piątek, 1 czerwca 2012

Rozdział 28 " Nieprzewidziane skutki zaimponowania dziewczynie"


CHWILOWO JESZCZE Z PERSPEKTYWY JAMESA
Stałem w naszej sypialni i nie mogłem wykrztusić z siebie ani słowa. Przez moją głowę przelatywały właśnie tysiące myśli i wszystkie dotyczyły tej jednej osoby. To, co powiedział Remus było niedorzeczne! Przecież widziałem ich na własne oczy. Tego mięśniaka obejmującego moją Lily! Co innego mogłem sobie pomyśleć? To było zbyt oczywiste. Nic dziwnego, że tak zareagowałem. Chyba jednak coś mnie usprawiedliwia, co nie?
Chciałem wybiec do PW i jakoś to wszystko odkręcić. Przeprosić Lilkę i błagać o wybaczenie.
Spojrzałem na Lunatyka i odburknąłem starając się, aby zabrzmiało to w miarę wiarygodnie:
— To, że zacząłem chodzić z Monic nie ma nic wspólnego z naszą koleżanką Lily Evans.
— Doprawdy? Wiesz, przed chwilą odniosłem zupełnie inne wrażenie— zakpił Remus.
— No to najwidoczniej masz jakieś problemy z odczytywaniem ludzkich emocji Lunio— warknąłem z lekka wkurzony.
— A może jest ci najzwyczajniej w świecie głupio! Od pierwszej klasy uganiasz się za Lily. Od dokuczania przez lekkie dowcipy  i kawały do zwykłego podrywania. Co wieczór przez prawie 6 lat marudziłeś mi, że ona cię nie chce, że nawet na ciebie nie spojrzy. A teraz nagle przestała ci się podobać? Na dodatek całujesz się z pierwszą lepszą dziewczyną. To po prostu żenujące.
— Monic nie jest byle, jaką dziewczyną! Wręcz przeciwnie.Jest mądra i inteligentna. Ma boską figurę i to coś. A jej oczy... Jednym słowem idealna partnerka dla najlepszego szukającego Gryfonów od kilku stuleci…
— Nie wiem, co się z tobą dzieje stary, ale cię nie poznaje.Nie dość, że jesteś głupi, to jeszcze próżny i zadufany w sobie. Jak zwykle nic nie rozumiesz. Lily pomagała mu w eliksirach a pod koniec on ją zapytał, czy coś może z tego być. Ruda poprosiła go o czas i poszła. Ty to wszystko źle zinterpretowałeś i postanowiłeś pokazać, że cię to nie rusza. I wykorzystałeś do tego Monic. Pocałowałeś ją na oczach całego domu, nic dziwnego, że Lily zrobiło się przykro i przyjęła propozycję Dave'a. Jesteś idiotą i w tym momencie pokonałeś nawet Łapę— oznajmił Lupin kończąc swój wykład.
— Powiedzmy, że masz rację. No i co z tego?! Monic bardzo mi się podoba. Wiem, że u Evans nie miałem szans, więc wykorzystałem okazję i przynajmniej mam dziewczynę, do której nie muszę się zalecać bóg wie ile lat!To wszystko tak naprawdę wina Lilki i ona to wywołała. Sama się o to prosiła. Aja nie zamierzam z tego powodu płakać. Wybrała jego, okej. Nawet lepiej. Pasują do siebie wprost idealnie. Paker i ładna kujonica. Mogę im tylko osobiście pogratulować!— Krzyknąłem tracąc nad sobą panowanie.
— Ani mi się waż krytykować Lily. Spróbuj powiedzieć o niej coś jeszcze, to nie ręczę za siebie.— Zagroził mi Lunatyk
— Haha, już się ciebie boję. Mogę mówić o niej to, co mi się żywnie podoba. Przez całe pięć lat robiła z siebie ideał. Zawsze wszystko wie,umie każdemu pomóc, zna ją cała szkoła i jest perfekcyjna w każdym calu. A wiedz, że to nieprawda!— Wyliczałem nie mogąc się opanować.
— James..
— Nie przerywaj mi! Ona nie ma życia, tylko się ciągle uczy i siedzi w tej bibliotece. Udaje przed wszystkimi i kreuje się przed nami na niedostępną.
— James, lepiej się zamknij...
