piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 60 „Zwykły-Niezwykły dzień w szkole” część 1 z 2

Dziękuję serdecznie tym, co we mnie wierzą i ufają, niestety nie jestem w stanie wymienić z imienia, ale dziękuję kochanym Anonimom;)
Wczoraj był tu cały wywód, dlaczego nie zachęcają mnie niektórzy z Was do czytania, ale, że razem z końcówką rozdziału zniknął, a mi już przeszło, to napiszę tylko, że nie lubię, jak zarzuca mi się kłamstwo, naprawdę jest to przykre. Prosiłabym tylko o zrozumienie, moja szkoła naprawdę jest ciężka, każdego dnia jestem w domu najwcześniej o 17(raz się tak zdarza, bo tak to około 18, lub nawet po 20), a ja muszę jeszcze sypiać, bo przy tych max. 6 godzinach, to już od dawna permanentnie przysypiam. Mniejsza z tym są święta;)
Przepraszam, naprawdę, za to straszne opóźnienie, ale nie dało się inaczej.
Zapraszam do czytania i miłych świąt życzę, drugą część rozdziału, ponieważ mam WiFi na wyjeździe, będzie tak do środy. Wstawiłabym ją już teraz, ale wróciłam wczoraj wykończona po Wigilii klasowej i, o ile napisałam, o tyle nie zapisałam, a jutro wyjeżdżam o czwartej rano, więc muszę się jeszcze spakować.
Rozdział 60 „Zwykły-Niezwykły dzień w szkole”
            Przypomnienie rozdziału 59
- Pewnie wszyscy zastanawiacie się, po co was tu zebraliśmy – zabrał głos dyrektor. – Niestety nie mamy dla was dobrych wieści. Otóż poczynając od dzisiaj obowiązuje całkowity zakaz przebywania na korytarzach szkolnych po godzinie dwudziestej drugiej. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to nic nowego, jednakże od teraz wychowawcy będą sprawdzać, czy wszyscy jesteście w swoich dormitoriach, czy też przynajmniej pokojach wspólnych.
            Oczywiście ostatniemu zdaniu Dumbledore’a zawtórowały okrzyki protestu.
- Rozumiem wasze oburzenie kochani, ale możecie mi wierzyć, że z powodów, które zaraz wam wytłumaczę, jest to naprawdę konieczne. – I znów zaległa cisza, nie ma, co, profesor umie budować napięcie. – Poza tym to jeszcze nie koniec ograniczeń, które, w porozumieniu z Ministerstwem Magii, wprowadzamy. Najbliższe wycieczki do Hogsmeade zostają, ze względów bezpieczeństwa, odwołane. Szkoły zaś będą pilnować Aurorzy, tak na wszelki wypadek.
            Nikt się nie odzywał, absolutnie nikt. Wszyscy zastanawiali się, co dyrektor miał na myśli, mówiąc „ze względów bezpieczeństwa” i „na wszelki wypadek”. Ja wiedziałam. I chciałam zapomnieć.
- Pewnie chcecie wiedzieć, co miałem na myśli mówiąc o zapewnianiu wam należytego bezpieczeństwa i o środkach ostrożności, przedsięwziętych, aby zapobiec złu? – Mężczyzna westchnął głęboko. – Mamy wojnę moi drodzy, tym razem już naprawdę. Nie stoi ona jedynie u naszych drzwi, czekając na najlepszy moment, by uderzyć, o nie… Dzisiaj przechodzi prze próg i atakuje niczego niespodziewających się ludzi. Zagrożenie, które nadeszło tak niespodziewanie jest całkowicie realne i niewiele możemy zrobić, aby mu zapobiec.
            I wtedy zapanowała panika.
Koniec przypomnienia
            Reakcja uczniów na początek wojny była, łagodnie rzecz ujmując, gwałtowna. Część pierwszorocznych po prostu wybuchła płaczem, a za ich przykładem poszedł drugi rok i wiele starszych dziewcząt. Wiele osób patrzyło się tępo przed siebie, starając się przetrawić otrzymane informacje, bądź raz po raz zerkało na dyrektora, aby upewnić się, czy to nie jest po prostu jakiś okrutny żart. Nie był, niestety nie był. Byłam już święcie przekonana, że młodym czarodziejom nie uda się wyrwać z tego stanu otępienia, gdy szum rozmów, płaczów i krzyków przerwał profesor Dumbledore, ponownie zabierając głos.
