Napisałam. Nie jest wybitnie długi, ale nie chciałam go bez potrzeby przeciągać. Mam niejasne wrażenie, że mógłby być lepszy, ale to już sami oceńcie;)
Zapraszam do czytania i komentowania.
Asia
Kiedy wróciłam do dormitorium byłam
już w trochę lepszym humorze. Nadal byłam lekko zdołowana, ale przynajmniej
najgorsze już minęło. Z pomocą Jamesa Pottera. No, kto by pomyślał, że akurat
on mi pomoże? Na pewno nie ja. Chociaż z drugiej strony, jakby nie patrzeć, to
dotychczas zawsze starał się mi pomóc, a jeśli coś wywinął to za każdym razem
mnie później przepraszał. Także w sumie mogłam się domyślić, że to on. Poza tym
od jakiegoś czasu jesteśmy w dobrych stosunkach, więc niby, dlaczego miałby
chcieć to popsuć?
Uspokojona położyłam się do łóżka,
gdzie zmęczona wydarzeniami dzisiejszego dnia niemal od razu zasnęłam. Na
szczęście nie śniło mi się nic szczególnego.
Reszta egzaminów minęła mi raczej
spokojnie. Nawet nie były aż tak trudne, jak się spodziewałam. Jestem niemalże
pewna, że, o ile nie narobiłam głupich błędów, to poszło mi całkiem nieźle. Czas
pomiędzy SUMami zleciała mi bardzo szybko. Kiedy nie zajmowałam się powtórkami,
przyjaciele wyciągali mnie a to na dwór, a to do Pokoju Życzeń. Robili
wszystko, żebym nie miała zbyt wiele czasu na myślenie o tym, co wydarzyło się
po testach z OPCM. Zresztą, prawdę
mówiąc, byłam im za to bardzo wdzięczna. Wystarczy, że nie mogłam przestać
analizować tego, co się stało tuż przed snem.
Oczywiście za każdym razem, gdy Go
widziałam odżywały niechciane wspomnienia. Kiedy przed oczami migał mi emblemat
z wężem i krawat w zielone i srebrne paski wszystko do mnie wracało. Dlatego za
punkt honoru postawiłam sobie unikanie zarówno Jego, jak i pozostałych
Ślizgonów. Uznałam, że tak będzie najlepiej. Nie wiem, czy mam rację, ale nie
chcę nie potrzebnie cierpieć. To, co między nami było już nie wróci. W każdym
razie nie w najbliższym czasie. A On przecież był mi tak bliski…
- Koniec! Znowu myślisz o tym, o czym nie
powinnaś! Nigdy więcej żadnych myśli o nim! – rozkazałam sama sobie. Wiedziałam jednak, że na długo to nie pomoże. Wystarczy,
że położę się do łóżka, a moje myśli automatycznie zaczną zmierzać w tym
kierunku. Muszę sobie w niedługo znaleźć
nowy temat do rozmyślań, bo inaczej w najbliższym czasie zwariuję.
Z tym postanowieniem wstałam z łóżka
i zaczęłam się szykować. Co prawda dzisiaj jest sobota i nie mam zbyt wiele do
roboty, ale wypadałoby pójść na śniadanie i coś zjeść. Po wyjściu z łazienki
zorientowałam się, że moje współlokatorki nadal śpią. Obudziło to we mnie iście
diabelski pomysł.
Już chwilę później moje przyjaciółki
zerwały się z łóżek z wrzaskiem:
-
Chyba ci odbiło Lily!
Oczywiście obie ociekały wodą i
wyglądały naprawdę komicznie, więc wybuchłam szczerym i chyba zaraźliwym
śmiechem, bo już kilka sekund później dziewczynom udzieliła się moja wesołość i
przestały się boczyć. Jednak, kiedy wszystkie się uspokoiłyśmy znowu zaczęły
sarkać, jak ja mogłam im to zrobić, bo przecież wieki potrwa nim im włosy
wyschną, a musimy niedługo wychodzić i w ogóle, dlaczego nie obudziłam ich w
łagodniejszy sposób. Odpowiedziałam im na to, że po pierwsze włosy mogą sobie w
kilka sekund wysuszyć bardzo prostym zaklęciem, a obudzenie ich w inny sposób
nie wchodzi w rachubę, bo po prostu nie działa i tyle.
