piątek, 1 czerwca 2012

Rozdział 10 "Wpadka"


Szłam długim ciemnym korytarzem. Po chwili zobaczyłam schody. Weszłam na pierwszy stopień, poczułam chłodny powiew nadchodzący  ze szczytu wieży. Powoli zrobiłam następny krok. Gdy weszłam na samą górę ujrzałam zachmurzone niebo, ani jednej gwiazdy na niebie. Niedobrze. Za swoimi plecami usłyszałam szept. Odwróciłam się i zobaczyłam jak błyskawica przeszywa ciemną noc. Niespodziewanie wieża zaczęła płonąć. Chciałam uciec, nie mogłam ruszyć się z miejsca. Jakby magiczna siła przykleiła mnie do posadzki. Ogień zbliżał się w moją stronę. Ostatnimi siłami krzyknęłam…
- Lily Anne Evans! Co to za krzyki! – powiedziała zdenerwowana profesor Vann.
- Ja tylko…- szepnęłam próbując przypomnieć sobie gdzie się znajduję
- Ty tylko spałaś, zauważyłam – odpowiedziała wkurzona  nauczycielka zielarstwa- przez ciebie Gryffindor traci 15 punktów.
Poczekałam chwilę, aby Samanta Vann znów zaczęła prowadzić lekcje i spytałam siedzącą tuż obok mnie Ann, co się stało.
- Lily nie wiem jak do tego doszło. Rano mówiłaś, że się wyspałaś. Profesorka zaczyna wykład na temat mandragorów, a ty nagle ot tak zasypiasz.
- Spójrz, co to jest? – zapytała zdziwiona blondynka
- Wygląda na proszek, ale nie mam pojęcia co to jest. Hmm, dziwne - powiedziałam
- Rzekłabym, że to więcej niż dziwne. – wtrąciła Dorcas- Chyba ktoś maczał w tym palce, tylko pytanie kto.
- Stawiam na Huncwotów, nie zdziwiłabym się gdyby to była właśnie ich sprawka –odparłam patrząc w stronę Pottera. Był on nadzwyczaj spokojny. Uważnie czytał podręcznik zamiast, jak zwykle gadać z Blackiem. Wszyscy są jacyś dziwnie normalni.
- Nie, to nie oni – oznajmiła pokrótce Ann - Siedzą w drugim końcu sali, a poza tym od rana nie robią żadnych głupstw.
Reszta zajęć zleciała nam na poszukiwaniu winowajcy. Nie miałyśmy żadnego pomysłu, aby znaleźć sprawcę.
Po dzwonku wyszłyśmy na jasne błonia. Na dworze panowała głęboka jesień. No tak jest już listopad, robi się coraz zimniej. Zanim się obejrzymy Hagrid  będzie wnosił choinkę do Wielkiej Sali. Owinęłam sobie wokół szyi gruby wełniany szalik, który dostałam od mamy niecały miesiąc temu. Załamana usiadłam na ławce przy jeziorze. Dziewczyny cały czas zawzięcie dyskutowały na temat dzisiejszego poranka.
- Dorcas, nie możemy podejrzewać Ślizgonów, bo masz takie widzi mi się. Musimy mieć jakieś dowody – krzyknęła lekko zirytowana Ann.
- Chrzanić to. Ktoś zrobił Lilce głupi kawał, a ja jestem niemal pewna, że to sprawka Smarkerusa.
- Dorcas! – upomniała przyjaciółkę Ann
Lecz było za późno. Niestety usłyszałam wypowiedziane przez nią słowa. Gwałtownie wstałam z ławki i ruszyłam w stronę zaskoczonej brunetki.
- Odwołaj to co powiedziałaś – krzyknęłam stając naprzeciw Dorcas.
- Niby dlaczego. Mam prawo mówić  to, co myślę. Lily, przez kogoś Gryffindor stracił 15 punktów!
- Wcale mnie to nie obchodzi. Severus jest moim przyjacielem, nie pozwolę, abyś go obrażała- powiedziałam czerwieniąc się ze złości na twarzy.
