środa, 7 maja 2014

Rozdział 68 „Tylko czy nie mogłoby być tak zawsze?”

Wiem, że krótkie, ale to był taki ładny moment na zakończenie;) Musicie mi wybaczyć. Ostatnio mam trochę problem z pisaniem w tym fandomie, jak siądę i zacznę to już idzie, ale siąść trudno. Może pamiętacie, ostatnio pisałam, że nie przeczytałam żadnej mangi, cóż, to się zmieniło w czasie tej majówki;) Dobrze się czytało, ale mam kolejny fandom na głowie, bo nie udało mi się nie przeczytać kilku opowiadań, więc... Stąd też Petunia w tym rozdziale. 
Zauważyłam, że lubię opowiadania o rodzeństwie, które nie ma najlepszych stosunków, łagodnie rzecz ujmując w niektórych przypadkach, ale wszystko dobrze się kończy. Cóż poradzę, zawsze lubiłam szczęśliwe zakończenia. Dlatego, mimo, że raczej będę się trzymać kanonu, możecie być pewni, że o ile ostatni rozdział będzie raczej smutny, wszyscy wiemy dlaczego, to epilog raczej optymistyczny. Już zaplanowałam. Co jest dziwne, bo co będzie w rozdziale 69, który będzie tak około 19 maja, to jeszcze nie wiem;)
Już się nie rozdrabniam i zapraszam na nowy rozdział
Asia
PS
Za nominacje do Libster Awards dziękuję, zajmę się tym też w wolnej chwili i wstawię też odpowiedzi na poprzednie nominacje, napisane są już, tylko miałam nadzieję, że uda mi się z Adą skontaktować i poprosić ją, żeby tez odpowiedziała, ale nie wyszło. Wstawię jednak już wszystko naraz, ale raczej w zakładkach, niż jako nowy post, zainteresowani przeczytają, a reszta nie będzie sobie musiała zawracać głowy moim gadaniem;)