- Moi drodzy, prosiłbym was jeszcze o chwilę uwagi. – Dyrektor odczekał, aż zaległa względna cisza, po czym znów zaczął mówić. – Przede wszystkim należy się uspokoić i spojrzeć na całą tę sytuację z góry. W Hogwarcie jesteście bezpieczni, nie ma, co do tego wątpliwości. Owszem Ministerstwo domaga się, aby Aurorzy pilnowali szkoły, ale ma to tylko wzmocnić już istniejącą ochronę, a nie wprowadzić nową, na miejsce nieistniejącej. Poza tym, możecie mi wierzyć, że nasi nauczyciele nie dopuszczą do tego, aby cokolwiek wam się stało. – Tutaj zawtórowały mu zgodne pomruki całej kadry. – Wierzcie lub nie, ale moje wcześniejsze ogłoszenie nie miało na celu wystraszenia was, co to, to nie. Chcieliśmy oswoić was z sytuacją i dać wam czas na przemyślenie tej sprawy. Tutaj jesteście bezpieczni, wasze rodziny na pewno otoczyły już wasze domy barierami ochronnymi. Jeśli wasi rodzice są niemagiczni, też nie macie się, o co martwić, w Ministerstwie Magii powstaje specjalny oddział mający na celu właśnie wznoszenie osłon wokół domów uczniów z rodzin mugolskich, który zacznie działalność już jutro rano.
            W tym momencie naprawdę mi ulżyło. Co prawda sama mogłabym wznieść jakieś bariery, ale dopiero po siedemnastych urodzinach, czyli, jakby nie patrzeć, w styczniu, a to jeszcze dobrych parę miesięcy.
- Niebezpieczeństwo czeka na Was dopiero poza szkołą, ale i na to postaramy się, tych, co będą chcieli, oczywiście, jak najlepiej przygotować. Od poniedziałku zaczyna działalność klub pojedynków, a profesor Robinson obiecał skupić się na praktycznej części Obrony Przed Czarną Magią, tak na wszelki wypadek. Zakaz używania magii w wakacje pozostaje, jednakże wyłączone od tego zostają wszelkie zaklęcia ochronne, które przyjdą wam do głowy i kilka zaklęć codziennego użytku, Ministerstwo obiecało ogłosić listę tych czarów w jutrzejszym „Proroku”.
            To już zostało przyjęte z powszechnym entuzjazmem, co wywołało słaby uśmiech na twarzy dyrektora.
- Cieszy mnie bardzo, że chociaż jedna z dzisiejszych wiadomości jest miła dla waszych uszu. A teraz, moi drodzy, życzę wam miłej nocy i proszę o jak najszybsze udanie się, jak najkrótszą droga – tu mężczyzna zerknął z uśmiechem na Huncwotów – do waszych dormitoriów.
            Przemowa Dumbledore’a zdawała się odnieść pożądany skutek, ponieważ już gdzieś w połowie większość uczniów się uspokoiła i zaczęła pomagać swoim przyjaciołom odzyskać wigor i odwagę.  Dzięki temu wszystkim stosunkowo szybko udało się zebrać w sobie i wyjść z Wielkiej Sali. Tym razem nawet sławna czwórka z Gryffindoru nie próbowała protestować i także udała się do Pokoju Wspólnego Gryfonów.
- I co o tym sądzisz, Lily? – spytał się mnie po drodze James.
- Sama nie wiem. Dyrektor trochę mnie uspokoił, ale prawdę mówiąc dalej się boję, że uda im się tutaj przedrzeć, nie ma rzeczy niemożliwych, czyż nie?
- To prawda, ale nie masz się, czego obawiać. Voldemort boi się Dumbledore’a. Wszyscy o tym wiedzą – pocieszył mnie chłopak. – Nie zaatakuje szkoły, wiedząc, że profesor tutaj jest, a przecież dyrektor prawie nigdy nie opuszcza Hogwartu.