Na szczęście dziewczyny posłuchały
mojej rady i już kilkanaście minut później wszystkie razem poszłyśmy na
śniadanie. Usiadłyśmy przy prawie całkiem opustoszałym stole Gryfonów i
zajęłyśmy się jedzeniem. Prawie wszyscy zdążyli już zjeść posiłek, więc w
Wielkiej Sali było naprawdę niewielu uczniów. Jednak jak miało się za chwilę
okazać nie przyszłyśmy, jako ostatnie.
Otóż, gdy kończyłyśmy już jeść do pomieszczenia wpadł zdyszany
Glizdogon, a zaraz po nim kolejno James, Remus i Syriusz. Peter rzucił się na
jedzenie tak, jakby to miał być jego ostatni posiłek, Lunatyk i Potter po
prostu usiedli i zajęli się śniadaniem, za to Black opadł na krzesło z głębokim
westchnieniem, oparł głowę o ramię Dorcas i momentalnie zasnął. Dziewczyna
spojrzała na niego z politowaniem, po czym potrząsnęła chłopakiem lekko i
zakomenderowała:
-
Łapa, obudź się. Śniadanie trzeba zjeść.
Brunet obudził się, spojrzał na nią
nieprzytomnie, ale zaczął jeść. Wyraźnie było widać, że jeszcze chwila i zaśnie
z nosem w talerzu. Zerknęłam, więc pytająco na siedzącego naprzeciw mnie
Jamesa. Chłopak mrugnął do mnie, wyraźnie rozbawiony i wyjaśnił:
- A…
Bo szlaban sprzed SUMów mu przełożyli na po, żeby miał czas się przygotować i
teraz biedny wraca bardzo późno, to też chodzi cały czas niewyspany. Wiesz, jak
z nim jest. Jak pośpi mniej niż osiem godzin to przez cały dzień będzie ledwo
żywy.
Pokiwałam głową doskonale zdając
sobie sprawę, ze chłopak ma rację. Przy okazji przypomniało mi się też, za co
Syriusz dostał wspomniany szlaban. Otóż za podpuszczenie Se… Snape’a, aby
wszedł do tunelu pod Bijącą Wierzbą, co niemalże skończyło się tragicznie. Prawdę
mówiąc jak tak teraz o tym pomyślę, to aż dziwne, że nikt poza mną i chłopakami
o tym nie wie. W końcu to powinna być bardzo nagłośniona sprawa. Ale… Nikt nic
nie wie. Nie mówiłam o tym nic ani Ann, ani Dor, przekonana, ze same się
niedługo dowiedzą, a tu nic. Żaden uczeń nie zwrócił uwagi na karę Łapy, w
końcu Huncwoci często wpadają w tarapaty, i nie padło ani jedno pytanie o to,
co się stało. Poza tym On nie chciał mi powiedzieć, co go o mało nie zabiło, a
nie miałam wtedy ochoty rozmawiać o tym z Jamesem albo Blackiem. Jednak chyba
nadszedł czas, by to zrobić. Muszę się ich spytać zarówno o to, co niemalże
zabiło Ślizgona oraz co ma z tym wszystkim wspólnego Lupin, którego chwilę
przed tym wydarzeniem pielęgniarka zaprowadziła do tunelu pod drzewem.
Jak postanowiłam, tak zrobiłam.
Podeszłam, więc do Jamesa, pochyliłam się lekko i wyszeptałam mu do ucha:
-
Chodź ze mną. Musimy porozmawiać. – Po czym wyszłam z Wielkiej Sali z nadzieją,
że chłopak pójdzie za mną. Na szczęście się mnie posłuchał, bowiem już po
chwili mnie dogonił i spytał:
-
Zakładam, że nie chcesz, aby ktokolwiek nas podsłuchał?
-
Oczywiście, że nie – obruszyłam się.
- W
takim razie pozwól, że to ja będę prowadził.
Kiedy pokiwałam głową, odwrócił się
i poszedł przed siebie, a ja podążyłam za nim. Chłopak przeprowadził mnie przez
niemalże cały zamek, aż w końcu stanął przed pustą ścianą na siódmym piętrze i
zaczął chodzić w tą i z powrotem. Kiedy
przeszedł tak trzy razy, pojawiły się drzwi. James otworzył je i przytrzymał,
żebym mogła wejść do środka.
Usiadłam na czerwonej kanapie, po
czym, gdy James wszedł do środka, poklepałam miejsce koło siebie. Chłopak
podszedł do mebla i z wahaniem usiadł koło mnie. Widać było, że nie jest pewny
tego, o czym chcę z nimi rozmawiać.