— Bawi się przez cały czas i obkręca ludzi dookoła siebie.Wszyscy musimy tańczyć, jak ona nam zagra. Ja mam tego dość. Biegania i robienia z siebie głupka na każdym kroku. Chce być sama, proszę bardzo. Chce chodzić z Dave'em Chookiem, śmiało. Nie robi mi to różnicy. Jest mi obojętne,co ze sobą zrobi— oznajmiłem wypuszczając powietrze z ust.
— Sam się o to prosiłeś i tylko mi nie mów, że cię nie ostrzegałem— mruknął Remus rzucając się na podłogę.
Nie wiedziałem, o co mu chodzi,dopóki nie poczułem ogromnej siły uderzającej w moje plecy. Odrzuciło mnie aż na szafkę nocną Petera. Wywaliłem chyba całe jego zapasy orzeszków i fasolek Bertiego Botta na podłogę. Gdy próbowałem wstać, ktoś chwycił mnie za kark. Z nosa spadły mi okulary i zupełnie nic nie widziałem. Przetarłem i zmrużyłem oczy,aby ujrzeć mojego oprawcę. Jednak ostatnie, co naprawdę ostro zobaczyłem była czyjaś pięść pędząca z rozmachem w kierunku mojego nosa. Ból przeszedł mi przez całą twarz. Upadłem na łóżko i odruchowo złapałem się za krwawiące miejsce.Chciałem unieść lekko głowę, lecz gdy tylko drgnąłem po pokoju rozległo się głośne „ Petrificus Totalus”. Nawet nie próbowałem się ruszyć, bo wiedziałem,że to nie ma sensu. Dostałem od kogoś zaklęciem obezwładniającym i jedyne, co mi pozostało to leżeć tak tutaj do rana i ewentualnie później nakopać temu debilowi, który mnie tak załatwił. Chwilę później usłyszałem jak Remus podnosi się z podłogi i klepie kogoś po plecach mówiąc:
— Świetnie się spisałeś, sam bym tego lepiej nie zrobił.Ostrzegałem go, ale jak widziałeś nic do niego nie docierało.
— To była drobnostka, nawet nie wiesz, jak mnie wkurzył tym gadaniem— odparł dziwnie znajomy głos.
— Dobra, pora spać. Po tej imprezie jestem zdecydowanie zmęczony. Potterowi nic nie będzie, jak sobie tak poleży przez noc. Dobranoc Łapo— ziewnął Lupin.
                                                          
                                                                ***
TU NARRACJA TRZECIOOSOBOWA (właściwie nie wiem, dlaczego- Aś, bo tak mi się podobało, poza tym to coś innego :))
Atmosfera w sypialni dziewcząt była zdecydowanie spokojniejsza. Trzy najlepsze przyjaciółki spały słodko na jednym łóżku. Wczorajsza impreza skończyła się, co prawda o przyzwoitej porze,ale dziewczyny miały, co świętować. Mianowicie Lily zaczęła chodzić z najprzystojniejszym(zdaniem Dorcas zaraz po Syriuszu) chłopakiem w Hogwarcie—Dave’em Chookiem. Po wejściu do sypialni Dor od razu wyczarowała kilka kufli kremowego piwa i dopiero wtedy zaczęła się prawdziwa zabawa. Nic, więc dziwnego, jeśli Gryfonki będą miały teraz niemały problem ze wstaniem. Jest już piątek. Od przyjazdu oszałamiająco pięknych Francuzek minęły zaledwie 3 dni. Za minutę zadzwoni budzik, który brutalnie wyrwie te 3 śpiące królewny ze swoich bajek.
Po chwili całą sypialnię wypełnia donośne „drrrrrrrryń” i trzeba wrócić do szarej rzeczywistości.
Ann Lorens, chyba najbardziej ogarnięta z trzech dziewczyn usiłowała wyłączyć budzik nie podnosząc głowy spod poduszki. Za drugim razem cholerstwo spadło na ziemię i w pokoju zapanowała upragniona cisza.Przyjaciółki otworzyły powoli oczy i rozejrzały się dookoła. O dziwo było nawet czysto, gdyby nie licząc kilku butelek i kufli oraz ciuchów rozwalonych po całym pomieszczeniu, można by powiedzieć, że nikt tu nie mieszka. Dorcas Meadowes pierwsza zwlekła się z łóżka i popędziła zająć kolejkę do łazienki. W tym czasie pozostałe przyjaciółki próbowały ogarnąć się po wczorajszej prywatnej imprezie. Ann spojrzała na zegarek i oznajmiła, iż pozostało jeszcze45 minut do śniadania. Następnie zapukała do pokoju obok* i obudziła nowe lokatorki.