- Prawie, James, prawie.
- No niby tak, ale przyznaj, że Voldemort musiałby z góry wiedzieć, kiedy Dumbledore będzie nieobecny, do tego potrzebowałby szpiega wśród osób, którym dyrektor ufa na tyle, by zawczasu powiadomić ich o swoim wyjeździe. Szczerze mówiąc wątpię, aby udało mu się kogoś takiego znaleźć.
- Też prawda.
            W tym momencie zdążyliśmy już dojść do schodów prowadzących do poszczególnych dormitoriów i zanim zdążyłam się pożegnać, Potter złapał mnie za ramię i oznajmił cicho:
- Jak McGonagall sprawdzi już, czy śpicie, to odczekajcie chwilę i przyjdźcie do nas. Musimy to wszystko obgadać, a wczoraj, z wiadomych przyczyn, nie było możliwości.
- Dobrze – odparłam także przyciszonym głosem, po czym już głośniej dodałam – To dobranoc, James.
- Dobrej nocy.
            Szybko wbiegłam po schodach do swojego dormitorium, kątem okaz zauważając, że Huncwot robi dokładnie to samo. Gdy tylko otworzyłam drzwi do pokoju, poczułam, jak czyjaś ręka łapie mnie silnie za nadgarstek i wciąga do środka.
- Co tak długo? Nie pamiętasz, że miałyśmy zacząć planować urodziny Syriusza?
            Prawdę mówiąc zupełnie o tym zapomniałam, ale przecież o tym przyjaciółce nie powiem.
- Jasne, że nie, po prostu James mnie zagadał, mówi, że mamy przyjść do nich do dormitorium, kilkanaście minut po tym, jak profesor McGonagall sprawdzi czy śpimy.
- Spoko, a teraz, do rzeczy.
            Dorcas już w wakacje dogadała się z Huncwotami, oni mieli zorganizować jedzenie, picie i kawały, a my całą resztę, wliczając w to miejsce na urodziny. A jest, co świętować, w końcu to siedemnaste urodziny Blacka.
- No, więc tak. Wiem, że jeszcze prawie trzy tygodnie do dnia imprezy, ale jak wiadomo lepiej zacząć planowanie jak najwcześniej, bo zawsze się coś psuje. Wystarczy, że chłopcy za załatwienie jedzenia i tak dalej zabiorą się, co najwyżej dwudziestego drugiego września, mogę się o to założyć.
- Dor, są szanse, że Remus ich wcześniej do tego zmusi – wtrąciła się Ann.
- Wiem, kochana, ale niewielkie, sama przyznasz – odparła brunetka, która widząc potaknięcie drugiej dziewczyny, uśmiechnęła się tryumfująco. – Tak jak mówiłam, do rzeczy.
            Następną godzinę zajęło nam planowanie urodzin niejakiego Syriusza Blacka. Pokrótce ustaliłyśmy, że impreza odbędzie się w Pokoju Wspólnym, bo wiadomo, że będzie trwała nawet po ciszy nocnej i z Pokoju Życzeń mogliby nas po prostu wyrzucić, biorąc pod uwagę ostatnie ustalenia. Miałyśmy zamiar zaprosić Gryfonów od czwartego roku w górę, trochę Puchonów i Krukonów, w każdym razie tych, z którymi Łapa utrzymywał kontakty. Przez pewien czas zastanawiałyśmy się nad bratem Syriusza, ale biorąc pod uwagę ich ostatnie stosunki, jednogłośnie ustaliłyśmy, że to nie jest dobry pomysł. Tortem zajmą się Huncwoci, prawdopodobnie po prostu namówią skrzaty, żeby im go zrobiły. Dekoracje zrobi się magicznie, kiedyś przy okazji szukania czegoś w bibliotece znalazłam niezłą książkę na ten temat, więc nie będzie problemu.
Jeśli chodzi o prezenty, to każde z nas kupuje Łapie coś od siebie. Chcieliśmy, co prawda kupić mu jakiś wspólny prezent, ale nie bardzo wiedzieliśmy, co, więc zrezygnowaliśmy z tej propozycji.