-
Uspokój się – zaczęłam uśmiechając się do niego. – Nic złego się nie stało.
Słysząc moje słowa Rogacz wyraźnie
się rozluźnił, po czym spojrzał na mnie i spytał:
- O
czym, w takim razie, chcesz porozmawiać?
-
Powiedz mi James… Jak to się stało, że po pierwsze uratowałeś Snape’a?– Słysząc
moje pytanie chłopak spiął się ledwo zauważalnie. – A po drugie, dlaczego
Pomfrey chwilę wcześniej zaprowadziła do Bijącej Wierzby Remusa? – Drugie pytanie
było dla mnie niemniej ważne, ale wiedziałam, że James niekoniecznie mi na nie
odpowie.
- Na
pierwsze pytanie odpowiedź jest bardzo prosta Lily – odparł chłopak, widziałam
jednak, że pomimo lekkiego tonu był naprawdę spięty. – Nie znoszę go. Wręcz
nienawidzę, ale nie życzę mu śmierci. I odpowiadając na pytanie, które zaraz
zadasz, Syriusz też nie. Po prostu nie pomyślał o tym, jakie mogą być konsekwencje
tego, co powiedział Snape’owi. Jeśli zaś chodzi o drugie pytanie, to niestety
nie mogę ci powiedzieć, bo całkowicie zdradziłbym zaufanie Lunatyka, a nie chcę
stracić przyjaciela. Mam nadzieję, że to zrozumiesz – dodał uśmiechając się
smutno i patrząc na mnie z nadzieją w oczach.
-
Oczywiście, że to rozumiem, James. Nawet podejrzewałam, że nie będziesz mógł mi
odpowiedzieć. Jednak warto spróbować, czyż nie? – Widząc, że nie się nie
gniewam, Potter wyraźnie się rozpogodził. – Ale pozwól, że głośno pomyślę na
temat tego, o czym nie możesz mi powiedzieć. Przy okazji nie denerwuj się, nie
wymagam od ciebie, abyś mi cokolwiek mówił, po prostu muszę się komuś wygadać
na temat moich domysłów.
Trochę mijałam się z prawdą. Nie
miałam żadnych pomysłów na temat tego, o co może chodzić, ale zabranie wszystkich
informacji w jedno może mi pomóc, czyż nie? Poza tym nie wymagam od niego, aby
mi pomagał dojść do prawdy.
-
Dobrze, Lily – odpowiedział chłopak cicho. – Ale obiecaj mi, że do
jakichkolwiek wniosków nie dojdziesz, nie odwrócisz się od Remusa. On jest dobrym
człowiekiem. – Mówiąc to patrzył na mnie bardzo poważnie, a w jego oczach
płonął ogień, który mówił mi, że każdy go stwierdziłby inaczej miałby z nim
poważnie do czynienia.
- To
ci mogę na sto procent obiecać – odrzekłam łagodnie. – Remus jest także moim
przyjacielem, znam go doskonale i wiem, że nie skrzywdziłby muchy.
Kiedy do Jamesa dotarła moja
odpowiedź jego oczy się rozjaśniły, a sam chłopak uśmiechnął się do mnie, po
czym rozłożył się na kanapie, machnął zachęcająco ręką, po czym powiedział:
-
No, to powiedz mi, co ci chodzi po tej rudej główce.
-
Zignoruję przytyk do moich włosów i łaskawie powiem ci, co mam na myśli. Otóż…
Po pierwsze Remus znika, co miesiąc pod pretekstem odwiedzenia chorej mamy,
złego samopoczucie i paru innych. Jednak kiedy ostatnio, niby, pojechał do domu
On – James wyraźnie zauważył moją niechęć do nazywania Go po imieniu, bo
spojrzał wtedy na mnie znacząco – widział go idącego w kierunku tunelu pod
Bijącą Wierzbą. Trochę to dziwne, nie sądzisz? – Nie czekając na odpowiedź
kontynuowałam. – Poza tym zawsze przed swoim zniknięciem wygląda na chorego. Zawsze,
gdy wraca do szkoły jest zmęczony, poobijany i przybity. Ty często wspominałeś
coś o „małym, futerkowym problemie”, a nigdy nie widziałam, żeby Lunatyk miał zwierzątko.
