czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 57 „Dziwna pieśń Tiary Przydziału”


Nawet nie wiecie, ile czasu zajęło mi napisanie tej piosenki tak, żeby wszystko się rymowało rymami krzyżowymi, choć nie wiem, czy parzystymi byłoby łatwiej, pewnie nie.
Następny rozdział już się piszę, jednak nie mogę Wam powiedzieć, kiedy będzie, ale raczej przed 1 września.
Cóż zapraszam do czytania i komentowania i jeszcze raz przepraszam za opóźnienie
Asia


            Wakacje minęły mi naprawdę zabójczo szybko. Ani się obejrzałam, a już siedziałam w pociągu razem z przyjaciółmi i zbliżałam się nieubłagalnie do szkoły, nauki i magii. Przede wszystkim magii. Jak ja mogłam bez tego żyć? Prawdę mówiąc sama nie wiem. Już samo spakowanie kufra to był horror, a zniesienie go po schodach to dopiero porażka. Zazwyczaj tata mi w tym pomagał, ale złapał jakąś paskudną grypę, więc nawet nie planowałam go o to prosić, niech leży i odpoczywa.
            W każdym razie miałam wrażenie, że dopiero, co wsiadłam do pociągu, odjeżdżającego w stronę Londynu, a już po chwili wysiadałam z powrotem na stacji w Hogsmeade i razem z przyjaciółmi ładowałam się do powozu. Całą podróż do Hogwartu można by było uznać, za przyjemną, ale niespecjalnie ekscytującą, gdyby, tuż przed dotarciem do zamku, James nie zrzucił przysłowiowej bomby, informując nas, że…
— Dowiedziałem się czegoś o tej książce.
            Wszyscy spojrzeli na niego nie rozumiejąc. Nie wiem, jak reszta, ale ja w głowie miałam tylko jedno zdanie:
I dopiero teraz o tym mówisz, Potter? Zobaczysz, doigrasz się kiedyś…
— I dopiero teraz o tym mówisz, Potter? Zobaczysz, doigrasz się kiedyś… — warknęła Dorcas, nieświadomie wywołując u mnie niepohamowany atak śmiechu.
— Nic się nie stało, wszystko ze mną w jak najlepszym porządku, po prostu przed chwilą pomyślałam dokładnie o tym samym – wytłumaczyłam, wiedząc zaniepokojone spojrzenia przyjaciół.
— To dobrze, Ruda, bo już sądziliśmy, że się z naszym kochanym nauczycielem wróżbiarstwa na mózgi zamieniłaś.
— Łapo… Ta zniewaga krwi wymaga – wykrzyknęłam, słysząc jakże urocze porównanie mojej skromnej osoby z Bryanem Marsem. – Możesz być pewny, że dosięgnie cię moja zemsta.
— A kiedy, moja droga, bo ostatnio tyle osób mi odwet i bolesną śmierć w męczarniach zapowiadało, że muszę sprawdzić w kalendarzu, czy mam jakiś wolny termin, bo mi się cały plan posypie, jeśli próby zamordowania mnie będą się pokrywać.
— Nie będziesz znał dnia, ani godziny, powiadam ci Syriuszu.
            Nasza krótka wymiana zdań wywołała chóralny atak śmiechu u reszty Gryfonów. Słysząc to spojrzeliśmy z Blackiem po sobie, wymieniając spojrzenia pełne udawanej i powagi.
— To już nawet poważnie porozmawiać nie można, bo się zaraz z ludzi śmieją. Chodź, Lilka, wychodzimy stąd i zostawiamy ich samym sobie – oświadczył Łapa z nieszczerym oburzeniem.
— Kochanie, mam niejasne przeczucie, że wyjście w tym konkretnym momencie nie skończyłoby się zbyt dobrze – mruknęła Dorcas, wpatrując się w przemykający za oknem krajobraz.
— W przenośni, skarbie – odparł Syriusz uśmiechając się szelmowsko.
— Mniejsza z tym. Wracając do tematu… James, no mówże wreszcie! – wykrzyknęła z niecierpliwością brunetka.
— Nie ma mowy, moja droga. Powiem wam wieczorem, w bezpiecznym miejscu.
— Czy ty sobie zdajesz sprawę, że tutaj nikt nas nie podsłucha? – spytała Ann, patrząc na chłopaka z niedowierzaniem. – Jesteśmy sami, podkreślam SAMI, w dosyć szybko jadącym powozie.