         No to po prostu pięknie! Sobie drań wymyślił prezent dla czarodziejskiego świata na rozpoczęcie 1977 roku! Ale, ale chyba powinnam się uspokoić, zanim moi kochani przyjaciele otrzymają zupełnie gratis nowy powód do zmartwień, czyli nieziemsko poirytowaną Lily Evans bliską zejścia na zawał serca. Dlatego też koniec rozmyślań na temat jaśnie walniętej organizacji rasistowskiej.
- Lily, wszystko w porządku? – spytał pochylający się nade mną z troską w oczach James.
- Jasne- odpowiedziałam, po czym widząc, że chłopak ani trochę mi nie uwierzył, a wręcz uniósł brew w wyrazie „bujać to my, a nie nas”, uzupełniłam – po prostu trochę martwię się tym atakiem. I mam bardzo, ale to bardzo złe przeczucia.
- Zrozumiałe – przyznał Huncwot. – Twoja intuicja, która, mam niejasne wrażenie, jest całkiem dobra, ujawnia się w obliczu niebezpieczeństwa.
- Rogacz ma racje – zawtórował mu siedzący kawałek dalej Remus. – Kiedy skoczy adrenalina wszystkie nasze zmysły przygotowują się do walki. Czarodziejskie też. Z tego powodu pewnie jasnowidzenie albo przeczucia są najefektywniejsze, gdy wiesz, że musisz uzyskać jak największą ilość informacji, aby przeżyć lub po prostu się czymś stresujesz.
- Wiem o tym – odpowiedziałam cicho. – Ale nie mogę zmienić swojego podejścia do życia, nie jestem w stanie nie martwić się o nadchodzące dni. Nawet, jeśli uda mi się oszukać samą siebie, że nic się nie dzieje i wszystko jest w porządku, to mimo to zawsze na dnie mego umysłu będzie węzeł zmartwień, który nie zniknie, ale wręcz będzie się zaciskał bardziej i bardziej, póki nie dam swoim emocjom ujścia.
- To chyba jednak pierwsza opcja lepsza – zgodził się ze mną niepewnie James. – Chodź tu.
         Nie zamierzałam ani trochę protestować, mimo że, gdyby ktoś mi powiedział miesiąc temu, że dobrowolnie, nie będąc pod wpływem Amortencji, padnę w ramiona Jamesa Pottera i oprę głowę o jego ramię, w nadziei, że uda mi się w tak bezpiecznym schronieniu przeczekać burzę, to bym go wyśmiała i wysłała na oddział chorób psychicznych. Chyba jest taki w Mungu?
         Mniejsza z tym. To nieważne. Jedyne, co się teraz liczy to otaczające mnie ramiona, ciepło uścisku i serce bijące wprost pod moim uchem. Wszystko inne było tylko cieniem, tłem, którego nawet nie zauważałam, a moje troski i zmartwienia zdawały się znikać z każdym oddechem. Moim lub chłopaka, na którego piersi spoczywała moja głowa. Naprawdę dawno nie czułam się tak… Bezpiecznie.  To chyba dobre słowo.
         Niestety ten spokój nie trwał zbyt długo.  Zaczęłam powoli odpływać, kołysana do snu przez równy oddech Jamesa, gdy nagle drzwi od altanki otworzyły się na oścież, trzaskając o ścianę. Odgłos uderzenia był tak nagły, że aż podskoczyłam, przypadkowo uderzając łokciem w ramię Rogacza. Jednak chłopak nawet nie jęknął, samemu będąc niezmiernie zaskoczonym nagłym pojawieniem się aurorów na progu.
- Chodźcie, dzieciaki. Tu nie jesteście już bezpieczni – rzucił jeden z Aurorów tuż po tym, jak udało mu się złapać oddech.
- Co to znaczy? – zapytał Syriusz, wstając.
- Znacie przebieg potyczki? – Widząc, że pokiwaliśmy głowami, mężczyzna kontynuował. – Kilku z naszych, tych, co albo zdradzili, albo padli ofiarą Imperiusa, jeszcze nie wiadomo, uciekło. Znają lokalizację domu Potterów, wiedzą, że ewentualne spotkania zawsze odbywały się tutaj. Czyli mają doskonałe pojęcie o tym, gdzie powinni wpaść z niezapowiedzianą wizytą.
- Nie mamy pewność, czy Śmierciożercy się tu pojawią, ale lepiej dmuchać na zimne – dokończyła za niego stojąca obok kobieta. – Odstawimy was do domów. A wy – W tym momencie kobieta wskazała na Łapę i Rogacza – musicie przenocować u przyjaciół. Twój ojciec James jest nam potrzebny w ministerstwie, a matka w Mungu.
         Chłopcy spojrzeli po sobie, a potem spytali unisono:
- Kto ma możliwość nas znieść przez tą jedną noc.
