Razem z Dave’em i jego przyjaciółmi wsiadłam do pociągu.
Tam szybko znaleźliśmy wolny przedział. Usiadłam obok mojego chłopaka i oparłam
się o jego pierś.
— Lily... – powiedział
cicho Max – O co chodzi Potterowi?
— Szczerze to ja nie
wiem. Najpierw wszystko było ok. Nawet zaczynałam go lubić. – Gdy tylko to
powiedziałam, usłyszałam ciche „Uuu, Dave powinieneś być zazdrosny”, a po
chwili jeszcze „Au, kretynie, to bolało” wypowiedziane tym samym głosem. Nie
zważając na to kontynuowałam. – A potem nagle z dnia na dzień zaczął się
zachowywać jak palant, czyli ogólnie tak jak wcześniej, a nawet gorzej.
— Jak dla mnie Lil, to
jest po prostu zazdrosny. – skwitował Roger.
— Niby o co? – spytałam
sceptycznie. O ciebie, idiotko. Siedź cicho, ja rozmawiam.
— O ciebie Lil, o
ciebie. – odpowiedział Scott. A nie mówiłam?
— Dlaczego niby miałby
być o mnie zazdrosny? Przecież podobno mu przeszło.
— Najwidoczniej nie. –
stwierdził Chris. – Widzisz Ruda, on chce cię mieć. Jesteś dla niego jak nigdy
niezdobyte trofeum. Może mieć każdą, ale nie ciebie. Działasz mu na ambicje i
tyle moja droga.
— Żadna „moja droga” przyjacielu. Lil jest moją
dziewczyną. – zdenerwował się Dave.
— Spoko stary. Po prostu taki zwrot, nie próbuję
ci laski odbić, ani nic. Lil, chyba się nie obraziłaś?
— Jasne, że nie. Dave
jest po prostu ciapkę przewrażliwiony na moim punkcie. – W tym momencie Chook
posłał mi wściekłe spojrzenie. – Nie irytuj się kotku, nie miałam nic złego na
myśli. – Odwróciłam się do chłopaka i pocałowałam go w policzek, aby go udobruchać.
— Wybaczam ci
czarownico jedna, ale następnym razem nie przekonasz mnie tak łatwo.
Słysząc jego oświadczenie wszyscy wybuchnęli
śmiechem, a Max stwierdził ironicznie „Jasne, jasne”. Po chwili do ogólnej
radości dołączył także Dave. Żadne z nas nie mogło się opanować. Co ktoś
przestawał się śmiać, to znowu nim wybuchał, gdy tylko spojrzał na jedną z
pozostałych rozchichotanych osób. Ucichliśmy dopiero po kilku minutach, gdy nie
mieliśmy już dłużej sił na śmiech.
Podniosłam się z siedzenia, trzymając się za brzuch, po
czy wyszłam z przedziału, oznajmiając chłopakom:
— Idę się przejść.
Wracam za kilkanaście minut.
Idąc korytarzem nadal się uśmiechałam. Nie ma co, z nimi
nigdy nie będzie nudno. Doszłam do końca wagonu, po czym zawróciłam. Sama już
nie wiem, po co poszłam na ten spacer. Skleroza w tak młodym wieku? To co
będzie na starość. To może mnie oświeć i powiedz mi, co chciałam
zrobić. Chciałaś zobaczyć, jak dziewczynom idzie „przemawianie do rozumu
temu kretynowi.” Serio? To był cytat. Czy z tobą na pewno jest
wszystko w porządku? A co martwisz się o mnie? O siebie. Nie
zapominaj, że co ty to i ja. Super, ale serio tak mówiłam? Nie nabijasz
się ze mnie? Nie nabijam. Nie mówiłaś, ale myślałaś, taki szczególik. Aha.
A teraz cicho. Potrzebuję chwili samotności.
Czy ja naprawdę mogłam zapomnieć o czymś, co wydarzyło
się przed chwilą? Oby nie. Może to tylko chwilowe. Oby to nie był jeden ze
skutków ubocznych tamtego wypadku.
Na szczęście moja amnezja już minęła. Pamiętałam
dokładnie całe swoje życie. Swoich znajomych, przyjaciół, wrogów, naukę i w
ogóle wszystko. Tylko to wnerwiające sumienie. Może da mi ono kiedyś spokój. Nie
ma szans. Spadaj. Niby dlaczego? Co cię nie lubię. Ej! Nie bądź
wredna. Bo co?
Moją dysputę z samą sobą przerwało pojawienie się
pielęgniarki. Podeszła do mnie i spytała:
— Czy już wszystko
dobrze panno Evans?