— Tak, ale zaraz dojedziemy, a moja opowieść nie jest najkrótsza.
— To trzeba było nam wcześniej powiedzieć – odparła ze złością, zdenerwowana blondynka.
— Po co? Żebyście mnie dłużej męczyli? O nie, nie ma mowy. Powiem wam dzisiaj wieczorem, po uczcie w Pokoju Życzeń.
— Ale James… — zaczęłam przymilnie, mając nadzieję, że może mi uda się go jakoś przekonać.
— Nie słucham cię, Lily. Nie słucham, bo jeszcze mnie przekonasz – przerwał mi chłopak, zatykając uszy dłońmi i wywołując chóralny śmiech całego towarzystwa.
Nie musiał zresztą długo siedzieć w tej dosyć niewygodnej pozycji, ponieważ powóz zaczął zwalniać, a już po chwili znaleźliśmy się na dziedzińcu Hogwartu, z którego wraz z resztą uczniów udaliśmy się do Wielkiej Sali. Po wejściu do niej, przypomniałam sobie, dlaczego zawsze robiła ona na mnie tak wielkie wrażenie. Cztery wielkie stoły, każdy przypisany do innego domu, podwyższenie, na którym znajdował się stół dla nauczycieli i wiszące przy ścianach herby szkoły i wszystkich domów. Ale najbardziej imponujący był oczywiście sufit, pod wieczór imitujący rozgwieżdżone niebo lub zachód słońca, wczesnym rankiem wschód nowego dnia, a po południu ukazujący dzisiejszą pogodę. Mimo to, gdy pierwszy raz przestąpiłam progi szkoły, w ogóle tego nie zauważyłam…
Retrospekcja
Na drżących nogach weszłam za nauczycielką do ogromnej sali. Nie zwracałam w ogóle uwagi na wystrój i wszystko, co się działo dookoła, ledwo słyszałam śpiewaną przez tiarę pieść, w głowie kołatały mi tylko słowa o tym, że zaraz nastąpi przydział. A co jeśli Tiara Przydziału uzna, że jednak nie jestem czarownicą i każe mi wracać do domu? Petunia nabijałaby się ze mnie do końca życia. Poza tym, po tym, co przeczytałam w książkach, zdecydowanie chcę lepiej poznać świat magii. Ale może się przecież okazać, że nie mam w sobie ani krztyny czarodzieja i co wtedy będzie?
— Lily, uspokój się.
            Wyrwana z ponurych rozmyślań spojrzałam w bok i ujrzałam zaniepokojoną twarz swojego przyjaciela. Pewnie Severus, jak zwykle, odgadł, co mnie dręczy.
— Ja jestem spokojna.
— Oczywiście, a ręce ci drżą jak w febrze tak z zadowolenia, prawda? – spytał czarnowłosy uśmiechając się krzywo.
— Śmiesz wątpić? – zapytałam, udając święte oburzenie. Trzeba Severusowi przyznać, że udało mu się wyrwać mnie z posępnych myśli.
— Nie, no skądże – odparł chłopak sarkastycznie i już otworzył usta, żeby dodać coś więcej, gdy przerwał mu wzmocniony i niosący się echem po Sali głos profesor McGonagall.
— Kiedy wyczytam nazwisko i imię, dana osoba nakłada tiarę i siada na stołku. Adams, Daniel!
            Jasnowłosy chłopak na lekko chwiejnych nogach podszedł do stołka i nałożył tiarę, która już po chwili wykrzyczała:
— HUFFLEPUFF!
            Mgliście zauważałam, jak kolejne osoby są przydzielane do odpowiednich domów, gdy nagle:
— Evans, Lily!
            Nim ruszyłam przed siebie, na spotkanie przeznaczeniu poczułam jeszcze tylko, jak Severus uspokajająco ściska moje ramię. Już po chwili na drżących nogach podeszłam do stołka, usiadłam na nim, nadal lekko się trzęsąc i poczułam, jak nauczycielka nakłada mi tiarę na głowę.
— GRYFFINDOR! – wykrzyczała tiar, tuż po zetknięciu się z moją głową. W głowie zaś nadal cicho słyszałam ciche słowa kapelusza: „Hmm… Wybór jest oczywisty, będziesz tam pasować doskonale.”