Ze strony Zakazanego Lasu nadszedł powiew zimnego powietrza. Ciarki przeszły przez całe moje ciało. Zauważyłam, że Ann zaczyna nie podobać się zaistniała sytuacja.
- W takim razie nie pozostaje mi nic innego do roboty, jak cię chwilowo unieszkodliwić. Lily to dla twojego dobra, mam nadzieję, że nie będziesz miała mi tego za złe.
- Nie, nie rób tego – szepnęła Ann próbując powstrzymać brunetkę.
W tej samej chwili Dorcas wyciągnęła różdżkę i wycelowała nią w moją stronę.
- Petrificus Totalus – krzyknęła rzucając we mnie zaklęciem obezwładniającym
            Ja byłam szybsza, zanim brunetka dokończyła wymawiać formułę, zastosowałam tarczę.  Czar wymierzony w moją stronę odbił się ode mnie i trafił w Dorcas. Usłyszałam krzyk, spojrzałam w stronę Ann, która klęczała nad moją przyjaciółką. Nagle z zamku wybiegli Huncwoci. Wydawało się, że przyglądali się całej tej sytuacji. Dla mnie czas się zatrzymał. Upadłam na kolana. Zaczęłam drżeć i rozpłakałam się. Po chwili poczułam jak czyjeś silne ramię podnosi mnie z ziemi i niesie w kierunku zamku. Obejrzałam się za siebie. Nad Dorcas klęczał roztrzęsiony Black, który wydzierał się na wszystkich dookoła. Ann płakała w koszulę Lupina. Odpłynęłam, nic nie czułam, nic nie słyszałam.
Obudziłam się w Szpitalnym Skrzydle. Musiało być późno, ponieważ na dworze panowała ciemność. Zajęło mi chwilę, aby przypomnieć sobie, co się stało. Poczułam pojedynczą łzę spływającą po moim policzku.
- Dorcas… - szepnęłam
- Cii, już wszystko dobrze – usłyszałam
Obróciłam głowę. Obok mnie siedział Potter. Na drugim krześle leżała kurtka Ann.
- Co się stało? Chcę wiedzieć wszystko. – powiedziałam w stronę Pottera.
Razem z chłopakami przechodziliśmy przez Błonia, gdy nagle Remus zauważył  błysk nadchodzący ze strony jeziora. Zaciekawieni pobiegliśmy w tamtą stronę. Zauważyłem blondynkę klęczącą nad … nad ciałem Dorcas. Domyśliłem się, że to Ann. Oznaczało to, że jesteś tam również ty.  Black podbiegł do brunetki, Remus ruszył w stroną blondynki a ja podniosłem cię z ziemi i przyniosłem tutaj. Potem zemdlałaś. Spałaś chyba z sześć godzin.
- Ale co się stało z Dorcas, wszystko w porządku? – spytałam zaniepokojona
- Wszystko okej. Pani Pomfrey szybko zadziałała, a poza tym to było tylko zaklęcie obezwładniające. Teraz Dorcas leży za tamtą kotarą, widzisz? Pewnie nie śpi przy tych hałasach. Resztę sama ci opowie. Pogadajcie sobie. Ja idę do Ann. Teraz jej kolej czuwania.
- Dobranoc. – oznajmił Potter
- Czekaj, dzięki za wszystko… James – powiedziałam w stronę znikającej postaci.
Nie mogłam się zdecydować. To co zaszło pomiędzy mną a Dorcas nie powinno mieć miejsca. Ja się tylko broniłam. Dlaczego ona to zrobiła? Co miała na myśli? Tyle pytań. Nie ma to jak gadać z samym sobą. No trudno, trzeba to wyjaśnić.
- Dorcas, śpisz? – zapytałam cichutko siadając na łóżku.
- Nie, nie śpię Lily – odpowiedziała słabym głosem.
- Chyba musimy pogadać, wyjaśnić to wszystko – szepnęłam niepewnie
- Lilka, ja nie wiem co się ze mną stało. To nie byłam ja. Podejrzewam, że ktoś to zaplanował. Black zauważył  niewielką plamę na moim płaszczu. Ann poszła z Remusem do Slughorna i to potajemnie zbadali. Ponoć jakiś eliksir, musiałam wypić coś zatrutego. Teraz Black chodzi wkurzony i szuka sprawcy. Myśli, że to ta sama osoba, która dała ci tamten proszek.
Przepraszam, naprawdę mi głupio – tłumaczyła się.
Wstałam z łóżka i podeszłam do przyjaciółki. Usiadłam obok niej i ją przytuliłam. Siedziałyśmy tak przez chwilę.
- Wiesz która godzina? – spytałam
- Pewnie już późno, a tak przy okazji, to mamy stawić się jutro u Dumbledore’a – powiedziała poważnie brunetka.
Nie mogłam wytrzymać. Obie wybuchnęłyśmy śmiechem, który rozszedł się jak echo po pustym oddziale.
- No to czeka nas miła pogawędka – oznajmiłam szczerząc się do Dorcas.
Kilka minut później dołączyła do nas Ann. Razem siedziałyśmy na jednym łóżku i opowiadałyśmy sobie śmieszne historyjki. W końcu straciłyśmy rachubę czasu i zasnęłyśmy.
Siedziałam pod wielkim drzewem, dookoła mnie, ani żywej duszy. Wstałam, zaczęłam chodzić wokół wielkiego dębu. Zza lini drzew wyszedł wielki centaur. Mierzył do mnie z łuku. Bałam się. Skryłam twarz w dłoniach, przeniosłam się w zupełnie inne miejsce. Było ciepło. Czułam lekki oddech na swojej ręce. Otworzyłam oczy i zobaczyłam śpiącą Dorcas, na której leżała skonana Ann. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Wstałam i poszłam do pani Pomfrey. Po wypisaniu ze Skrzydła Szpitalnego udałam się do dormitorium. Wzięłam długi prysznic. Czułam, jak woda zmywa ze mnie wszystkie problemy i troski. Spojrzałam na zegar, dziesięć po ósmej. Wyszłam z Pokoju Wspólnego i poszłam odwiedzić Dorcas. Dziewczyna właśnie wychodziła  z gabinetu pielęgniarki. Razem z Ann udałyśmy się na śniadanie.
W Wielkiej Sali panowała wrzawa. Pierwszoroczni pałętali się pod nogami i nie można było jak przejść. Usiadłyśmy na naszych stałych miejscach i zaczęłyśmy pałaszować. Nagle do Sali wpadli Huncwoci. Znów byli dziwnie spokojni. Tylko Remus był lekko zdenerwowany.
- Cześć dziewczyny, jak tam zdrowie? – spytał Potter.
- Wszystko gra – odpowiedziałyśmy chórem.
Syriusz zajął miejsce koło Dorcas, a Lupin usiadł obok nas. James i Peter zniknęli.
- Remus co jest grane? –  zapytałam przyjaciela.
- Lily, wszystko jest w porządku, nie musisz się o nic martwić. Teraz przepraszam, ale muszę już iść – oznajmił wstając od stołu.
- To dopiero jest dziwne, no nie? – spytała zmartwiona blondynka
- Nie przejmuj się, dowiem się o co chodzi – powiedziałam uśmiechając się do przyjaciółki.
Po śniadaniu razem z Dorcas udałyśmy się do gabinetu dyrektora. Ann musiała iść na eliksiry, więc poszłyśmy we dwie.
- Owocowe żelki – powiedziała profesor McGonagall.
- Proszę, wejdźcie – powiedział Dumbedore usłyszawszy nasze kroki.
Powoli weszłyśmy do środka. W gabinecie dominowały ciepłe kolory. Większość ścian była w kolorze brązowym bądź beżowym. Było tu bardzo przytulnie. Na ścianach wisiały portrety byłych dyrektorów Hogwartu, a Tiara Przydziały spoczywała na wysokiej półce. Moją uwagę przykuł piękny Feniks siedzący na biurku dyrektora.
- Słyszałem o tym co się stało, razem z profesor McGonagall postanowiliśmy was ukarać. Takiego czynu nie można puścić płazem. Niestety kara nie będzie należała do łatwiejszych. Jutro wieczorem podczas pełni księżyca udacie się do Zakazanego Lasu. Hagrid zaprowadzi was do wielkiego dębu. Tam będziecie musiały spędzić noc, chyba że znajdziecie drogę do zamku za pomocą wskazówek pozostawionych przez Hagrida. Gdybym to ja wymierzał karę byłaby ona zapewne mniej surowa, ale pani profesor była nieugięta – powiedział z uśmiechem Dumbledore.
- Teraz zmykajcie do Pokoju Wspólnego – dodał po chwili.
- Oczekuję was jutro w moim gabinecie punktualnie o 20.30 – oznajmiła profesorka.
            Razem z Dorcas zbiegłyśmy szybko po schodach i udałyśmy się w kierunku Pokoju Wspólnego Gryfonów.
- Ale wyszło. Ja nie mam zamiaru siedzieć w lesie, zwłaszcza w Zakazanym Lesie – odparła Dorcas.
-  Ciekawe czy McGonagall sama na to wpadła. Nie mogła wymyślić nic lepszego, nie ma to jak szlajać się po ciemnicy – powiedziałam
- Dobra, koniec tego marudzenia. Chodźmy na zajęcia – zaproponowała brunetka.
Dzisiaj był strasznie ciężki dzień. Zielarstwo już za nami, ale mamy jeszcze dwie godziny wróżbiarstwa, eliksiry i obronę przed czarną magią i transmutację. Na dodatek dzisiaj sprawdzian z eliksirów. Na wróżbiarstwie usiadłyśmy we trójkę na końcu sali. Opowiedziałyśmy Ann o naszej „karze”. Trochę się przeraziła, ale po chwili powiedziała:
- Dziewczyny, idę z wami.
- Jesteś tego pewna? Będzie ciemno, zimno i strasznie – poinformowałam przyjaciółkę.
- Tak, poza tym, Remus i tak się mną już nie interesuje. Nie wiem co mu strzeliło do głowy, ale już się do mnie nie odzywa. W takim razie ja też go olewam – powiedziała wesoło.
Reszta dnia zleciała bardzo szybko. Sprawdzian z eliksirów był bardzo łatwy. Nawet Syriusz dostał zadowalający. A to dopiero sukces. Pod koniec dnia poszłyśmy z chłopakami nad jezioro. Nie było z nami Lupina i Petera.
- No to macie przechlapane, nie zazdroszczę wam – pocieszył nas Black
- Dzięki, nie ma to jak pocieszenie – odpowiedziałam pokazując mu język
- No co Ruda, tylko mówię jak jest, do bani – odparł
- Koniec tego gadania, co wy na to, aby wyskoczyć do Hogsmeade? – zaproponował Potter
- Czemu nie? – powiedziała Dorcas- tylko trzeba by zabrać z nami Ann i Remusa. Coś się między nimi stało.
- My nawet chyba wiemy co – powiedział smutno Syriusz
- No to mówcie, już! – krzyknęła Dorcas łapiąc Blacka za rękę.
- Nie możemy, to  tajemnica- powiedział zamykając usta zdziwionej Dorcas pocałunkiem.
Cichutko wstałam i zaczęłam iść w kierunku potężnego zamku. Obejrzałam się za siebie i spojrzałam w stronę Zakazanego Lasu. Na samą myśl o jutrzejszym wieczorze zrobiło mi się słabo. Zaczął padać deszcz. Szybkim krokiem ruszyłam do zamku nie mając pojęcia o tym, że ktoś zza linii drzew obserwuje każdy mój ruch…

5 komentarzy:

  1. Ciekawa ta kara ale brakuje mi Severusa i Lily :(

    OdpowiedzUsuń
  2. A mi nie !!! Fu fu fu

    OdpowiedzUsuń
  3. W Hogwarcie nie było "czwórek" itd. Mieli inne oceny np. Powyżej Oczekiwań, Nędzny czy Troll ;D

    OdpowiedzUsuń