Za dziesięć ósma dziewczyny w pełnym składzie pojawiły się w Pokoju Wspólnym Gryfonów. Po żadnej z 3dziewczyn nie było widać oznak niewyspania czy zmęczenia. Wręcz przeciwnie,wszystkie prezentowały się po prostu ładnie i z pewnością to właśnie one(a nie Francuzki) przyciągały uwagę chłopaków znajdujących się w wieży Gryffindoru.Gdyby nie kolor włosów, to można by uznać je za siostry. Każda z nich miała na sobie legginsy i tunikę w różnych kolorach. Ann prezentowała się w odcieniach koralowych, Dorcas w przeróżnych barwach fioletu, a Lily wybrała głęboką zieleń, która cudownie współgrała z oczami w tym samym kolorze i rudymi swobodnie opadającymi na ramiona włosami. Gdy dziewczyny weszły do Wielkiej Sali na stołach pojawiły się właśnie świeżutkie bułeczki i rogaliki nadziewane czekoladą. Bez chwili wahania każda z przyjaciółek zajęła swoje miejsce. Ann usiadła między Peterem, a swoim Remusem. Dorcas oparła lekko głowę o ramię Syriusza, Emille i Edith zajęły miejsca po lewej stronie Czarnej, a Lily wcisnęła się w jedyne wolne miejsce— między Lunatykiem, a Rogaczem, który markotnie dawał właśnie buziaka swojej upragnionej dziewczynie— długonogiej Monic de la Cruz. Czarna spojrzała ze współczuciem na rudą przyjaciółkę, gdy jej uwagę przyciągnęło zupełnie coś innego.
— James, co się stało z twoim idealnie prostym nosem? Jest taki, jakby troszkę.. krzywy— parsknęła Dor uśmiechając się od ucha do ucha. Zanim Potter zdążył otworzyć usta, głos zabrał mu Łapa.
— Wiesz, nasz kolega miał wczoraj małe problemy z dojściem do własnego łóżka i potknął się o szafkę Glizdka przestawiając sobie przy tym z lekka nosek— poinformował nas Syriusz puszczając przy tym oko do Lunatyka.
— Właśnie! Przez niego wysypały mi się moje ulubione orzeszki i fasolki o różnych smakach, które zachowałem na czarną godzinę— zajęczał Peter patrząc oskarżycielsko na Jamesa.
— Dobra, koniec tego marudzenia. Dzisiaj będzie cudowny dzień, już ja o to zadbam. W końcu muszę pokazać mojej dziewczynie, na co mnie stać— powiedział rozradowany Rogacz.
— Oh mon cher! Jesteś taki cudowni, prawda Edith? Prawie jak twój Pierre— zaszczebiotała Monic machając przy tym zalotnie rzęsami.
— Edith, masz chłopaka? Nic nam o tym nie mówiłaś— spytała z wyrzutem Lily.
— Tak, on jest taki masculins et girond!**— Odpowiedziała Monic za Edith, która jedynie się przepraszająco uśmiechnęła.
Po śniadaniu przyjaciółki udały się na chwilę do PW, aby wziąć torby i książki na zajęcia. Gdy Ann i Dorcas gorączkowo szukały podręcznika do eliksirów Lily wymknęła się cichutko z sypialni i udała do dormitorium chłopaków. Weszła na piętro ostatniego rocznika i zaczęła się skradać do młodego mężczyzny stojącego przodem do okna. Miał on na sobie jedynie jeansy, które były idealnie dopasowane do jego umięśnionych nóg, a tułów tworzył literę V. Chłopak wkładał właśnie przez głowę kremowy golf, który dokładnie przylegał do jego wyrzeźbionego brzucha. Sylwetka jak u modela. A co ważniejsze, był to jej model. Ruda Gryfonka podeszła na palcach do młodego boga i zakryła mu oczy dłońmi mówiąc przy tym:
— Zgadnij, kto to.—Poczuła jak chłopak się uśmiecha i obraca w jej stronę. Dave objął delikatnie swoją dziewczynę i namiętnie ją pocałował.Dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję i odwzajemniła pocałunek.
— Witaj kochanie— powiedział Gryfon nadal obejmując krucho wyglądającą przy jego budowie Lily. Dziewczyna wtuliła się w jego tors i zamknęła oczy prosząc, aby ta chwila trwała wiecznie. Oboje zastygli w bezruchu i trwali tak dobrą chwilę. Idealnie do siebie dopasowani i cieszący się chwilą.
