nie bądź zła, Dor… - poprosił Łapa posyłając jej spojrzenie zbitego psiaka, wiedząc, że ten tani chwyt zawsze na nią działa. – A co z waszymi opowieściami, kochani? – dodał, zwracając się do swojej dziewczyny, Ann, Remusa i Petera.
- Ja niestety nie mam wam za bardzo co opowiedzieć – odpowiedział ze smutkiem ten ostatni. – Dopiero przedwczoraj wypuścili mnie z łóżka, a co dopiero z domu.
- Ale już wszystko ok? – spytał zaniepokojony Remus.
- Tak, tak. Nie macie się, co przejmować.
- W takim razie trochę bardziej optymistyczny akcent – zaczęła Ann, ku uciesze wszystkich zmieniając temat. – Kiedy byłam z rodzicami za granicą, wpadłam na starą przyjaciółkę, jeszcze z podstawówki, do której, jak wiecie, chodziłam. W każdym razie poszłyśmy na lody do kawiarni. Jednak biorąc pod uwagę, że żadna z nas nie znała języka, a u właścicieli knajpki i kelnerów było kiepsko z angielskim. Wzięłyśmy, więc pierwsze danie z karty. Niestety okazało się, że są to nie tylko losy barwiące wszystko na czarno, włącznie z zębami i ubraniami, na które spadły, ale także z chili. Wiecie nawet to było smaczne, ale tak piekielnie ostre, że zjeść się nie dało, więc po kilku łyżkach zapłaciłyśmy i wybiegłyśmy z kawiarni w poszukiwaniu wody.
            I tak przez cały wieczór prześcigaliśmy się w opowiadaniu naszych wpadek z wakacji, ni tylko tegorocznych, ale i wcześniejszych, gdy zabrakło nam pomysłów. Dowiedziałam się, jak Huncwoci przypadkowo zlecieli z mioteł wprost do basenu, wypełnionego wcześniej przez kuzynkę Jamesa musztardą, jak Dorcas wplątała się w każdą możliwą pajęczynę w lesie. W każdym razie spać położyłam się wręcz z genialnym humorem. 

31 komentarzy:

  1. No fajny, fajny :D Niewiele się działo, ale mam nadzieję,że w Hogwarcie akcja się rozkręci :3 I jeszcze mam nadzieję,że nn będzie szybko :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, w końcu :>
    Skoro tak długo czekałam, to teraz sobie mogę ponarzekać, prawda?
    Po pierwsze: "- W twojej szkole są sami chłopacy? – spytałam." - nigdy chłopacy - chłopcy, faceci, ostatecznie chłopaki.
    Po drugie: w opowiadaniu nie używamy skrótów (itp., itd.)
    Po trzecie: "...wypełnionego wcześniej przez kuzynkę Jamesa musztardą..." - musztardą? cały? jak ona to niby miała zrobić?
    Trochę moim zdaniem to wszystko skróciłaś. Jakby to było sprawozdanie z wakacji, a nie opowiadanie.
    Jednak mimo wszystko cieszę się, że dodałaś rozdział i ogólnie jest całkiem spoko.
    Do następnego tygodnia
    Tosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chłopaków zaraz poprawię, tak to jest jak się nie przeczyta, o skrótach wiem, tylko zawsze zapominam, postaram się pilnować na przyszłość.
      Jak zmieniła, cóż... Uznałam, że skoro Jamesa rodzice są czarodziejami i tak dalej, to z używaniem magii u niego w domu nie ma problemów, a transmutować wodę w musztardę się da;) Przynajmniej tak zakłada.
      Wiem, że skróciłam, ale nie lubię pisać o wakacjach, preferuję ich życie w szkole, także możesz być pewna, że następny rozdział nie będzie już skrótowy;)
      Pozdrawiam
      Asia

      Usuń
    2. Poprawione, skróty też;)
      Dziękuję za wskazanie błędów. Muszę albo skontaktować się z Adą, żeby robiłą chociaż za betę, skoro nie pisze, albo poprosić kogoś innego, bo sama wszystkiego nie wyłapię.
      Asia