            Byłam już niemalże przy stole pełnym witających mnie radosnymi okrzykami Gryfonów, gdy nagle przypomniałam sobie, że Severus prawdopodobnie trafi do Slytherinu! Sam tak powiedział! Co oznacza, że zapewne nie będziemy w jednym domu. Gdy tylko to sobie uświadomiłam, odwróciłam się do przyjaciela i uśmiechnęłam się smutno, starając się jednak zawrzeć w swoich oczach przesłanie: „To nie ma znaczenia, i tak jesteśmy i będziemy przyjaciółmi”.
Koniec retrospekcji
            Ale przez następne lata zwracałam już większą uwagę zarówno na wystrój, jak i na piosenki Tiary Przydziału. Zawsze o tym samym, zawsze o cechach poszczególnych domów, o historii założycieli i o ich młodości. Aż do zeszłego roku, gdy oprócz przekazania nam trochę z historii Hogwartu, przestrzegała nas przed podziałami i niebezpieczeństwami, jakie za nimi leżą. Prawdę mówiąc, końcowe słowa pieśni kapelusza nadal tkwiły mi w głowie, przypominając o swojej obecności w najmniej pożądanych momentach. Jak o na przykład teraz, byłam wręcz w stanie usłyszeć lekko skrzypiący głos, śpiewający słowa przestrogi…
Pomimo iż muszę was podzielić
Obawiam się, że to jest złe.
Mimo iż obrzęd jest, co roku stały
I dzieląc na czworo muszę robić swoje
Wciąż sobie myślę, czy te podziały
Nie ściągną końca, którego się boję.
Och, znajcie ryzyko, znaki czytajcie
Historia sama niesie ostrzeżenie
W niebezpieczeństwie Hogwart jest, uważajcie
Z zewnątrz przychodzą wrogowie i cienie.
Musimy zjednoczyć się wewnątrz szkoły
Każdy z was słyszał, każdy widział
Inaczej na nic trudy i mozoły
Dość powiedziałam. Niech zacznie się przydział.*
            Nie powiem, ostrzeżenia tiary mają w sobie sporo sensu. Hogwart jest strasznie podzielony, a jestem święcie przekonana, że jako zgrana szkoła bylibyśmy znaczenie silniejsi. Ale niewiele da się poradzić na setki lat wzajemnej nienawiści, w szczególności z groźbą wojny, w której staniemy po różnych stronach, wiszącą nad naszymi głowami.
— Lilka, koniec ponurych rozmyślań na dziś dzień, to rozkaz! – zakomenderowała Dorcas, najwyraźniej zauważając moją nieciekawą minę.
— Tak jest, panie generale – odpowiedziałam uśmiechając się lekko. – A teraz cicho, tiara będzie śpiewać – uciszyłam przyjaciółkę.
— Ty i ta twoja niezrozumiała dla wszystkich miłość do piosenek starej czapki – sarknął Syriusz. Jednak na mój morderczy wzrok wykonał gest zamykania sobie ust kluczykiem.

Zacznijmy, więc od samego początku
Jam Tiara Przydziału, Tiara Gryffindora, dla dociekliwego
Ja ci wskażę drogę, jedenastolatku
Dokonam wyboru i przydzielę cię do domu twego
Może będzie Gryffindor twym domem
Dom mojego pana
Gdzie odwaga i męstwo są najważniejszym przymiotem
A przyjaciele pomogą ci z wieczora i z rana
A może domem twym będzie Ravenclaw
Gdzie króluje rozum i mądrość
Wśród tych, co przestrzegają praw
Aby dostać się tam, wielką musisz mieć bystrość
A może w Hufflepuffie
Gdzie kwitnie pracowitość, cnota i sprawiedliwość
Zamieszkać wam wypadnie
Znajdziecie tam przyjaciół, poznacie prawdziwą lojalność
A może Slytherin twym domem od dzisiaj będzie
Jeśli przodków masz w czarodziejskich rodach
Tam ambicja i spryt ci przychylność zdobędzie
Szczególnie, jeśli masz upodobanie w nagrodach
Moim zadaniem, dziś wieczorem będzie
Wybranie wam domu, każdemu z osobna
I nikt z pomocą mi nie przybędzie
Jednakże do błędów w tym przypadku jestem niezdolna
Jak już kiedyś wspomniałam
Nie wiem, czy rozdzielanie was jest dobrym wyborem
Jednak zawsze swe zadanie wypełniałam
Więc i tym razem zamierzam zrobić to z honorem
Ale nie przed tym ostrzec was pragnę w tym roku
Choć podziały niosą za sobą wiele niebezpieczeństw
Mam wrażenie, bowiem, że świat pogrąży się w mroku
Nadchodzące lata przyniosą ze sobą wiele bezeceństw
Nie dajcie się zwieść pięknym słowom i grom
Nawet, gdy zawiedzie wszystko najpiękniejsze
Opierajcie się grozie i niecnym sposobom
Bowiem trwoga zabija, co w ludziach najlepsze
Czasem odbiera męstwo, waleczność
Czasem odejmie wiedzy i mądrości
Zabiera lojalność, siłę, pracowitość
Pozbawia sprytu, ambicji, szlachetności
Ale strach to nie jedyne zagrożenie
Oszustwo, nielojalność, ich się strzeżcie
Nie pozwólcie, by to spustoszenie
Stało się zmorą, szybko je wytępcie
Nadchodzą, bowiem straszne czasy
W których brat zdradzi brata
Przyjaciel sprzeda przyjaciela dla czystości rasy
Zaufanie straci na wartości już najbliższego lata
Jednak ufajcie, żyjcie i kochajcie
Bez tego życie byłoby puste i nic nie warte
Przyjaciół się nie obawiajcie
Pozostawcie wasze serce otwarte
Tymi słowami kończę tę przemowę
Zakończmy już ten historii rozdział
Młody czarodzieju wkładaj mnie na głowę
Dość powiedziałam, niech zacznie się przydział

— Cóż to było dziwne – skomentowałam. – Ja rozumiem, że tiara zazwyczaj nawija coś o niebezpieczeństwach, ale tym razem lekko przegięła.
— Czy ja wiem, Lily… — zaczął Remus. – Tak po prawdzie żadne z nas nie wiem, co się może wydarzyć w czasie wojny. Przyjaciele mogą zdradzić, rodzina także. Przynajmniej z tego, co słyszałem.
— Wojna wyciąga z ludzi, co w nich najgorsze, ale wątpię, żebym kiedykolwiek był w stanie uwierzyć, że któreś z was mnie zdradziło. O! Trzeba klaskać!
— Kurde, James, po takiej pięknej deklaracji swych uczuć nagle, ni z gruszki, ni z pietruszki, stwierdzasz „O! Trzeba klaskać!”, dobrze, że nie jesteś mówcą ani poetą, bo by nam jakieś cuda powstały.
 — Dorcas nie bądź niemiła, bo cię do pokoju życzeń, dziś wieczorem, nie wpuszczę.
— Eee tam. Syriusz i tak mi wszystko potem powie. Prawda, kochany? – spytała dziewczyna, uśmiechając się do swojego chłopaka słodko i mrugając zalotnie rzęsami.
— Moja droga, chciałem cię uprzejmie poinformować, że używanie uczuć mojego przyjaciela do ciebie, przeciwko mnie jest wyjątkowo nie gryfońskie.
— Ale pasuje do moich celów, Rogaczu. Poza tym przyznaj, nie zabroniłbyś mi wstępu, tak samo, jak i ja nie zmuszałabym Syriusza do zrobienia czegoś wbrew jego woli — odpowiedziała już bardziej poważnie Dorcas.
- Nie powiem, racje to ty masz. A teraz pozwól mi zjeść, zamiast wciągać mnie w bezowocną dyskusję.
            Dorcas zachichotała złowieszczo, po czym wstała, skłoniła się nam i oznajmiła ironicznie:
- Proszę państwa, o to James Potter, zawsze najbardziej głodny z nas wszystkich, gotów poświęcić wszystko dla jedzenia, nawet fascynującą konwersację, z jakże uroczą mną. Oklaski proszę.
- Nie zapominaj, Czarna, że Peter je więcej ode mnie i częściej domaga się jedzenia – odkrzyknął James, ledwo przebijając się, przez dobiegający od siedzących w pobliży Gryfonów.
- Co racja, to racja. Ale przyznasz, że też masz niewielką skłonność do pochłaniania dużych porcji – poparłam przyjaciółkę z uśmiechem
- Wiem, ale skończmy już ten temat, naprawdę jestem głodny, nie jadłem od śniadania.
- A te pół wózka ze słodyczami w pociągu – spytała Ann z niedowierzaniem
- Ledwo przekąska, kochana, tak na ukojenie głodu.