– Teraz naprawdę mówiłam wszystko, co mi przyszło do głowy. Nieuporządkowany
strumień myśli zamiast pozostać w mojej głowie, wydostawał się nieprzerwany
ciągiem na zewnątrz przez moje usta. – Właśnie Lunatyk… Czy on lunatykuje? Czy
może jego ksywka nawiązuje do innych aspektów księżyca? – Kiedy powiedziałam to
zgoła niewinne zdanie James silnie pobladł i wyszeptał:
-
Lily, zostaw to… Czasami lepiej nie wiedzieć. – Chłopak był niemal kredowobiały,
nawet wargi miał pobladłe.
-
Jak zaczęłam to skończę. Kontynuując na temat księżyca. Kiedy ostatni raz
zniknął była pełnia, tak samo jak wtedy, kiedy ktoś w tunelu pod Bijącą
Wierzbą, do którego wszedł Lunatyk, zaatakował mojego byłego przyjaciela. Ktoś,
kto wył i kogo On określił, jako bestię.
Nagle zamilkłam, wszystkie wymienione przez mnie informacje i parę
niewymienionych połączyło się w jedno. „Była pełnia”, „jako bestię”, „ksywka
nawiązuje do innych aspektów księżyca”, „znika co miesiąc”, „wraca poobijany”, „mały
futerkowy problem”, „Obiecaj mi, że do jakichkolwiek wniosków nie dojdziesz,
nie odwrócisz się od Remusa. On jest dobrym człowiekiem.” Wszystkie te słowa kołatały się w mojej
głowie. Nagle zrozumiałam. Moje oczy się rozszerzyły, a na twarzy pojawił się
szok. Chwilę później wyszeptałam zmienionym głosem:
- On
jest wilkołakiem, prawda?
James spojrzał na mnie zbolałym wzrokiem,
a mnie przypomniały się wypowiedziane przez niego przed chwilą słowa „Czasami
lepiej nie wiedzieć”. Spojrzałam na Pottera, po czym spytałam cicho:
- James…,
Od kiedy wiecie? Bo zakładam, że reszta Huncwotów też wie. – Widząc, że chłopak
waha się, czy odpowiedzieć, dodałam – Ja i tak już wiem. Cokolwiek byś nie
powiedział nie sprawi, że nagle zapomnę.
-
Wiemy od dawna, Lily. I żadnemu z nas to nie przeszkadza. Musisz zrozumieć, że
to nie jego wina, on się o to nie prosił. To nie zmienia tego, kim…
-
Stop! – warknęłam. – Czy ty właśnie usiłujesz mi wytłumaczyć, że mam się nie
zrażać do Remusa z powodu tego, że odkryłam jego tajemnicę?
- No
w sumie, to tak? – odparł chłopak, najwidoczniej zdziwiony moim wybuchem.
-
Bardzo szlachetne. Tylko, że mnie nie obchodzi, kim lub czym on jest. Mam
gdzieś to, czy jest człowiekiem, wilkołakiem, wampirem, wilą, czy do jasnej
cholery szyszymorą! Bo jest przede wszystkim moim przyjacielem! Niezależnie od
tego, kim jest nie odwrócę się od niego! – wrzasnęłam wściekle. Po czym dodałam
już spokojniej – Znam go i wiem, że jest dobrym człowiekiem i, że nikogo by nie
skrzywdził. To niczego nie zmienia - podkreśliłam dobitnie. – A jedynie wyjaśnia
część niezrozumiałych dotychczas rzeczy. Na przykład, dlaczego wiedziałeś, żeby
dać mi tamten naszyjnik, kiedy szłyśmy na szlaban do Zakazanego Lasu albo,
dlaczego miałam wrażenie, że Remus obwinia się o to, co mi się stało. Nie
rozumiem, jak w ogóle mogłeś pomyśleć, że się od niego odwrócę. Przecież mnie
znasz. – Ostatnie zdanie wypowiedziałam ze smutkiem w głosie.
Słysząc moje słowa chłopak
zarumienił się głęboko i wymamrotał niezrozumiale coś, co przy odrobinie dobrej
woli można było wziąć za „przepraszam”. Poklepałam go delikatnie po
ramieniu, dając mu do zrozumienia, że nie jestem na niego zła, po czym
wyszeptałam:
-
Może chodźmy do wieży, muszę poważnie porozmawiać z Remusem.
James spojrzał mi w oczy, po czym
pokiwał głową, podniósł się, pomógł mi wstać, a następnie nie puszczając mojej
ręki wyszedł z Pokoju Życzeń i skierował się w stronę PW Gryfonów.