      Usuń
  4. Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! Ten był super :D
    Ja naprawdę nie wiem jak Ty to robisz .... :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam tego bloga już długi czas i był on 1 blogiem który zawładnął moje serce. W międzyczasie pomiędzy kolejnymi notkami oczywiście znalazłam też inne, ale zawsze twój był jednym z moich ulubionych. Ale potem coś się zmieniło. Nie wiem, może to kolejne blogi były coraz lepsze. To opowiadanie trochę straciło na wartości z niewiadomych powodów. Nie porównuję cię do innych, ale jakość notek się pogorszyła. Momentami wszystko dzieje się zbyt szybko, a z kolei niektóre fragmenty są nudne. Dialogi są nienaturalne i czegoś im brakuje. Są powtórzenia, niektórych określeń używasz zbyt często. Zgodzę się z Tośką, że jest to jak sprawozdanie. Możliwe, że pogorszenie się notek wiąże się z opisywaniem wakacji, których, jak wspomniałaś, nie lubisz opisywać. Po prostu poprzednie notki były dużo lepsze, a jak nie lubisz opisywać wakacji, zawsze można to je jakoś zgrabnie wyminąć :)

    Wiem, że marudzę. Nie jest, aż tak źle bo też jest dużo plusów i twojego bloga w dalszym ciągu czytam i lubię, ale uznałam, że zwrócę na to uwagę i w jakiś sposób zmotywuję do poprawy. Nie wiem jakie blogi czytasz, ale może ostatnio czytałaś jakieś na niskim poziomie? Ja zawsze mam tak że jak czytam coś beznadziejnego to wszystko co piszę mi nie wychodzi :)

    A propos tego jeśli chcesz poczytać sobie jakieś fajne blogi to w linkach są: life-of-jily.blogspot.com (ty też tam jesteś :D)
    Może cię zainspirują.

    Cały ten komentarz jest jakiś dziwnie nieskładny, ale ważny jest sens: wciąż kocham twego bloga i chcę widzieć poprawę <3
    Weny życzę :3
    KARO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy tylko z opisywaniem wakacji. Prawdę mówiąc tracę wenę na to opowiadanie. Kiedyś, gdy pisałam je z Adą, gdy nachodziły mnie takie momenty mogłam liczyć na to, że ona coś napisze, teraz niestety nie. Ale postaram się znaleźć w sobie chęć na to opowiadanie, to pewnie po prostu przejściowy problem.
      Asia

      Usuń
    2. Odnośnie nienaturalnych dialogów, to wiem o tym. Ten rozdział był wyciągnięty na siłę, żeby znowu się nie spóźnić. Z tego powodu nie wiem, czy rozdział będzie jutro. Wolałabym prawdę mówiąc aby był przyjemny w odbiorze i naturalny, a nie sztuczny. Mimo to postaram się nastawić na ten fandom, bo ostatnio potrafię myśleć i tworzyć tylko w innym.
      Asia

      Usuń
    3. Rozumiem cię :) Więc żeby nie mieć takich problemów wyznaję zasadę "nic na siłę". Jeśli kocha to poczeka XD. Po prostu poczekaj, aż coś cię zainspiruje. Ja oglądam obrazki virii i burdge lub czytam inne blogi lub książki, czy oglądam seriale (Bowties are cool :P). Ale staram się nie pisać na siłę. Rozdziały są rzadko, ale są i to się liczy. Bez weny ani rusz :)