            Przy podarunkach zaczęły się jednak problemu. No, bo kiedy mamy je niby kupić, skoro odwołali wycieczki do Hogsmeade? Zawsze była jedna w połowie września, więc nikt z nas nawet nie pomyślał o tym, żeby coś załatwiać w wakacje. Na szczęście Dorcas przypomniała sobie, że kiedyś, jeszcze przed Hogwartem, rozchorowała się tuż przed Bożym Narodzeniem i nie miała możliwości pójść z rodzicami na Pokątną, przez co także kupić prezentów dla rodziny. Przez cały tydzień chodziła zmartwiona, ale Alan przysłał jej pocztą reklamę czarodziejskiej sprzedaży wysyłkowej i udało jej się wszystko załatwić na czas. Postanowiłyśmy użyć tego samego sposobu i powiadomić o tym resztę naszej paczki.
- Wreszcie koniec – westchnęła Dorcas, zamykając notatnik, w którym zapisywała wszystkie nasze ustalenia, na wypadek, gdybyśmy o czymś zapomniały. – A teraz, czy pamiętacie naszą coroczną tradycję?
             A tak, przecież. Co roku pierwszego lub drugiego dnia szkoły sporządzałyśmy listę rzeczy, które chcemy zrobić w tym roku szkolnym. Prawdę mówiąc były tam pomysły tak odległe od siebie, że aż strach się bać. Przykładowo: podciągnę się z Eliksirów, a zmuszę wreszcie Syriusza, żeby przyznał się, co do mnie czuje. Co lepsze, obie napisane przez tę samą osobę. Ale tradycji musi stać się zadość, czyż nie? Starczy, że w zeszłym roku zabrałyśmy się za to dopiero w listopadzie, bo zapomniałyśmy we wrześniu, a przypomniało nam się tylko, dlatego, że Ann znalazła w swoim kufrze nasze postanowienia z, bodajże, drugiego roku.
            W każdym razie zabrałyśmy się do pracy, a efekty były bardziej niż zadowalające.
1.  Obiecuję, że przestanę krzyczeć na Syriusza, gdy nie ma ku temu powodów - Dorcas
Zaowocowało to gwałtownym kaszlem zarówno u mnie, jak i u Ann, na co nasza przyjaciółka tylko spojrzała na nas oburzona.
2. Wybiorę się z Remusem na tę wystawę, którą tak bardzo chciał zobaczyć – Ann
3.  Przestanę używać przemocy fizycznej na chłopaku mojej przyjaciółki, nawet, jeśli będzie mnie doprowadzał do szewskiej pasji – Lily
Tą obietnice wymogła na mnie Dorcas, zauważając, jak często szturcham Syriusza w ramię, gdy nie wie, kiedy się zamknąć, co następuje średnio, co dwie minuty.
4.  Zacznę wreszcie uważać na Historii Magii – Dorcas
Razem z Ann skwitowałyśmy to krótkim śmiechem, co roku któraś z nas składała tę obietnicę, czasami wszystkie. Tym razem czekało to tylko Dorcas, bowiem tylko ona dalej męczy się z tym przedmiotem, jest jej, bowiem potrzebny do dostania się na studia prawnicze, na które się uparła.
5. Będę jadła mniej czekolady – Ann
Ann uparła się, że zrzuci parę kilo, a my bezskutecznie próbujemy ją odwieść od tego durnego pomysłu. Możecie mi wierzyć, że ona naprawdę nie ma, z czego schudnąć, jest szczuplejsza ode mnie, a ja już wielokrotnie słyszałam, że jestem za chuda. Trzeba będzie zaangażować chłopaków w wbicie jej rozumu do głowy.
6.  Zapomnę o wszystkim, co mnie kiedykolwiek łączyło z Severusem Snapem – Lily
       Tutaj obie przyjaciółki popatrzyły na mnie ze współczuciem i poklepały mnie pocieszająco po ramieniu. Uzupełniałybyśmy listę dalej, ale nagle do naszego pokoju ktoś zapukał. Ann podniosła się, żeby otworzyć drzwi i po chwili do dormitorium weszła profesor McGonagall. Rozejrzała się, sprawdziła, czy wszystkie jesteśmy w pokoju i czy nie ma nikogo w nadmiarze, po czym życzyła nam dobrej nocy i wyszła.