Kiedy doszliśmy na miejsce Potter
zaprowadził mnie prosto do swojego dormitorium, ignorując zdziwione spojrzenia
na widok naszych złączonych dłoni oraz mój szept „będą plotki”. Chwilę
później stałam już, więc w pokoju Huncwotów, na wprost Remusa, a moja odwaga zwiewała
w zastraszającym tempie. To nie tak, że bałam się Lupina, co to, to nie.
Obawiałam się rozmowy z nim, a przede wszystkim jego reakcji, a co jeśli będzie
wściekły? Postanowiłam, więc zakończyć swój problem jak najszybciej i
oznajmiłam:
-
Wiem, że jesteś wilkołakiem.
Remus najpierw spojrzał na mnie
zdziwiony, a później rzucił wściekłe spojrzenie Jamesowi. Widząc to dodałam:
- On
mi nic nie powiedział. Sama się domyśliłam – powiedziałam cicho, uśmiechając
się do niego.
- I…
Nie przeszkadza ci to? – spytał chłopak w reakcji na mój uśmiech.
-
Jasne, że nie? Odbiło ci?
-
Ha! Wygrałem! Po proszę dziesięć galeonów, Lunatyku – oznajmił bardzo
zadowolony Syriusz, pojawiając się znikąd. Gdy zauważył moje zdziwione
spojrzenie wyjaśnił: - Założyłem się z nim, o twoją i reszty dziewczyn reakcję,
gdy poznacie prawdę. Okazuje się, że miałem całkowitą rację.
- A,
niby jak miałybyśmy zareagować? Remus, znamy cię. Wiemy, jaki jesteś i naprawdę
nie ma znaczenia to, kim jesteś. Jak możesz w to wątpić?
-
Rozumowo zawsze wiedziałem, że nie będzie wam to przeszkadzało, Lily. Ale
zawsze się bałem, że się pomyliłem. Musisz zrozumieć, że dotychczas nie
spotkałem się z pozytywną reakcją na tę rewelację, pomijam tutaj oczywiście
Huncwotów, więc mam lekki problem z uwierzeniem, że to nie ma na nic wpływu –
stwierdził Lupin smutno.
-
Rozumiem. Ale nadal uważam, że mogłeś nam powiedzieć. Jak rozumiem Ann nic nie
wie?
-
Nie… Nie mam pojęcie jak jej o tym powiedzieć.
-
Normalnie. Przecież ją znasz tak samo dobrze jak ja. Doskonale wiesz, że nie
będzie jej to obchodziło. Może być tylko zła, że nie powiedziałeś jej wcześniej,
ale i to zrozumie – odpowiedziałam łagodnie.
-
Wiem…
-
Powiesz jej?
-
Tak, tylko nie wiem, kiedy.
- Jak
najszybciej. Nie powinieneś trzymać tego przed nią w tajemnicy. Jeśli sama się
domyśli, to wierz mi, że zareaguje znacznie gorzej. – Chłopak pokiwał ze
zrozumieniem głową, więc kontynuowałam, tym razem zwracając się do Syriusza. –
Odnośnie tajemnic… Powiedz mi Łapo, czy powiedziałeś Dorcas, za co masz
teraźniejszy szlaban? – mówiąc to uśmiechnęłam się słodko, jednak w moich oczach
błyszczały ogniki gniewu.
-
Nie… - westchnął chłopak cicho.
- A,
dlaczego? – spytałam lekko wkurzona.
-
Jak to, dlaczego, jak to, dlaczego? Przecież o na mnie żywcem obedrze ze skóry!
A ja jestem do niej bardzo przywiązany! – Nie wiem, czy mówił o Dorcas, czy o
skórze. Może o nich obu.
-
Syriusz… Jeśli jej sam powiesz to po kilku dniach złość jej przejdzie. Jednak,
jeżeli dowie się tego od kogoś innego, to faktycznie cię oskalpuje. Powiedz jej
to. Teraz – rozkazałam.
Chłopak zbladł jeszcze bardziej, ale
pokiwał głową i wyszedł z dormitorium z determinacją wypisaną na twarzy. Tuż po
jego wyjściu pozostali Huncwoci popatrzyli na siebie znacząco, po czym wybiegli
z pokoju, a ja wraz z nimi.
Tym sposobem poznałam miejsce, z
którego chłopacy mogli nas doskonale podsłuchiwać. Był to tunel prowadzący w
pobliże naszego dormitorium. Spojrzałam na nich z przyganą, ale Remus tylko
machnął ręką, wymamrotał bezgłośnie „później”, po czym wskazał na cienką
ścianę, zza której wydobywał się cichy i skruszony głos Syriusza.