      Pozdrawiam
      Karo :3

      Usuń
    4. A i jeszcze jedno :P
      O jakim fandomie mówisz? :D

      Karo

      Usuń
    5. Akurat ostatnio mnie Marvel wciągnął i Sherlock, ale ten serialowy. Tak jakoś;)
      To jest trochę dołujące, bo mam wenę, tylko, że nie na to, co trzeba, wczoraj mnie naszła około 24, jakby nie miała kiedy, dobrze, że miałam telefon przy łóżku, to sobie zapisałam, co mi chodziło po głowie. Ale powoli zbiera się i na to opowiadanie, pewnie mnie dorwie na obozie, na środku jeziora, na desce do windsurfingu, ostatnio tak miałam. A wtedy oczywiście zero możliwości zapisanie pomysłu, a one dosyć szybko mi umykają, trzeba łapać i pilnować;)
      Także, jak zresztą zaraz napiszę w informacjach, rozdział będzie po moim powrocie, chyba, żeby mnie nagle niesamowite pomysły dopadły dzisiaj, albo jutro, bo w środę rano wyjeżdżam, najpierw do Warszawy, potem na Mazury. A biorąc pod uwagę fakt, że nie biorę ze sobą komputera, to nic nie wstawię. Może napiszę, bo biorę zeszyt ze sobą, ale na pewno nie wstawię. Mimo to mam wrażenie, że lepiej dwa tygodnie, bo mniej więcej tyle mnie nie będzie poczekać na coś wartościowego niż kolejne sprawozdanie czytać, tudzież w moim przypadku pisać coś takiego.
      Co do oglądania obrazków i czytania innych opowiadań, pomagało mi to na początku, ostatnio muszę jakoś trafić na nową nieznaną piosenkę, wtedy coś wymyślę, co mi do tego pasuje. Z tym, że ostatnio nie ma to żadnego związku z HP, co jest przykre. Ale może to też być fakt, że czuję, ze muszę coś napisać, a nie mam weny, co mnie stresuje i wena siada jeszcze bardziej i takie błędne koło się robi. Prawdę mówiąc sądzę, że wyjadę, odpoczneę, odetnę się od tego to i wena się znajdzie. W zeszłe wakacje i w te ferie tak było. A w czasie mojego niedawnego wyjazdu w góry miałam ze sobą laptopa i internet, więc prawie jak w domu, tylko, że inne otoczenie;)
      Także do 10 sierpnia, kiedy powinnam wrócić, na pewno wenę złapię, bo już jej przebłyski wczoraj czułam, a mi się zainteresowanie różnymi fandomami zmienia jak w kalejdoskopie;) Co jest nawet pozytywne, bo nigdy się nie nudzę. A jeszcze sobie jutro którąś z części HP obejrzę, to się wciągnę na powrót, bo ten brak nowych filmów i książek trochę spowolnił moją wenę;)
      Boże, ale się rozpisałam... No, ale przynajmniej napisałam, co mi leży na wątrobie;) Zawsze tym Adę męczyłam, ale trochę straciłyśmy kontakt, więc jest to lekko problematyczne.
      W każdym razie pozdrawiam i dziękuję za zrozumienie
      Asia

      Usuń
    6. Oh Marvel i Sherlock. Nie dziwię się, że cię wciągnęło :D

      Życzę miłego pobytu na obozie :D i weny również

      Karo

      Usuń
  6. Like!!!!
    Mam nadzieję, że rozwiniesz akcję z przystojnym brunetem....
    Powodzenia....
    ~Zuza

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie ma słów, które mogłoby opisać tego bloga. Chyba jedyny trafionym epitetem byłby wyraz WOW! Przeczytałam go w ciągu jednej nocy.
    Rozdział jak zwykle świetny. Wiele osób pisze tu (lub przy innych rozdziałach), że nie mogą się doczekać odnowienia przyjaźni ze Snapem. Bądź, że chcą powrotu Dave'a lub przystojnego bruneta. Ja osobiście nie mogę doczekać się związku lily i Jamesa.
    Pozdrawiam i czekam na nn. :*

    klaus-caroline-forever.blogspot.com
    carlisle-esme.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. ooh kochana dodawaj szybko kolejny rozdział , bo już nie moge się doczekać kolejnej akcji. Również mam optymistyczną nadzieje,iż pan Potter i panna Evans zaczną się spotykać i żeby .. ech no ogólnie żeby zaczeło się miedzy nimi coś dziać !