— Tak pani Pomfrey.
Pamięć mi wróciła i czuję się dobrze.
— Czy poza chwilową
amnezją zauważyłaś u siebie jakieś nietypowe objawy.
— Nie. – O „sumieniu”
wolałam nie wspominać. Jeszcze uznałaby mnie za wariatkę.
— To dobrze. Jednak
Lily, jak pewnie wiesz podaliśmy ci odtrutkę na zatrucie Kaustisch Ätzgifte,
ale eliksir ten może powodować wiele skutków ubocznych.
— Jakich? – zapytałam
kobietę przerażonym głosem.
— Są to: krótkotrwała
amnezja, lekkie zmiany osobowości, które ustępują w ciągu kilku tygodni lub
miesięcy, nazbyt emocjonalne reakcje, utrata pamięci krótkotrwałej,
irracjonalne zachowanie, koszmary, częste bóle głowy, nudności, bezsenność i
coś określane mianem „wkurzającego głosiku w głowie”. Zazwyczaj wszystkie
objawy znikają po dwóch lub trzech miesiącach. Za najpoważniejsze uznawane są
utraty pamięci, zmiany osobowości, irracjonalne zachowania, bo wszystkie
wskazują na to, że antidotum zostało podane późno i mózg został uszkodzony.
Gdybyś zauważyła któreś z nich u siebie to zgłoś się do mnie. – poleciła mi
Pomfrey.
— A co z resztą
objawów?
— W razie nudności,
bezsenności, czy bólów głowy przyjdź do mnie po odpowiedni eliksir, koszmary i
emocjonalne reakcje znikną same, a głosik w głowie zignoruj, sam zniknie po
kilku miesiącach.
— Aha. Dziękuję pani.
Pielęgniarka wyszła. A ja byłam wniebowzięta, że jednak
nie jestem szalona. Co prawda reszta skutków ubocznych mnie trochę przeraża,
ale może nie wystąpią.
Jeśli to się kiedykolwiek powtórzy to zgłoszę się do
Pomfrey. Ale prawdopodobnie spowodowało to po prostu zmęczenie, w końcu nie
spałam wczoraj zbyt dobrze.
Ruszyłam w kierunku przedziału, w którym siedziałam z
Dave’em. Po drodze minęłam przedział Huncwotów. Co dziwne nie było w nim
Pottera. Ann i Dorcas nadal siedziały u chłopaków, więc mi pomachały, tak samo
zresztą jak Remus i Black. Peter z kolei jadł i mnie nie zauważył. Odmachałam i
poszłam przed siebie. Niestety nie spojrzałam w tamtą stronę i wpadłam na
kogoś. Aby złapać równowagę oprałam się o ścianę. Po kilku sekundach usłyszałam
wściekły głos:
— Ślepa jesteś Evans,
czy nie umiesz chodzić?
— Ani jedno, ani drugie
Potter. Nie zauważyłam cię. Przepraszam. – odpowiedziałam nie dając się ponieść
emocjom. Miałam go, co prawda, ignorować, ale przeprosić wypadało.
— Jasne. Wielka panna
Evans jest tak zajęta szpiegowaniem moich przyjaciół, że nie zwraca uwagi na
nic wokoło, czy po prostu uznałaś, że taka drobnostka jak świat zewnętrzny nie
jest warta twojej uwagi?
— O co ci chodzi
Potter? Jaki ty masz problem? – zapytałam wkurzona. Kit z ignorowaniem go, to
jest niemożliwe. On jest zbyt irytujący.
— Ja nie mam żadnego.
Za to ty masz najwidoczniej sama ze sobą. – Chyba ujrzał moją zdezorientowaną
minę, bo kontynuował. – Co Evans, nie wiesz, o czym mówię? A myślałem, że wiesz
wszystko. Chodzi mi o to, że jesteś z Chookiem, a jednocześnie dajesz mi
nadzieję na to, że kiedyś będziesz ze mną, tylko po to, aby za chwilę podeptać
moje marzenia. Nie graj cholernej Femme Fatale Evans. A przynajmniej nie ze
mną. Na mnie już nie działają te twoje sztuczki wiedźmo. – Powie mi ktoś, o co
mu chodzi? Ja mu daję nadzieję, niby kiedy?
— Kiedy ci niby
pokazałam, że coś między nami było? Co Potter?
— Jak zerwałem z Monic,
a ty byłaś taka milutka, a potem mi jeszcze pomagałaś się pozbierać,
kokietowałaś mnie. Jesteś dwulicową, nic nie wartą suką Evans. I tyle. – To
zabolało. Naprawdę.