-
Zrozum, Dorcas, że nie mogłem ci wcześniej powiedzieć. Nie było, kiedy…
-
Czy powiesz mi wreszcie, o co chodzi? – spytała moja przyjaciółka.
- No,
bo… Tak jakby… Podpuściłem Snape’a, żeby wszedł do tunelu pod Bijącą Wierzbą i
o mało nie zginął. A właściwie zginąłby, gdyby James go w porę nie wyciągnął –
wyrzucił z siebie chłopak.
Później zaległa cisza. A nie bez
powodu mówią, że cisza zawsze następuje przed burzą. Już po chwili rozpętało
się piekło.
-
Syriuszu Black! – usłyszeliśmy wściekły krzyk Dorcas. – Czy tobie na gacie
Merlina, już całkowicie odbiło?! Pomyślałeś o tym, co by było, gdyby coś mu się
stało?! Nie kłopocz się odpowiedzią! Oczywiste jest, że nie pomyślałeś! Od
czego masz tę głowę?! Zacznij jej czasami używać!
-
Przepraszam, Dor. Nie chciałem go zabić – wyszeptał chłopak cicho.
-
Wiem. – Głos dziewczyny przycichł i złagodniał, gdy usłyszała prawdziwy smutek
w słowach Syriusza. – Po prostu postaraj się następnym razem najpierw myśleć,
potem działać, dobrze?
-
Jasne. Bardzo jesteś wściekła?
-
Nie jestem wściekła, tylko trochę rozczarowana. Ale nie, nie bardzo – odparła dziewczyna.
Dalej nie słuchaliśmy. Kiedy okazało
się, że najgorsze już minęło zeszliśmy do salonu i rozsiedliśmy się na
fotelach.
-
Prawdę mówiąc sądziłem, że będzie gorzej – oznajmił Remus nawiązując do
rozmowy, którą przed chwilą podsłuchaliśmy.
-
Nie ty jeden – odparliśmy z Jamesem równocześnie.
Następną godzinę spędziliśmy na
rozmowie i grze w Eksplodującego Durnia. Po pewnym czasie dołączyli do nas
Syriusz i Dorcas, a kilka minut później pojawiła się również Ann. Widząc
blondynkę pochyliłam się w kierunku Remusa i wyszeptałam:
-
Musisz jej powiedzieć.
Chłopak pokiwał głową, po czym
podszedł do Ann, powiedział coś do niej cicho, a następnie trzymając ją za
rękę, zabrał ją do dormitorium chłopaków. Po chwili usłyszeliśmy dobiegający z
niego krzyk:
- I
ty dopiero teraz mi to mówisz?!
Słysząc to od razu tam poszliśmy, bo
cytując Syriusza skoro słyszeliśmy jego kłótnie z Dorcas, to, dlaczego, niby,
mamy sobie odpuścić podsłuchanie kłótni tej dwójki, która nigdy się nie kłóci?
Cóż, nie pozostawało nam nic innego, jak go posłuchać. Dorcas, co prawda nie
wiedziała do końca, o co chodzi, ale Syriusz szybko wytłumaczył jej wszystko
półgłosem. Wiedział, że Remus się nie obrazi, ponieważ i tak zamierzał
dziewczynę o wszystkim poinformować. A chłopaków prędzej ciekawość zeżre, niż
pozwolą sobie na opuszczenie takiego widowiska, jak kłótnia Ann i Lupina.
-
Nie wiedziałem, jak ci o tym powiedzieć… - odparł chłopak cicho.
-
Normalnie! Przecież mnie znasz! Wiesz, że nic mnie to nie obchodzi!
-
Wiem, Ann, ale mimo wszystko się bałem… Bałem się, że mnie odtrącisz z powodu tego,
kim jestem. Nie miało dla mnie w tym momencie znaczenia to, że znając cię
wiedziałem, że tego nie zrobisz.
-
Och, Remusie… - wyszeptała Ann z lekką przyganą w głosie. – Pamiętaj, że to nie
robi mi żadnej różnicy. Nie zamierzam cię zostawić ze względu na to, kim
jesteś, bo doskonale wiem, jaki jesteś. A jesteś wspaniałym i dobrym
człowiekiem. Koniec kropka. I kocham cię bez względu na wszystko.
- Ja
ciebie też kocham Ann, nawet nie wiesz, jak bardzo – wyszeptał z miłością w
głosie Remus.
-
Sądzę, że mogę mieć o tym pewne pojęcie – odparła dziewczyna ze śmiechem.