- Ja niestety nie mogę, rodziców i tak nie ma, polecieli do cioci, wracają jutro – powiedziała ze smutną miną Dorcas.
         Na Remusa nikt nawet nie patrzył, jutro jest pełnia, chłopak musi się wyspać. Ann i Peter mają dosyć małe mieszkania, przenocowanie dwóch osób byłoby, więc możliwe, ale bardzo niewygodne. Wobec tego…
- Ja mogę – odparłam na pytanie przyjaciół. – Rodzice na pewno nie będą mieli nic przeciwko, widząc, jaka jest sytuacja, a dom mamy wystarczająco duży, więc to nie będzie żaden problem.
James miał minę jakbym mu oznajmiła, że wojna się skończyła, szkoły nie ma, a my bierzemy ślub, czyli jakby nie patrzeć bardzo, ale to bardzo zadowoloną.
***
Dotarcie do mojego domu nie zajęło nam zbyt długo. Najpierw aportowaliśmy się do domu cioci Dorcas, potem do Ann, Petera i Remusa. Do mnie na końcu, ponieważ najwięcej osób się tam wybierał i miało to podobno też jakiś związek z energią magiczną. Próbowali nam to Aurorzy wytłumaczyć, ale jako, że nasze zajęcia z teleportacji jeszcze się nie zaczęły, to niewiele to dało.
Drzwi otworzyła nam moja mama, lekko zdziwiona ilością osób, które pojawiły się na progu. Jednak moja rodzicielka po chwili odzyskała rezon i wpuściła naszą trójkę do środka.
- Siadajcie – zakomenderowała kobieta tuż po naszym wejściu, wskazując nam kanapę. – A ty, Lily, opowiadaj, co się stało.
- Jak już pewnie wiecie, z listu od pana Pottera….     
         Pokrótce streściłam całe zajście, a także wyjaśniłam powód nieoczekiwanej wizyty moich przyjaciół.
- Mogą zostać, prawda? – spytałam mamy, po zakończeniu opowieści.
- Jasne, skarbie. W takiej sytuacji nie ma mowy, żebyście się pałętali po ulicach, chłopcy – odparła kobieta. – Ktoś chce herbaty? 
         Jak to się mówi, problem rozwiązany, jeszcze zanim się pojawił. Huncwoci dostali do zagospodarowania sypialnię dla gości, która była niedaleko mojego pokoju, na pierwszym piętrze naszego domu. Poszłam tam zresztą razem z nimi, zobaczyć, w jakim stanie jest wspomniane pomieszczenie.
         Po wejściu na po schodach lekko pchnęłam drzwi prowadzące do gościnnej sypialni, po czym zajrzałam do środka. Uff. Wszystko wygląda normalnie. No tak, przecież! Nie wiedzieliśmy, czy rodzice Vernona będą chcieli przenocować, czy nie, więc na wszelki wypadek tu posprzątaliśmy. Dzięki Bogu!
- Proszę, sprzątaliśmy na przyjazd gości, więc jest całkiem porządnie, trzeba tylko pościel przynieść.
- Potem, Lil, potem. Pokaż nam swój pokój, a potem idziemy na dwór lepić bałwana.
- Ale mieliśmy nie wychodzić z domu – zaoponowałam lekko zdezorientowana. Wyraźnie pamiętam, że Aurorzy zakazali nam tylko jednej rzeczy, to jest ruszać się z bezpiecznego miejsca, czyli mojego domu.
- Przecież masz ogród, sam widziałem – oburzył się James. – Aż tak lekkomyślny, to ja nie jestem.
- Nie gniewaj się – przeprosiłam, całując go w policzek. – Po prostu się zdziwiłam.
- Ehm! Ja też tu jestem! A przynajmniej tak mi się zdawało – przerwał na Syriusz, wyraźnie czując się ignorowanym. – Bądź, Ruda, miła, zaproś kolegów do swojego pokoju, a potem idziemy na dwór, możemy nawet wziąć twoją siostrę, co by się nie nudziła.
         Hmm… To w sumie był niezły pomysł, ciekawe tylko, czy Petunia się zgodzi?
         Postanowiłam sprawdzić reakcję siostry na tak nagłą i niespodziewaną propozycję, najpierw jednak zaprowadziłam Huncwotów do mojej sypialni i zostawiłam ich tam z poleceniem nie zepsucia niczego. No dobra, to brzmiało raczej, „Jeśli wrócę, a coś zmieni swój kształt, to się przede mną w dormitorium w Slytherinie chować będziecie”, ale to tylko lekki szczegół. Poza tym, mimo tej jakże wymownej groźby, nadal miałam złe przeczucia, co do spuszczenia tej dwójki z oczu, choćby na pięć minut, no, ale cóż, mus to mus.
         Stanęłam przed drzwiami siostry i przez chwilę zastanawiałam się czy sobie nie odpuścić, ale w końcu moja gryfońska strona wygrała. Pomyślałam, więc tylko „Och do diabła z tym” i zapukałam, zadziwiona własną odwagą.