— No to chyba trzeba iść na zajęcia, nie Mała?— Spytał czule Chook.
— Jeej, rzeczywiście. Zapomniałam na śmierć! I miałam pomóc jeszcze Dorcas. O nie. Ona mnie zabije..— Przeraziła się Ruda i wybiegła z męskiej sypialni wpadając po drodze na Maxxiego, który nucił właśnie swoją nową piosenkę.
Gryfonka zerknęła na zegarek. Za trzy dziewiąta. „ Taa, nawet jak wyrosną mi skrzydła to nie zdążę” pomyślała iw biegu chwyciła swoją torbę. Sprintem zbiegła do lochów i mijała kolejne zakręty, byle tylko trafić na zajęcia.

                                                                                              ***
A TU JUŻ Z PERSPEKTYWY LILY
Gdy wpadłam do klasy nikt( oprócz moich przyjaciółek, Severusa i Huncwotów z wyjątkiem jednego, który był zbyt zajęty całowaniem i próbą włożenia swojej ręki pod bluzkę Monic— żenujące) mnie nie zauważył. Profesor Slughorn był jak zwykle pochłonięty wychwalaniem swoich członków(przeważnie Ślizgonów) Klubu Ślimaka, więc mogłam spokojnie zająć miejsce koło Ann i Dor, które spojrzały równo ze mną na Pottera i teatralnie przewróciły oczami. Nawet Syriusz i Remus mieli tego po dziurki w nosie, bo przesiedli się dwie ławki do tyłu. Gdy wreszcie zakończył się, co lekcyjny rytuał profesor usiadł za swoim biurkiem i ogłosił:
— Witajcie moi drodzy! Na dzisiejszych zajęciach z eliksirów będziecie robić wywar z tentakuli jadowitej, o której zapewne słyszeliście na lekcjach zielarstwa. Ale jednak dla przypomnienia opowiem wam, co nieco na ten temat. Tentakula jadowita zachowuje się podobnie do tentakuli pospolitej, jednak w przeciwieństwie do niej, jej macki wyposażone w malutkie haczyki, które mogą mocno nadwerężyć skórę (tzw. „gryzienie”)....
O Boże.Ile razy można słuchać tego samego? Znam to przecież na pamięć. A może to lepiej? Przynajmniej będę mogła, choć na chwilę pogrążyć się w swoich myślach.Jejku, w ciągu ostatnich 24 godzin wydarzyło się tak dużo rzeczy. Czy ja wiem, może bardziej dotyczą ciebie, dlatego tak sądzisz? Ty lepiej siedź cicho, nawet nie wiesz, o co mi chodzi. Aż za dobrze wiem. Po prostu to trochę za szybko, może nie powinnam tak reagować? Przestań, on sam cię sprowokował, a poza tym, Dave jest milion razy lepszy. Starszy, bardziej wyrozumiały i.. o boże, czy ty widziałaś jego klatę? W sumie masz rację,nie będę się przejmowała jakimś Potterem. Jestem bardzo szczęśliwa będąc z Dave’em.No masz racje, to dzisiejsze przywitanie i ten pocałunek. Ah! Ej, nie pozwalaj sobie na zbyt dużo! To MÓJ chłopak. Co twoje to moje, zapomniałaś? Radzę ci się zamknąć, jeśli nie chcesz natychmiast wyparować, nie ręczę za siebie.Lepiej wracaj na ziemię! Koniec przemyśleń na dziś.
— I to w sumie chyba wszystko.. anie! Jeszcze najważniejsze jest to, że z tej rośliny wytwarza się parę składników do eliksirów. I właśnie tym się dziś zajmiemy. A teraz proszę dobrać się w pary— krzyknął ochoczo Slughorn— macie czas do końca lekcji, czyli 30minut. Wszystko macie pod ręką, więc do dzieła.
Jak zwykle pary były stałe nie licząc drobnych zmian związanych z wizytą pięknych(ekhem) dam. Teraz Potter pracował z Monic, a biedny Peter musiał się przesiąść do Ślizgonów. Natomiast ja jak zwykle byłam z Severusem. Gdy tylko podeszłam do naszego stolika wszystko było już przygotowane przez mojego przyjaciela, który czekał na mnie ze swoim uśmiechem zarezerwowanym jedynie dla mnie.