            Reszta posiłku upłynęła nam w bardzo miłej atmosferze, pełnej żartów i humoru. Wszyscy wokół zdawali się nie pamiętać o niespotykanych słowach tiary. Jednak, jeśli choć trochę znam swoich przyjaciół, a jestem pewna, że tak jest, to pieśń zasiała w nich, chociaż odrobinę niepokoju, czającą się teraz na dnie umysłu i gotową zaatakować w każdej, najmniej odpowiedniej i spodziewanej, chwili.
            Gdy byłyśmy w trakcie rozpakowywania się, no dobrze, dokładniej w trakcie rozmowy, bo rozpakowywanie się polegało na dwóch ruchach różdżką, ale to tylko semantyka, do naszego pokoju wpadł, nie kto inny, ale sam James Potter.
- Moje drogie panie, osiągnęliśmy konsensus. Spotykamy się o godzinie dwudziestej drugiej w Pokoju Życzeń.
- Ale to prawie cisza nocna!
- Lilka, nie psuj zabawy. Ale jeśli ma cię to pocieszyć, to znamy z resztą Huncwotów sposób na niedanie się złapać.
- To zdążyłam zauważyć. Inna sprawa, czy będziecie chcieli się nim z nami podzielić.
- Śmiesz wątpić? – spytał chłopak, unosząc brwi w komicznym i aż przerysowanym zdziwieniu.
- Nie no, skądże, ale twoja mina wyraźnie wskazuje, że przez myśl ci to przeszło.
- Oczywiści, Lily, jestem Huncwotem w końcu. To do czegoś zobowiązuje. Ale to nie sprawia, że byśmy to zrobili. Nawet nie wiesz, ile mam niezrealizowanych planów w głowie – dodał uśmiechając się cwaniacko.
- Patrząc na twój uśmiech, James, to nie chcę wiedzieć.
- Okay, kochani, poflirtujecie sobie później, pięknie wam to wychodzi**. A teraz do rzeczy, James, sio, musimy się przebrać, w każdym razie ja muszę. Przyjdziemy o dziesiątej, Lily też. Jak będę musiała to użyję siły.
- I to mi się podoba – rzucił w odpowiedzi James, tuż po tym wychodząc i zamykając drzwi.
            Przygotowanie do wyjścia nie zajęło nam zbyt wiele czasu, w końcu nie musiałyśmy się stroić, a jedynie odświeżyć po kilku godzinnej podróży. Jak się okazało z męską częścią naszej paczki było tak samo. Ergo - siedzieliśmy wszyscy razem w pokoju życzeń sporo przed wyznaczonym terminem.
- Skoro się już wszyscy tutaj zebraliśmy, to chyba możemy zaczynać… – rozpoczął James, dla lepszego efektu zawieszając głos i przygaszając różdżką światła. – Rozpoczynamy przerażającą opowieść o…
- Potter, nie błaznuj! Przejdź do rzeczy – wtrąciła się zdenerwowana Dorcas.
- Co ty taka dzisiaj nerwowa? – spytał chłopak z wyrzutem. – Nic tylko krzyczysz i krzyczysz.
- Sorry, James – odpowiedziała brunetka rumieniąc się głęboko. – Ale brat mnie wybitnie wkurzył przed wyjazdem i mam lekką chandrę, nie przejmujcie się mną dzisiaj, do jutra mi przejdzie.
- Spoko. Ale do twojej prośby się dostosuję, bo Lunio też mi rzucał wtedy mordercze spojrzenia. W każdym razie, razem z Syriuszem, podsłuchaliśmy rozmowę mojego taty z kolegami z pracy. Znaleźli kogoś, kto kiedyś czytał tę księgę, w sensie znaleźli pamiętnik takiego kogoś, tak dokładnie, ale to taki niewielki szczególik. W każdym…
- Stop. Ja będę mówił, bo nasz kolega od rana ma jakieś problemy z wysławianiem się. Najpierw zmienia nastrój, teraz temat – przerwał mu Syriusz. – W każdym razie, jak mówił James, to i owo usłyszeliśmy. Podobno aurorzy przeczytali w tym dzienniku, że w książce opisane są sposoby przyrządzania trucizn, które dostają się do organizmu przez układ oddechowy. Wystarcz trochę rozpylić i kaplica. – Chłopak przerwał na chwilę by nabrać oddechu.