       Nie byłyśmy się już wtedy w stanie skupić na liście, prawdę mówiąc wolałyśmy poszukać jakichś swetrów, nocami robi się już zimno, a przecież nie władujemy się chłopakom pod kołdry, bo mogę się założyć, że w nocy też będą jeszcze sprawdzać, czy śpimy.
       W każdym razie już dwadzieścia minut później, uzbrojone w zapalone różdżki, słodycze, puchowe kapcie i swetry pospiesznie narzucone na pidżamy, na paluszkach przemknęłyśmy do dormitorium naszych przyjaciół. Na miejscu drzwi otworzył nam, zdecydowanie zbyt pełen energii jak na tak późną godzinę, Syriusz.
- Wchodźcie, wchodźcie, drogie panie!
       Chłopak odsunął się lekko na bok, po czym otwierając drzwi, skłonił się z galanterią wpuszczając nas do środka, kontynuując swoją gierkę:
- Tak się cieszę, że wy, szanowne damy, zgodziłyście się zaszczycić naszą skromną komnatę swoją obecność i sprawiając tym mi i moim kompanom niezmierzoną przyjemność… Mphmm… - W tym momencie James zatkał przyjacielowi usta, uśmiechając się przepraszająco i tłumacząc:
- Zignorujcie idiotę, dziewczyny, najadł się szaleju, czy czegoś podobnego.
- Wypraszam sobie takie bezpodstawne insynuacje! – wykrzyknął z oburzeniem Syriusz, gdy tylko wyswobodził się z uścisku przyjaciela.
- Bezpodstawne, stary? Serio? A kto przez ostatnią godzinę chodził z kąta w kąt, mamrocząc coś o zielonych żelkach? Chyba nie ja?
- Chwilowe zamroczenie. Poza tym o tym myślałem głośno tylko chwilę, James – zaprotestował oburzony Łapa.
- Taa… Potem przyszedł czas na Fasolki Wszystkich Smaków, pralinki, gumy do żucia i każdy łakoć, jaki można wymyślić.
- Et tu, Brute, contra me, Luniaczku?
- Taka prawda.
       Słysząc odpowiedź Remusa, Syriusz odwrócił się plecami do swoich przyjaciół, niewerbalnie protestując przeciwko tak okrutnemu traktowaniu. Do takiego wniosku przynajmniej doszłam. Najwyraźniej pozostali Huncwoci też, gdyż tylko popatrzyli po sobie i pokręcili głowami, a Peter powiedział cicho:

- Eee tam… Za minutę mu przejdzie, wy w tym czasie się rozgośćcie. – Po czym wskazał ręką na w miarę ogarnięty, póki co, pokój.  

6 komentarzy:

  1. Od razu przepraszam za wcześniejsze komentarze, po prostu na chwilkę puściły mi nerwy, wybaczysz? ;)
    Rozdział trochę chaotyczny, można się pogubić, ale jak dla mnie bardzo fajny. Tak się spodziewałam,że Dumbledore coś wymyśli z ochroną rodzin mugolskich, ale w życiu nie pomyślałabym że(częściowo) zniesie zakaz używania magii poza szkołą. Rozumiem, specjalne okoliczności, wojna, ale nieźle mnie to zaskoczyło ;D
    Uuu, Syriusz ma niedługo urodziny! Będzie się działo :>
    Czekam na II część ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział. Podoba mi się ten pomysł z urodzinami. Tylko zauważyłam taki tyci błąd. McGonagall, a nie McGonnagal. Ale co tam każdemu może się zdażyć :)

    ~Julia

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział fajny, jak zawsze. na początku się pogubiłam, ale potem było OK. Czekam na II część. :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z innymi, też na początku się trochę pogubiłam. :D
    Rozdział spoko, ale szału nie ma. Wybacz, ale taka jest prawda :(
    Czekam na następną część pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Skończyłam czytać już cały blog i już jestem na bieżąco ;)
    Rozdział fajny i czekam na kolejnã część ;)
    PS. Wesolych Świąt !

    OdpowiedzUsuń