— Nieładnie jest się tak spóźniać—szepnął uśmiechając się jeszcze przyjaźniej
— Nic już lepiej nie mów— uciszyłam go zakrywając mu usta dłonią— To, co, znowu zamierzasz pokazać, kto tu rządzi i uważyć najlepszy eliksir?
— My tu rządzimy, z resztą jak zwykle— odparł wrzucając do kociołka pierwsze składniki.
Praca szła nam bardzo szybko, byliśmy chyba najbardziej zorganizowaną parą w sali. Ja kroiłam i rozdzielałam potrzebne nam rośliny, a Sev wszystko mieszał i łączył w całość. W wolnej chwili rozglądałam się po lochu obserwując innych. Syriusz jak zwykle przeszkadzał Remusowi w przygotowaniu wywaru, Ann i Dorcas ledwo, co zaczęły, Edith i Emille radziły sobie całkiem dobrze, biedny Peter szukał na podłodze ciastek, które wypadły mu z kieszeni, a pan Potter i jego Francuzeczka radzili sobie o dziwo bardzo dobrze. Co prawda modelka miała problemy z krojeniem różnych składników, bo nie chciała sobie zepsuć tipsów, ale mimo to już nas doganiali. Nagle Potter spojrzał na Syriusza i Lupina, którzy zrobili dokładnie to samo. Chyba puścił im oczko i z wyczekiwaniem patrzył w moją stronę. To mi się bardzo nie podobało. Znałam ten jego szelmowski uśmiech i błysk w oku. Szykuje się coś niedobrego.
Zaledwie po kilku sekundach zrozumiałam, kto, a raczej, co jest jego celem. Huncwoci wpadli chyba na to samo, co ja, lecz zareagowali o wiele szybciej. Rzucili się w kierunku Severusa, który dodawał ostatni składnik do naszego wywaru.Poskładałam fakty w logiczną całość, ale było już za późno. Gdy tylko kawałek niby korzenia mandragory zanurzył się w kociołku wszystko zaczęło bulgotać i kipieć.Zaledwie sekundę później nasz kociołek wybuchł rozrzucając całą substancję po tej części sali, gdzie siedzieli Ślizgoni oraz ja z Peterem. Wylądowałam na podłodze przygnieciona przez Severusa. Nie mogłam oddychać, wszędzie były te opary, a poza tym Sev zgniatał mi płuca. Gdy tylko ciężar zelżał gwałtownie nabrałam powietrza raniąc sobie dymem przy tym płuca. Ślizgoni nie byli nawet ranni, jedynie brudni od mazi, która szybko znikała ze ścian, ale nie z ich ubrań.
Przetarłam oczy i to, co zobaczyłam totalnie mnie przeraziło. Natychmiast podczołgałam się w stronę nieprzytomnego Ślizgona i próbowałam jakoś mu pomóc. Jego twarz i dłonie poryte były wielkimi bąblami, które rosły do gigantycznych rozmiarów i pękały tworząc na skórze poparzenie jak po kwasie żrącym. Jeszcze bardziej przeraziłam się, gdy spojrzałam na swoje dłonie, które wyglądały dokładnie tak samo. Profesor Slughorn popędził po panią Pomfrey. W sali zapadła grobowa cisza. Rozejrzałam się na tyle, na ile pozwolił mi na to pulsujący ból w szyi.Ujrzałam wystraszonych Ślizgonów, którzy czyścili swoje szaty i zdumionych Gryfonów, którzy stali pod ścianami. Potter był blady jak ściana, wnioskuję z tego, iż to go trochę przerosło. Ann cicho płakała a Dorcas próbowała jakoś do mnie podejść, chyba coś mówiła, ale nic nie słyszałam. Dotarło do mnie, że nic nie słyszę! Ogłuchłam! Przerażona uniosłam się lekko i zerknęłam na Remusa,który trzymał mocno Syriusza rwącego się by kogoś zabić, pewnie Pottera. Na szczęście ktoś przyszedł. Zobaczyłam jak kładą Severusa na nosze. Na widok bezwładnego ciała mojego przyjaciela zaczęłam płakać. Po chwili uniosłam się w powietrzu, ktoś mi coś wstrzyknął, a ostatnie co pamiętam to Syriusz biegnący chyba z wrzaskiem( raczej na pewno) na Jamesa Pottera.
—Sev, proszę…żyj dla mnie...—Pomyślałam.

*Dormitorium dziewczyn ma dodatkowy pokój z łazienką, w poprzedniej notce tego nie wyjaśniłyśmy, więc robię to tutaj;)
**męski i przystojny

1 komentarz: