Szłam długim
ciemnym korytarzem. Po chwili zobaczyłam schody. Weszłam na pierwszy stopień,
poczułam chłodny powiew nadchodzący ze
szczytu wieży. Powoli zrobiłam następny krok. Gdy weszłam na samą górę ujrzałam
zachmurzone niebo, ani jednej gwiazdy na niebie. Niedobrze. Za swoimi plecami
usłyszałam szept. Odwróciłam się i zobaczyłam jak błyskawica przeszywa ciemną
noc. Niespodziewanie wieża zaczęła płonąć. Chciałam uciec, nie mogłam ruszyć
się z miejsca. Jakby magiczna siła przykleiła mnie do posadzki. Ogień zbliżał
się w moją stronę. Ostatnimi siłami krzyknęłam…
- Lily Anne
Evans! Co to za krzyki! – powiedziała zdenerwowana profesor Vann.
- Ja tylko…-
szepnęłam próbując przypomnieć sobie gdzie się znajduję
- Ty tylko
spałaś, zauważyłam – odpowiedziała wkurzona
nauczycielka zielarstwa- przez ciebie Gryffindor traci 15 punktów.
Poczekałam
chwilę, aby Samanta Vann znów zaczęła prowadzić lekcje i spytałam siedzącą tuż
obok mnie Ann, co się stało.
- Lily nie
wiem jak do tego doszło. Rano mówiłaś, że się wyspałaś. Profesorka zaczyna
wykład na temat mandragorów, a ty nagle ot tak zasypiasz.
- Spójrz, co
to jest? – zapytała zdziwiona blondynka
- Wygląda na
proszek, ale nie mam pojęcia co to jest. Hmm, dziwne - powiedziałam
- Rzekłabym,
że to więcej niż dziwne. – wtrąciła Dorcas- Chyba ktoś maczał w tym palce,
tylko pytanie kto.
- Stawiam na
Huncwotów, nie zdziwiłabym się gdyby to była właśnie ich sprawka –odparłam
patrząc w stronę Pottera. Był on nadzwyczaj spokojny. Uważnie czytał podręcznik
zamiast, jak zwykle gadać z Blackiem. Wszyscy są jacyś dziwnie normalni.
- Nie, to
nie oni – oznajmiła pokrótce Ann - Siedzą w drugim końcu sali, a poza tym od
rana nie robią żadnych głupstw.
Reszta zajęć
zleciała nam na poszukiwaniu winowajcy. Nie miałyśmy żadnego pomysłu, aby
znaleźć sprawcę.
Po dzwonku
wyszłyśmy na jasne błonia. Na dworze panowała głęboka jesień. No tak jest już
listopad, robi się coraz zimniej. Zanim się obejrzymy Hagrid będzie wnosił choinkę do Wielkiej Sali.
Owinęłam sobie wokół szyi gruby wełniany szalik, który dostałam od mamy niecały
miesiąc temu. Załamana usiadłam na ławce przy jeziorze. Dziewczyny cały czas
zawzięcie dyskutowały na temat dzisiejszego poranka.
- Dorcas,
nie możemy podejrzewać Ślizgonów, bo masz takie widzi mi się. Musimy mieć
jakieś dowody – krzyknęła lekko zirytowana Ann.
- Chrzanić
to. Ktoś zrobił Lilce głupi kawał, a ja jestem niemal pewna, że to sprawka
Smarkerusa.
- Dorcas! –
upomniała przyjaciółkę Ann
Lecz było za
późno. Niestety usłyszałam wypowiedziane przez nią słowa. Gwałtownie wstałam z
ławki i ruszyłam w stronę zaskoczonej brunetki.
- Odwołaj to
co powiedziałaś – krzyknęłam stając naprzeciw Dorcas.
- Niby
dlaczego. Mam prawo mówić to, co myślę.
Lily, przez kogoś Gryffindor stracił 15 punktów!
- Wcale mnie
to nie obchodzi. Severus jest moim przyjacielem, nie pozwolę, abyś go obrażała-
powiedziałam czerwieniąc się ze złości na twarzy.
Ze strony
Zakazanego Lasu nadszedł powiew zimnego powietrza. Ciarki przeszły przez całe
moje ciało. Zauważyłam, że Ann zaczyna nie podobać się zaistniała sytuacja.
- W takim
razie nie pozostaje mi nic innego do roboty, jak cię chwilowo unieszkodliwić.
Lily to dla twojego dobra, mam nadzieję, że nie będziesz miała mi tego za złe.
- Nie, nie
rób tego – szepnęła Ann próbując powstrzymać brunetkę.
W tej samej
chwili Dorcas wyciągnęła różdżkę i wycelowała nią w moją stronę.
- Petrificus
Totalus – krzyknęła rzucając we mnie zaklęciem obezwładniającym
Ja
byłam szybsza, zanim brunetka dokończyła wymawiać formułę, zastosowałam
tarczę. Czar wymierzony w moją stronę
odbił się ode mnie i trafił w Dorcas. Usłyszałam krzyk, spojrzałam w stronę
Ann, która klęczała nad moją przyjaciółką. Nagle z zamku wybiegli Huncwoci.
Wydawało się, że przyglądali się całej tej sytuacji. Dla mnie czas się
zatrzymał. Upadłam na kolana. Zaczęłam drżeć i rozpłakałam się. Po chwili
poczułam jak czyjeś silne ramię podnosi mnie z ziemi i niesie w kierunku zamku.
Obejrzałam się za siebie. Nad Dorcas klęczał roztrzęsiony Black, który
wydzierał się na wszystkich dookoła. Ann płakała w koszulę Lupina. Odpłynęłam,
nic nie czułam, nic nie słyszałam.
Obudziłam
się w Szpitalnym Skrzydle. Musiało być późno, ponieważ na dworze panowała
ciemność. Zajęło mi chwilę, aby przypomnieć sobie, co się stało. Poczułam
pojedynczą łzę spływającą po moim policzku.
- Dorcas… -
szepnęłam
- Cii, już
wszystko dobrze – usłyszałam
Obróciłam
głowę. Obok mnie siedział Potter. Na drugim krześle leżała kurtka Ann.
- Co się
stało? Chcę wiedzieć wszystko. – powiedziałam w stronę Pottera.
Razem z
chłopakami przechodziliśmy przez Błonia, gdy nagle Remus zauważył błysk nadchodzący ze strony jeziora.
Zaciekawieni pobiegliśmy w tamtą stronę. Zauważyłem blondynkę klęczącą nad …
nad ciałem Dorcas. Domyśliłem się, że
to Ann. Oznaczało to, że jesteś tam również ty.
Black podbiegł do brunetki, Remus ruszył w stroną blondynki a ja
podniosłem cię z ziemi i przyniosłem tutaj. Potem zemdlałaś. Spałaś chyba z
sześć godzin.
- Ale co się
stało z Dorcas, wszystko w porządku? – spytałam zaniepokojona
- Wszystko
okej. Pani Pomfrey szybko zadziałała, a poza tym to było tylko zaklęcie
obezwładniające. Teraz Dorcas leży za tamtą kotarą, widzisz? Pewnie nie śpi
przy tych hałasach. Resztę sama ci opowie. Pogadajcie sobie. Ja idę do Ann.
Teraz jej kolej czuwania.
- Dobranoc.
– oznajmił Potter
- Czekaj,
dzięki za wszystko… James – powiedziałam w stronę znikającej postaci.
Nie mogłam
się zdecydować. To co zaszło pomiędzy mną a Dorcas nie powinno mieć miejsca. Ja
się tylko broniłam. Dlaczego ona to zrobiła? Co miała na myśli? Tyle pytań. Nie
ma to jak gadać z samym sobą. No trudno, trzeba to wyjaśnić.
- Dorcas,
śpisz? – zapytałam cichutko siadając na łóżku.
- Nie, nie
śpię Lily – odpowiedziała słabym głosem.
- Chyba
musimy pogadać, wyjaśnić to wszystko – szepnęłam niepewnie
- Lilka, ja
nie wiem co się ze mną stało. To nie byłam ja. Podejrzewam, że ktoś to
zaplanował. Black zauważył niewielką
plamę na moim płaszczu. Ann poszła z Remusem do Slughorna i to potajemnie
zbadali. Ponoć jakiś eliksir, musiałam wypić coś zatrutego. Teraz Black chodzi
wkurzony i szuka sprawcy. Myśli, że to ta sama osoba, która dała ci tamten
proszek.
Przepraszam,
naprawdę mi głupio – tłumaczyła się.
Wstałam z
łóżka i podeszłam do przyjaciółki. Usiadłam obok niej i ją przytuliłam.
Siedziałyśmy tak przez chwilę.
- Wiesz
która godzina? – spytałam
- Pewnie już
późno, a tak przy okazji, to mamy stawić się jutro u Dumbledore’a – powiedziała
poważnie brunetka.
Nie mogłam
wytrzymać. Obie wybuchnęłyśmy śmiechem, który rozszedł się jak echo po pustym
oddziale.
- No to
czeka nas miła pogawędka – oznajmiłam szczerząc się do Dorcas.
Kilka minut
później dołączyła do nas Ann. Razem siedziałyśmy na jednym łóżku i opowiadałyśmy
sobie śmieszne historyjki. W końcu straciłyśmy rachubę czasu i zasnęłyśmy.
Siedziałam
pod wielkim drzewem, dookoła mnie, ani żywej duszy. Wstałam, zaczęłam chodzić
wokół wielkiego dębu. Zza lini drzew wyszedł wielki centaur. Mierzył do mnie z
łuku. Bałam się. Skryłam twarz w dłoniach, przeniosłam się w zupełnie inne
miejsce. Było ciepło. Czułam lekki oddech na swojej ręce. Otworzyłam oczy i
zobaczyłam śpiącą Dorcas, na której leżała skonana Ann. Uśmiechnęłam się sama
do siebie. Wstałam i poszłam do pani Pomfrey. Po wypisaniu ze Skrzydła
Szpitalnego udałam się do dormitorium. Wzięłam długi prysznic. Czułam, jak woda
zmywa ze mnie wszystkie problemy i troski. Spojrzałam na zegar, dziesięć po
ósmej. Wyszłam z Pokoju Wspólnego i poszłam odwiedzić Dorcas. Dziewczyna
właśnie wychodziła z gabinetu
pielęgniarki. Razem z Ann udałyśmy się na śniadanie.
W Wielkiej
Sali panowała wrzawa. Pierwszoroczni pałętali się pod nogami i nie można było
jak przejść. Usiadłyśmy na naszych stałych miejscach i zaczęłyśmy pałaszować.
Nagle do Sali wpadli Huncwoci. Znów byli dziwnie spokojni. Tylko Remus był
lekko zdenerwowany.
- Cześć
dziewczyny, jak tam zdrowie? – spytał Potter.
- Wszystko
gra – odpowiedziałyśmy chórem.
Syriusz
zajął miejsce koło Dorcas, a Lupin usiadł obok nas. James i Peter zniknęli.
- Remus co
jest grane? – zapytałam przyjaciela.
- Lily,
wszystko jest w porządku, nie musisz się o nic martwić. Teraz przepraszam, ale
muszę już iść – oznajmił wstając od stołu.
- To dopiero
jest dziwne, no nie? – spytała zmartwiona blondynka
- Nie
przejmuj się, dowiem się o co chodzi – powiedziałam uśmiechając się do
przyjaciółki.
Po śniadaniu
razem z Dorcas udałyśmy się do gabinetu dyrektora. Ann musiała iść na eliksiry,
więc poszłyśmy we dwie.
- Owocowe
żelki – powiedziała profesor McGonagall.
- Proszę,
wejdźcie – powiedział Dumbedore usłyszawszy nasze kroki.
Powoli
weszłyśmy do środka. W gabinecie dominowały ciepłe kolory. Większość ścian była
w kolorze brązowym bądź beżowym. Było tu bardzo przytulnie. Na ścianach wisiały
portrety byłych dyrektorów Hogwartu, a Tiara Przydziały spoczywała na wysokiej
półce. Moją uwagę przykuł piękny Feniks siedzący na biurku dyrektora.
- Słyszałem
o tym co się stało, razem z profesor McGonagall postanowiliśmy was ukarać.