— Nie kokietowałam cię
Potter. Nawet nie potrafię tego robić. Po prostu wtedy byliśmy w dobrych
stosunkach i nie chciałam, żebyś cierpiał.
— Pieprzysz Evans. Nie
pleć bzdur.
— Ja plotę bzdury? Posłuchaj siebie Potter.
Och… To przecież nie możliwe. Jaśnie pan jestem – świetnym –graczem –w –
Quidditcha – i – kobiety – mnie – kochają Potter nie jest w stanie spojrzeć na
siebie obiektywnie! – wrzasnęłam. Słysząc moje słowa, chłopak spojrzał na mnie
z taką furią, że zaczęłam się go bać.
— Evans…— wysyczał
głosem tak lodowatym, że mógłby zmrozić piekło. – To, że ty taka jesteś, nie
znaczy, że ja też. Poza tym nie masz nic do powiedzenie. Takim jak ty powinno
się odbierać prawo głosu.
— Takim jak ja? O czym
ty mówisz Potter?
— Tak Evans, takim jak
ty. Bo ty jesteś po prostu szlamowatą suką. Ciekawe kiedy Chook przejrzy na oczy
i rzuci cię dla innej? – warknął Potter, po czym obrócił się na pięcie.
Jego ostatnie słowa mnie sparaliżowały. Dosłownie. Jego
wcześniejsze obelgi tylko mnie rozwścieczały i wywoływały falę bólu, bo
przecież kiedyś było inaczej. Ale to co powiedział przed chwilą, nie wywołało
we mnie gniewu. To mnie zabolało tak bardzo, że ledwo stałam na nogach.
Przecież on kiedyś bronił mnie przed takimi wyzwiskami. James Potter nawet w
stanie lodowatej furii nigdy nie nazwał mnie szlamą. Nigdy. I nie sądziłam, że
kiedykolwiek to zrobi. Przecież on nie popiera idei czystości krwi. Prawda.
Więc po co to powiedział? Chciał ci dopiec.
Możliwe, ale powoli do mnie zaczyna docierać, za kogo on
mnie uważa. W głowie co i rusz przebrzmiewają mi jego pełne jadu słowa. Po
mojej twarzy spłynęła pojedyncza łza, po chwili następna i jeszcze następna. Po
chwili nie mogłam już opanować wstrząsającego mną szlochu. Po jakimś czasie
usłyszałam kobiecy głos:
— Lily! O Merlinie Lily
co się stało?
Nie byłam w stanie odpowiedzieć, więc tylko pokręciłam
głową. Łzy zamazywały mi obraz i nie mogłam rozpoznać twarzy tej dziewczyny.
Może to była Dorcas lub Ann. Poczułam, jak dziewczyna pomaga mi wstać i ciągnie
mnie gdzieś. Nie opierałam się. Po chwili otworzyła drzwi jakiegoś przedziału i
wciągnęła mnie do środka, po czym sama tam weszła.
Usłyszałam, jak ludzie siedzący w przedziale wciągają
głośno powietrze i jak ktoś zrywa się ze swojego miejsca i mocno mnie obejmuje.
Uczepiłam się koszulki chłopaka i zaczęłam szlochać w jego ramię. Po chwili
mężczyzna zaczął szeptać:
— Lily, Lily, wszystko
będzie dobrze. Nie pozwolę, aby coś ci się stało, a ten, kto cię skrzywdził
poniesie karę. Nikt nie powinien ranić jakiejkolwiek dziewczyny, a już w
szczególności mojej.
Później już nic nie mówił, za co byłam mu wdzięczna. On
tylko przytulał mnie do siebie i głaskał po włosach. Po kilkunastu minutach
zaczęłam się uspokajać, a po kolejnych paru już całkiem przestałam płakać.
Wtedy Dave odsunął mnie od siebie i otarł kciukiem łzy z moich policzków.
Pogłaskał mnie jeszcze raz po głowie, po czym zapytał łagodnie:
— Jesteś w stanie
opowiedzieć nam, co się stało?
— Chyba tak. –
odpowiedziałam, zauważając, że w przedziale oprócz mnie, mojego chłopaka i jego
przyjaciół były także moje przyjaciółki, które wpatrywały się we mnie z troską.
— Na pewno? – spytała
cicho Ann.
— Tak. Może wtedy
poczuje się lepiej. Otóż… — streściłam im całe wydarzenie. Podczas tej
opowieści głos zadrżał mi parę razy, ale gdy skończyłam, poczułam się lepiej.