         Drzwi otworzyła mi, niemniej ode mnie zdziwiona, Petunia.
- Lily, czy coś się stało?
- Pomijając dzisiejszy atak Śmierciożerców na Londyn i wizytę moich przyjaciół? – spytałam. A gdy dziewczyna pokiwała głową kontynuowałam. – Nic, idziemy do ogrodu nacieszyć się śniegiem, póki jeszcze jest. Chcesz się dołączyć?
- A twoi znajomi nie będą mieli nic przeciwko? – spytała z powątpiewaniem blondynka*.
- Pomysł Syriusza właściwie, więc wątpię. To, co, idziesz?
- W sumie…
         Wtedy wiedziałam już, że wygrałam i moja siostra zaraz się z ociąganiem, żeby nie wyjść na zbyt łatwą przeciwniczkę, zgodzi na wyjście na dwór. Rzuciłam, więc tylko:
- To za piętnaście minut z tyłu domu!
         I już mnie nie było. Wolałam nie czekać, aż dziewczyna się rozmyśli, a tak nie będzie miała wyboru. Poza tym James, Syriusz i pusty pokój Lily Evans to bardzo złe połączenie.
         Weszłam do sypialni i zastałam Huncwotów siedzących niewinnie na łóżku. Co było nie tak, bardzo nie tak.
- Dobra, mówcie, co żeście zmalowali, nie będę zła, słowo Gryfonki.
- Eee… - zaczął Syriusz. – Mogłem tak jakby, trochę zbić ten kolorowy wazon w rogu.
- Merlinowi nie będą dzięki! Wreszcie! Jak ci się to udało?
         Takiej odpowiedzi się moi kochani koledzy raczej nie spodziewali, bowiem obaj wlepili we mnie rozszerzone ze zdziwienia oczy i wyjąkali ciche, „Że co?”
- A to – odpowiedziałam. – Dostałam ten wazon w prezencie od cioci jakiś rok temu, głupio mi go wyrzucić, bo to w końcu prezent, a to szkaradztwo było odporne na rozbijanie, dopóki wy się nie pokazaliście – wytłumaczyłam. – Więc… Jak wam się to udało?
- Chciałem zabić pająka – odparł Syriusz, gdy już udało mu się przezwyciężyć szok.
         Chyba zgubiłam gdzieś swoją szczękę.
***
         Kilkanaście minut później byliśmy już na dole, gdzie czekała na nas ubrana w ciepłą niebieską kurtkę oraz czerwoną czapkę i rękawiczki Petunia.
- Chyba się już znacie, ale dla przypomnienia… Petunio to jest James, a tamten to Syriusz. Chłopcy, to moja siostra Petunia.
         Huncwoci pomachali lekko dziewczynie, na co ta odpowiedziała delikatnym uśmiechem, po czym całą czwórką zniknęliśmy w ogrodzie.
***
- Nie za włosy, James, nie za włosy! – krzyknęła Petunia, odpychając ręce chłopaka od swojej czapki. – Idź Lily ciągnij!
- Hej! – krzyknęłam oburzona. - No, żeby tak własną siostrę?
- Twój chłopak, ty się o niego martw – odpowiedziała blondynka, otrzepując się ze śniegu i rzucając trzymaną w ręku śnieżkę w kierunku nadbiegającego Łapy.
         James postanowił za to wykorzystać propozycję dziewczyny i, zanim zdążyłam zareagować, podniósł mnie i rzucił w gigantyczną zaspę. Na chwilę straciłam oddech, po czym wyłaniając się z hałdy śniegu, odgarnęłam grzywkę z twarzy i przyjmując bitewną pozycję, zakrzyknęłam:
- Zemsty!
***
         Mój odwet był mało skuteczny, możecie uwierzyć na słowo. Ale skąd ja miałam wiedzieć, że kiedy ja wygrzebywałam się z zaspy, ta trójka zdążyła założyć koalicję przeciwko mnie? Zatem, gdy tylko wyszłam spod tego kochanego, brać w cudzysłów, białego puchu i rzuciłam się na Jamesa, Petunia podstawiła mi nogę, Syriusz przytrzymał na ziemi po upadku, a Rogacz z oddaniem wręcz wytarzał mnie w śniegu, bo inaczej się tego określić nie da.
         Skończyło się tym, że wróciłam do domu, jako najbardziej mokra osoba, a mama na mój widok wręcz załamała ręce i wysłała mnie pod ciepły prysznic. Sama zaś poszła przygotować nam herbatę, w końcu wszyscy wymarzliśmy.
         Ale, gdy tak leżę wpatrując się w gwiazdy za oknem, dochodzę do wniosku, że w sumie fajnie było. Dawno nie spędziłam takiego popołudnia z Petunią. Takiego, gdy zachowywałyśmy się jak siostry, a nie kompletnie obce sobie osoby.
         Tylko czy nie mogłoby być tak zawsze?
*W książce Petunia była blondynką, w filmie stała się brunetką, zostałam przy wersji oryginalnej. 