Takiego czynu nie można puścić płazem. Niestety kara nie będzie należała do
łatwiejszych. Jutro wieczorem podczas pełni księżyca udacie się do Zakazanego
Lasu. Hagrid zaprowadzi was do wielkiego dębu. Tam będziecie musiały spędzić
noc, chyba że znajdziecie drogę do zamku za pomocą wskazówek pozostawionych
przez Hagrida. Gdybym to ja wymierzał karę byłaby ona zapewne mniej surowa, ale
pani profesor była nieugięta – powiedział z uśmiechem Dumbledore.
- Teraz
zmykajcie do Pokoju Wspólnego – dodał po chwili.
- Oczekuję
was jutro w moim gabinecie punktualnie o 20.30 – oznajmiła profesorka.
Razem
z Dorcas zbiegłyśmy szybko po schodach i udałyśmy się w kierunku Pokoju
Wspólnego Gryfonów.
- Ale
wyszło. Ja nie mam zamiaru siedzieć w lesie, zwłaszcza w Zakazanym Lesie –
odparła Dorcas.
- Ciekawe czy McGonagall sama na to wpadła. Nie
mogła wymyślić nic lepszego, nie ma to jak szlajać się po ciemnicy –
powiedziałam
- Dobra,
koniec tego marudzenia. Chodźmy na zajęcia – zaproponowała brunetka.
Dzisiaj był
strasznie ciężki dzień. Zielarstwo już za nami, ale mamy jeszcze dwie godziny
wróżbiarstwa, eliksiry i obronę przed czarną magią i transmutację. Na dodatek
dzisiaj sprawdzian z eliksirów. Na wróżbiarstwie usiadłyśmy we trójkę na końcu
sali. Opowiedziałyśmy Ann o naszej „karze”. Trochę się przeraziła, ale po
chwili powiedziała:
-
Dziewczyny, idę z wami.
- Jesteś
tego pewna? Będzie ciemno, zimno i strasznie – poinformowałam przyjaciółkę.
- Tak, poza
tym, Remus i tak się mną już nie interesuje. Nie wiem co mu strzeliło do głowy,
ale już się do mnie nie odzywa. W takim razie ja też go olewam – powiedziała
wesoło.
Reszta dnia
zleciała bardzo szybko. Sprawdzian z eliksirów był bardzo łatwy. Nawet Syriusz
dostał zadowalający. A to dopiero sukces. Pod koniec dnia poszłyśmy z chłopakami nad
jezioro. Nie było z nami Lupina i Petera.
- No to
macie przechlapane, nie zazdroszczę wam – pocieszył nas Black
- Dzięki,
nie ma to jak pocieszenie – odpowiedziałam pokazując mu język
- No co
Ruda, tylko mówię jak jest, do bani – odparł
- Koniec
tego gadania, co wy na to, aby wyskoczyć do Hogsmeade? – zaproponował Potter
- Czemu nie?
– powiedziała Dorcas- tylko trzeba by zabrać z nami Ann i Remusa. Coś się
między nimi stało.
- My nawet
chyba wiemy co – powiedział smutno Syriusz
- No to
mówcie, już! – krzyknęła Dorcas łapiąc Blacka za rękę.
- Nie
możemy, to tajemnica- powiedział zamykając usta zdziwionej Dorcas
pocałunkiem.
Cichutko
wstałam i zaczęłam iść w kierunku potężnego zamku. Obejrzałam się za siebie i
spojrzałam w stronę Zakazanego Lasu. Na samą myśl o jutrzejszym wieczorze
zrobiło mi się słabo. Zaczął padać deszcz. Szybkim krokiem ruszyłam do zamku
nie mając pojęcia o tym, że ktoś zza linii drzew obserwuje każdy mój ruch…
Ciekawa ta kara ale brakuje mi Severusa i Lily :(
OdpowiedzUsuńA mi nie !!! Fu fu fu
OdpowiedzUsuńW Hogwarcie nie było "czwórek" itd. Mieli inne oceny np. Powyżej Oczekiwań, Nędzny czy Troll ;D
OdpowiedzUsuńPoprawione. Po 2 latach, ale zawsze :D
UsuńJa cię zabiję McGonagal!
OdpowiedzUsuń