Tę romantyczną scenę musiał oczywiście
przerwać Syriusz wpadając do dormitorium z okrzykiem:
-
Wygrałem zakład!
Uwielbiam Syriusza <3 hahah
OdpowiedzUsuńA Dziewczyny bardzo łagodnie zareagowały na "Futerkowy problem" Troszkę mnie to zdziwiło, bo ja to pewnie byłabym wściekła, że dowiaduje się na końcu ;d
Ogólnie bardzo fajnie, tylko krótko ;(
Czekam na następny ;))
no, to teraz daję ci spokój na jakiś czas i nie będę cię torturować żebyś pisała, BO TA NOTKA PRZEBIJA WSZYSTKO!!! Czytałam opis tej scenki na co najmniej 6 blogach a tu proszę! Coś całkiem nowego.Bardzo podobał mi się pomysł z zakładem, a ja to bym pewnie zemdlała jakby mi Remus powiedział, że mam mały futerkowy problem ;) Krótko mówiąc: ładnie, składnie, oryginalnie i czekam na news ;)
OdpowiedzUsuńWiesz co? Ja Cię normalnie kocham za ten rozdział <3 On był cudowny i zgadzam się z powyższym komentarzem: ta notka przebiła wszystko! Rewelacyjnie opisałaś rozmowę Jamesa i Lily. Byłą taka prawdziwa, a kiedy sobie ją wyobraziłam... Po prostu świetna. No i oczywiście bardzo ciekawy pomysł z tym zakładem. Łapcia <33
OdpowiedzUsuńPoza tym cieszę się, że żadna z dziewczyn nie odrzuciła Luniaczka :).
Życzę jeszcze więcej weny i ciepło pozdrawiam! ;*
Jakie to miłe ze strony Jamesa, że tak szlachetnie postąpił wobec swojego przyjaciela i nie zdradził jego tajemnicy. Lily to zrozumiała i dobrze, że nie naciskała. Ale dedukowanie i połączenie różnych faktów dało do myślenia Lily. Poznała wreszcie sekret.
OdpowiedzUsuńNo i te kłótnie. Dobrze, że tylko na kazaniach się skończyło. W sumie to, Syriuszowi bym czymś mocnym przywaliła, aby zaczął myśleć... Ach, ci faceci:D No i cieszę się, że w końcu Ann się dowiedział. Dziewczyna powinna poznać prawdę i nie dziwię się, że była zła, że dopiero teraz o tym powiedział. Lecz i Remusa rozumiałam, bał się, po prosu.
Została jeszcze tajemnica przydomków Jamesa, Syriusza i Petera. Ciekawe, kiedy dziewczyny i ta sprawę poznają.
Życzę dużo wenki:*
Pozdrawiam:*
Przepraszam, że mnie powiadamiasz a ja nie piszę koment. Jakoś czasu nie mam, ale w końcu go zdobyłam i piszę. :D
OdpowiedzUsuńBlog strasznie mi się podoba. Choć lubię Huncwotów - a w szczególności Syriusza - to nie przepadam za opowiadaniami w tych czasach. Powód jest prosty - wtedy jeszcze nie ma tam Harry'ego. No ale oczywiście mam parę blogów o Huncwotach i Lily, które czytam i Twoje opowiadanie się do tego zalicza. xD Szczerze to nie wiem co jeszcze napisać. Blog podoba mi się i postaram się, aby komentować. W końcu doskonale wiem ile jedna komenta może zrobić. xD
Weny mnóstwo życzę :*** :D
Niezrównoważona
_____
[zaklinacze-dusz.blogspot.com]
Bo ja jestem Łapa. Hau Hau.
Pracująca na upadek Czarnego Kretyna od roku.
Uwielbiam Syriusza <3 On zawsze wie kiedy i gdzie "wpaść" :D
OdpowiedzUsuńRozdział krótki ale bardzo mi się podoba :) Nie bardzo mogę napisać teraz więcej, ale scena L&J w PŻ najbardziej mi się podobała :D Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
zabierałam się do tego od czerwca, ale w końcu napisałam pierwszy rozdział na moim blogu. Zapraszam do czytania i komentowania.