10 komentarzy:

  1. Bardzo, bardzo mi się podoba. Lekko, przyjemnie, wesoło, czyli to, co lubię najbardziej :3
    " - Chciałem zabić pająka – odparł Syriusz, gdy już udało mu się przezwyciężyć szok.
    Chyba zgubiłam gdzieś swoją szczękę." - Padłam. Po prostu padłam xD
    I zauważyłam, że z interpunkcją jest coraz lepiej, tak trzymać :)
    Dużo weny życzę!
    dot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie cieszy ta interpunkcja;) Starałam się nie gubić. Poza tym nauczycielka od j.polskiego też mnie męczy. Prace są dobre, na piątki, ale interpunkcja leży, jak mi zawsze mówi. Ale i tak jest lepiej, z ok.8 błędów na pracę, spadło do 4, więc jest lepiej.
      A odnośnie tego fragmentu, też go lubię. Moja przyjaciółka, która boi się pająków, kiedyś do mnie dzwoni, cała uradowana, że zrzuciła na jakiegoś pająka 2 encyklopedie i jest pewna, że już nie wylezie. Tak mi się to skojarzyło;)
      Asia

      Usuń
  2. Bardzo fajny rozdział. Padłam po tej scence o pająku :PPP Interpunkcja już w miarę poprawna. Tak trzymaj!

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietne, czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny! :* Nie znalazłam wiele błędów :D Fajny pomysł, żeby Petunia też dołączyła do zabawy, w sumie zdziwiło mnie, że się zgodziła :o
    Weny!
    Lily

    PS
    Zapraszam do mnie na drugi rozdział :)
    http://druga-polowka-lily.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny! :D Mam nadziej, że zasiądziesz wkrótce do następnego rozdziału~IceteaAir :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest w połowie napisany, po prostu z migreną ciężko się pisze;)
      A do końca tygodnia mam niestety urwanie głowy, dzisiaj trochę mniejsze, ale mam pomysł na skończenie rozdziału i nie zdążę dzisiaj na pewno wszystkiego dopisać.
      Ale do soboty, piątku się wyrobię.
      Asia

      Usuń
  6. 888casino NJ App for $10 Free + $1K Match Bonus
    888casino NJ is the online sportsbook, casino and poker room in New Jersey. We currently offer poker, blackjack, 전주 출장샵 roulette, and a variety of casino Bonus: $10 Free 목포 출장안마 + 경주 출장마사지 $1K MatchBonus: Up to $1,000 Free BetWelcome Bonus: $10 Free 속초 출장샵 + $1,000 deposit 양산 출장마사지 Match Deposit Bonus: Up to $1,000 in Bonuses Rating: 4.5 · ‎Review by Ryan Gutzler

    OdpowiedzUsuń