    OdpowiedzUsuń
  9. Eh... Szkoda że Lily i James nie są jeszcze razem :( Ale muszę przyznać, że zdenerwował mnie Peter, bo kiedy Potter i Evans mieli się pocałować ten wpadł do dormitorium i im przeszkodził. Jestem pewna, że żeby nie Peter to Lily i James byliby już razem. :) Ale w sumie też trochę się cieszę, że trzymasz tak w napięciu :) Super blog ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział jak zwykle super, super, super, a nawet lepiej. Mam pomysł, który może ci się przydać do pisania rozdziałów.
    Jeśli chcesz mogę ci go napisać zaraz po twoim powrocie.
    Mam nadzieję, że wena przyjdzie i napiszesz kolejny wspaniały rozdział. Życzę udanego wyjazdu.
    Pozdrawiam
    Julia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisz, napisz :) Moze pomoze. Jeszcze co prawda nie wrocilam, wracam dopiero za tydzien, bo po drodze jeszcze jeden dzien w Warszawie:) ale za kazxda pomoc bede wdzieczna.
      Asia-A&J

      Ps
      Zaczelam rozdzial tak a'propos, ale tu i taknie ma internetu, pisze z telefonu, wiec raczej sie nie spiesze.

      Usuń
    2. A i za zyczenia milego wyjazdu dziekujje. Poki co bardzo udany i swietna pogoda:)

      Usuń
    3. Napiszę jak wrócisz. Wtedy na spokojnie je ocenisz itp. Na razie pomysłów mam 6. Dobrej pogody :)
      Pozdrawiam
      Julia

      Usuń
  11. Witaj!
    Nominuję Cię do Liebster Blog Award!
    Zapraszam na: http://szukajac-zagubionych-marzen.blogspot.com/
    Świetny blog!

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy będzie nowy rozdział? Nie mogę się już doczekać, twój blog jest świetny! Pisz szybko. :**

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy nowy rozdział?! Jesteś fantastyczna! ;* Pisz szybko bo nie mogę się doczekać kiedy Lily i James będą w końcu razem *.*

    OdpowiedzUsuń
  14. Wczoraj wieczorem zaczęłam czytać twoje opowiadane. Ogromnie mi się spodobało, naprawdę. Tylko jedno "ale' - wydaje mi się, że wcześniejsze rozdziały były odrobinę lepsze. Nie wiem, czym jest to spowodowane, ale jeśli straciłaś zapał, to będę z całej siły trzymać kciuki, żeby jak najszybciej on powrócił, bo opowiadanie jest fenomenalne. Cóż...:) Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, a jak widzę powinien pojawić się już za niedługo!:D pozdrawiam i zapraszam też do siebie:
    http://arosenstiehl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Jejku, jejku i jeszcze raz jejku!! :* Blog jest super świetny wciąga i to bardzo. Z tego co widzę to nowy post ma być dzisiaj nie mogę się doczekać. Dodaj, dodaj, dodaj. ! Ja wcale się nie zgadzam z Agnes Rosenstiehl z tym 'ale'. Wcześniej rozdziały były superowe i teraz też. :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Możesz już teraz zacząć pisać kolejny rozdział, jak nie masz co robić. I jutro dodałabyś ten co teraz piszesz, a pojutrze następny, żebyśmy znowu nie musieli czekać.:d To dobrze, że jutro będzie, a możesz powiedzieć o której godzinie około? Nie mogę się doooczekać. !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczęłam, ale nie jestem w stanie napisać rozdziału w jeden dzień, ostatnio tak zrobiłam i nie byłm z niego zadowolona. Lepiej jak mi się przez parę dni wszystko uleży w głowię, piszę wtedy partiami przez 4 dni i wszystko lepiej wygląda.
      Asia

      Usuń
  17. Już nie mogę się doczekać!!! Dobrze, że prąd jutro wróci bo chyba oszalałabym z braku nowego rozdziału. Jutro pod nowym rozdziałem napiszę Ci też pomysły, które miałam napisać. Przepraszam, że dopiero teraz, myślałam że jeszcze na coś wpadnę, ale chyba i tak jest ich sporo :) Mam nadzieję, że przeczytasz ten komentarz...
    Pozdrawiam i życzę natchnienia do pisana kolejnych rozdziałów
    Julia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko;)
      Rozdział wstawię wieczorem, bo prąd wrócił na szczęście, ale mam jeszcze trochę zajęć na teraz, za dwie minuty wychodzę, wpadłam tylko na moment do domu;)
      Asia

      Usuń
  18. Superooowy blog. Kooocham! Na szczęście dzisiaj nowy rozdział. Nie mogę się doczekać. Dodaj szybciej. :* I życzę jeszcze większej weny. <3 ~Lilka

    OdpowiedzUsuń