OdpowiedzUsuń[http://rudowlosa-i-rogacz.blogspot.com/]
nie chcę demotywować, bo blog jest genialny, ale ta notka była nie najwyższych lotów, niestety chyba najgorsza jaką dotychczas napisałaś, była trochę... banalna :/ ale to tylko moje zdanie, czekam na wątek L&J
OdpowiedzUsuńpoprzednie notki były genialne, brak mi 'sumienia' :( liczę na długą notę wysokich lotów, tak jak poprzednie i powrotu do wcześniejszej formy :* mam nadzieję że mój komentarz zmotywuje do porawy a nie zdemotywuje do pisania
Oczywiście, że nie demotywujesz;)
UsuńMnie osobiście podoba się rozmowa Jamesa i Lily. Reszta jest... Jaka jest, nic już nie poradzę. Mogę się tylko postarać, żeby następny rozdział był lepszy.
Odnośnie sumienia. Niestety już nie wróci. I tak już dosyć długo ciągnęłam ten wątek, a jak w którymś tam (sama nie pamiętam, którym) rozdziale wspomniałam, był to tylko efekt uboczny eliksiru.
Pozdrawiam
Asia-A&J
Wiem że nie wróci ale i tak mi go brak :D
UsuńCzekam na następny :)
Podobało mi się, szczególnie rozmowa Lily i Jamesa. Jednak chciałabym więcej Remusa. Oczywiście wiem, że to nie jest Twoja główna postać, jednak... Przydałaby się jakaś odskocznia. Czekam ze zniecierpliwieniem na Jamesa i Lily.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Hej, jestem tu nowa, dopiero niedawno trafiłam na ten blog. Bardzo mi się podoba. Fajnie opisujesz sceny i idealnie opisujesz sceny z bohaterami, uwzględniając cechy charahteru danego bohatera. Czytałam duzo blogów o takiej tematyce i w bardzo nieiwielu się to zdarzało. Choćby ostatnia scena z Remusem, Ann i Syriuszem. Cichy Remus na swoj sposb wyznaje Ann milosc a Syriusz oczywiscie musial wleciec z tym swoim:Wygrałem zakład. Fajne, bardzo. Czekam na NN.
OdpowiedzUsuńhej! To ja, Inna. Wkurzała mnie ta nazwa więc teraz będę pisać komentarze czasem pod pseudomimem Ollen, Magiczna, Ewuuś lub właśnie rudowłosa. Dobra. A teraz...
OdpowiedzUsuńJuż jest początek listopada, więc mogę zacząć Cię gnębić. Miałaś już napisać. Sorry, że Cię poganiam, ale ja jestem totalnie uzależniona od Twojego blogaska. Zgadzam się z powyższym komentarzem - idealnie oddajesz cechy charakteru bohaterów. Czyta się to z lekkością, jest ciekawie i jak dochodzę do końca to od razu się wściekam, że to tak szybko przeczytałam.Chcemy NN! Pisz szybko!
PS nie wiem czy już pisałam, ale ten rozdział był supcio ;)
PS² u mnie miał być NN, ale mam masę nauki( 1 gimnazjum) większość zadań piszę w ostatniej chwili, na kolanie, o sprawdzianach przypominam sobie na przerwie ;) no i co mam zrobić jak nie ściągę? Dziwne, rok temu byłam wzorową uczennicą xD Więc chyba zrozumiesz, że nie mam totalnie czasu ;(i do tego jeszcze brak weny...
No dobrze, poczekam jeszcze, ale jak nie będzie do 11.11.2012 godz.11.11 to się obrażam i to bardzo ;)
OdpowiedzUsuńHej, zaczęłam czytać twojego bloga i jeszcze nie dotarłam do końca ale cóż..nadrabiam. Bardzo ciekawie piszesz.. i nie mogę się wręcz doczekać co be dalej ;))
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://magiczne-zycie-evans.blog.pl/
pośpiesz się!Bo zaraz oszaleję xD
OdpowiedzUsuńdzisiaj jest 11. Rozdział miał być wczoraj, albo nawet przedwczoraj. I znowu jestem zawiedziona,że go dalej nie ma.Olej szkołę, tutaj czytelnicy wariują! :D
OdpowiedzUsuńBędzie za jakieś pół godziny, prawie skończyłam;)
UsuńAch ten Syriusz :)
OdpowiedzUsuńCóż mogę napisać? Wszyscy napisali już to co ja myślę, więc nie napiszę, że to było ekstra, że masz talent, że Syriusz jest cudowny, że Remus był uroczy.
OdpowiedzUsuńNapiszę tylko: kocham ten blog.
muszę chyba zostawać komentarz pod każdym postem bo to jest takie jksdbfkjsbhdnxjkcnzshbgfzsujdfbxkdjfbhzsign *.*
OdpowiedzUsuń