Przez chwilę wszyscy byli sparaliżowani. Spojrzałam na
Dave’a. Jego wzrok ciskał błyskawice. Podeszłam do chłopaka i gestem poleciłam
mu, żeby usiadł, po czym usiadłam na jego kolanach. Pierwsza odezwała się
Dorcas:
— Lily, mam nadzieję,
że zdajesz sobie sprawę, że Potter nie dożyje jutra.
— Szczerze to mnie to
nie obchodzi. Od dzisiaj w moim życiu, myślach i wspomnieniach nie istnieje
ktoś taki, jak James Potter. Możecie robić, co chcecie, to wasza decyzja.
— Słuszny wybór Lily. –
stwierdził Dave.
— Em… Chook, czy mógłbyś
się wstrzymać z zabijaniem Pottera do czasu powrotu do szkoły? – zapytała Ann.
– Chodzi o to, że my mamy już plan zemsty na nim w trakcie świąt, a wiesz, na
trupie to trochę trudno się mścić.
— Mogę. Ale pod jednym
wszakże warunkiem. – Spojrzałam na chłopaka z pytaniem w oczach.
— Jakim? – spytała Ann.
— Chcę zdjęcia.
Słysząc jego oświadczenie wszyscy wybuchnęli śmiechem,
nawet ja. Przyjaciele spojrzeli na mnie i wszyscy uśmiechnęli się szeroko.
Wtedy zrozumiałam, że nie ważne, co się stanie, oni zawsze będą przy mnie.
Niezależnie od tego, czy będzie wojna, czy pokój. Oni zawsze będą mnie
wspierać.
Wtedy oni wszyscy, jakby słysząc
moje myśli oznajmili:
— Nie martw się Lily.
Nigdy cię nie opuścimy.
Uśmiechnęłam się do nich szeroko, wiedząc, że mówią szczerą
prawdę. Po chwili Ann i Dorcas podniosły się ze swoich miejsc, oznajmiając:
— Idziemy do Huncwotów.
Reszta podróży upłynęła nam w całkiem miłej atmosferze.
Mniej więcej godzinę po wyjściu moich przyjaciółek dotarliśmy na dworzec Kings
Cross. Dave wyniósł mój kufer na zewnątrz, po czym przytulił mnie mocno i
pocałował, a po chwili wyszeptał:
— Do zobaczenia po
świętach, kochanie.
— Do zobaczenia, Dave.
Pomachałam jeszcze chłopakowi na pożegnanie, po czym
poszłam pożegnać się z Ann i Dorcas. Wyściskałam przyjaciółki mocno i życzyłam
im wesołych świąt. Potem podeszłam do stojących niedaleko rodziców. Mama
przytuliła mnie mocno, po cym powiedziała:
— Wypiękniałaś
córeczko. Powiedz mi, kto za tym stoi? — zapytała puszczając do mnie oczko.
— Właśnie Lily,
powiedz, bo będę musiał poważnie porozmawiać z tym chłopakiem.
Słysząc oświadczenie taty, tylko się roześmiałam i
przytuliłam go mocno. Gdy odsunęłam się od niego oznajmiłam:
— Nawet nie wiecie, jak
ja za wami tęskniłam.
— My za tobą też Lily,
ale nie rób nam więcej takich niespodzianek, jak ten twój wypadek. — Mama
pogroziła mi palcem.
— Przecież to nie było
specjalnie. Byłyśmy w Zakazanym Lesie na szlabanie i wilkołak mnie zaatakował.
— Gdy to powiedziałam rodzice wciągnęli głośno powietrze. — Nic mi nie zrobił.
Po prostu miałam pecha i wpadłam na trującą roślinę. Ale uzdrowiciele mnie
wyleczyli i nic mi nie jest. — dodałam, aby ich uspokoić.
— Wiemy. Twój dyrektor
do nas pisał, ale postaraj się więcej nie wpadać pod szpony wilkołaka, albo pod
trujące eliksiry w tym roku szkolnym. — poprosił tata.
— Jasne, że się
postaram. — odpowiedziałam.
Całą trójką poszliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu.
W drodze opowiedziałam rodzicom o wszystkim, co się działo podczas tych kilku
miesięcy. Znaczy się prawie o wszystkim, bo trochę skróciłam sprawę z Potterem.
Po około godzinie podjechaliśmy pod dom. Tam od razu
poszłam do swojego pokoju, po drodze rzucając krótkie cześć siostrze. Gdy
weszłam do pomieszczenia od razu wyjęłam z kufra prezenty gwiazdkowe i zaczęłam
je pakować, żeby potem jak zwykle nie robić tego na ostatnią chwilę.
Byłam właśnie w trakcie pakowania prezentu dla Dorcas,
gdy przerwało mi pukanie do okna. Gdy tylko je otworzyłam wleciała przez nie
sowa należąca do Remusa. Upuściła ona list na moją poduszkę, po czym odleciała.
Podniosłam pergamin z łóżka i zaczęłam czytać.
Droga Lily!
Niedawno dowiedziałem się, co zrobił
James. Nie ma słów, które mogłyby wyrazić, jak bardzo jest mi przykro.
Podejrzewam, że chciałabyś znać powody jego zachowania. Niestety niedane jest
mi wiedzieć, o co chodzi mu tym razem. Jednak sądzę, że po prostu zazdrości
Twojemu chłopakowi i dlatego wyżywa się na Tobie.
Nie wiem, czy w czymś Ci to pomoże, ale
zapewniam Cię, że razem z dziewczynami nie dopuścimy, aby do się powtórzyło.
Mam nadzieję, że nie uwierzyłaś w nic,
co James Ci powiedział, bo to są wierutne bzdury moja droga przyjaciółko.
Na koniec życzę Ci wesołych świąt.
Trzymaj się ciepło
Remus
Szczerze mówiąc, to ten krótki list
bardzo mnie ucieszył. Dzięki niemu wiedziałam bowiem, że pomimo mojej kłótni z
Potterem nadal mogę liczyć na wsparcie i zrozumienie Remusa. Zdecydowałam, że
podziękowanie za ten list wyślę mu jutro, razem z prezentem gwiazdkowym
Ale wiadomość od Remusa mnie nie
zaskoczyła. Znam go przecież doskonale i wiem, że nie porzuciłby przyjaźni ze
mną, tylko dlatego, że poważnie pokłóciłam się z Jamesem. Także to mnie nie
zaskoczyło. Jednak w prawdziwe zdumienie wprawiła mnie czarna sowa, która
wleciała przez nie zamknięte okno i upuściła mi list prosto do rąk.
Lekko drżącymi rękoma otworzyłam
kopertę, po czym zaczęłam czytać.
Cześć
Lily!
Pewnie
zastanawiasz się, dlaczego zdecydowałem się do Ciebie napisać. Otóż pomimo
tego, że mojej i Jamesa kłótni z Smar wybacz ze Snapem nie żałuję ani
trochę, to musisz wiedzieć, że nie pochwalam zachowania Jamesa. Ani tego,
jakimi inwektywami Cię obdarzył. Wiesz przecież doskonale, że ani trochę nie
popieram idei czystości krwi. Nie mam też pojęcia, co Rogacza napadło. Także
Ruda olej to, co Ci powiedział, trzymaj się.
Syriusz
PS
Wesołych świąt.
Ten list naprawdę mnie zaskoczył. Jednak bardzo
pozytywnie. Może jednak Dorcas ma większy wpływ na Blacka, niż sądziłam?
Nie wiem nawet czy zauważysz moje komentarze ale napiszę . Twój blog jest fantastyczny ! masz extra pomysł a na dodatek masz wielki talent do pisania ! Bardzo rzadko spotykam blogi o Lily i Huncwotach które mnie naprawdę zaciekawią . A twój on jest extra i kocham twój blog <333
OdpowiedzUsuńZauważam :D Co prawda po czasie, ale zawsze. I bardzo mi miło :D
UsuńJasne że Lily jest biedna, ale nie stawiaj cały czas Jamesa w złym świetle. Masz fajny blog - pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTrochę dziwne że James nazwał Lily szlamowata skoro kiedyś będą razem no ale to twoje opowiadanie. Poza tym spoko. Rogata
OdpowiedzUsuńEj weź nie rób z Rogacza takiego sukinsyna cały czas hehe... :D Opowiadanie ciekawe. ;P
OdpowiedzUsuńTeraz James przegiął!!!!!!!
OdpowiedzUsuńMuszę zgodzić się z osobą która napisała 3 komentarz. Snape'owi nie wybaczyła nigdy gdy ją tak nazwał a Potter... Zostawię to bez komentarza.
OdpowiedzUsuń-Tak Evans, takim jak ty. Bo ty jesteś po prostu szlamowatą suką. Ciekawe kiedy Chook przejrzy na oczy i rzuci cię dla innej? – warknął Potter, po czym obrócił się na pięcie. ~ James
OdpowiedzUsuńZabije cie ty durniu skończony!
Żebyś wiedział że Lily zaczęa coś do ciebie czuć!
PS: Wydaje mi się że to jednak nie jest James