- Poza tym, co gorsza – kontynuował zamiast niego z lekka zdenerwowany za wcześniejszy komentarz przyjaciela James. – Można, jeszcze przy tworzeniu eliksiru, zdecydować, kto konkretnie zostanie nim zatruty, a kto nie***. Wyobraźcie to sobie tylko! Wystarczyłoby rozpylić trochę w systemie doprowadzającym pod ziemię powietrze i BUM, pół ministerstwa pada trupem.
- To te złe wieści, ale czy są jakieś dobre? – spytała Ann, nim James zaczął bardziej szczegółowo opisywać możliwe sposoby pokonania Ministerstwa przez Voldemorta.
- Według pamiętnika, przepisy na antidota na wszystkie trucizny zawarte w tej książce są, no cóż, chyba to nikogo nie zdziwi, w tej książce – odpowiedział James. – Co więcej, bo aurorzy skontaktowali się z jakimś Mistrzem Eliksirów, podobno jest sposób na wpuszczenie ich wszystkich do wentylacji i w ten sposób unieszkodliwienia wszystkich ewentualnych toksyn. Jest tylko kilka niewielkich problemów – westchnął ciężko chłopak.
- Pozwól, że zgadnę – wtrącił się Remus. – Po pierwsze umieszczenie tych odtrutek w kanałach powietrznych musi być cholernie trudne i nie wiadomo na ile skuteczne. Po drugie, co w sumie gorsze, żeby mieć odtrutki trzeba mieć tę książkę.
- Masz całkowitą rację. Pominąłeś tylko jedno. Ten facet od eliksirów nie pamięta jak się to robi i musi poszukać swoich notatek, a z tego, co wspominali aurorzy to ma w domu niezły bajzel.
- A z takich dobrych wieści, bez złych haczyków – spytała ponownie już lekko spanikowana Ann
            Słysząc pytanie, Syriusz i James spojrzeli po sobie, po czym równocześnie skłonili głowy i odpowiedzieli unisono:
- Aurorzy trafili już na trop tej książki.

* Z części „Harry Potter i Zakon Feniksa” oczywiście;)
**Nie wiem, czy nie było tego w jakimś ff , jaki czytałam, bo mam takie niejasne przeczucie, autora z góry przepraszam, ale nie pamiętam dokładnie, zmienię to później.
***Oglądałam taki serial „Fringe na granicy światów”, swoją drogą, jak ktoś lubi science-fiction to polecam, i tam było coś o zabijaniu w oparciu o kod DNA, tylko konkretne osoby np. brunetów, rodzinę pana młodego na ślubie itp. Lekko zapożyczyłam stamtąd pomysł.

20 komentarzy:

  1. Jutro z samego rana napiszę pomysły ( Jest tam też o książce :) ) Cieszę się, że napisałaś rozdział.
    Pozdrawiam
    Julia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z góry dziękuję;) Jakaś pomoc zawsze się przyda;)
      Asia

      Usuń
  2. Świetny rozdział, wkońcu się doczekałam. I znowu nieciepliwie czekam na kolejny. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. No nareszcie ! :) Rozdział o wiele lepszy niż poprzedni. Ach te ich teksty :D Z niecierpliwością czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż po długim czasie oto są - pomysły ;) Mam nadzieję, że ci się spodobają i wykorzystasz chociaż jeden w swoim rozdzile. Co co rozdz. 57 - super!!! Wspaniale budujesz atmosferę i trzymasz czytelników w napięciu.

    1) Potter złapał znicza. Uradowany zwycięstwem swojego domu nie zauważył tłuczka pędzącego w jego stronę. Tłuczek walnął do w głowę i Potter spadł z miotły. Lily bardzo się o niego martwiła.(Jeśli chcesz możesz napisać, że ktoś czarował miotłę.)

    2) Zima - Wyjście na lodowisko do Hogsmeade
    Syriusz nie za bardzo umie jeździć, więc jedzie powoli. Nagle Potter popycha go więc Syriusz (który zaczął jeździć bardzo szybko) traci równowagę i upada na środku lodowiska. Roześmiany James podjeżdża do niego i wyciąga rękę ofiarując
    pomoc. Syriusz pociąga Jamesa do siebie tym samym (powodując ogromną falę śmiechu ze strony reszty paczki) sprawiając, że Potter znajduje się na lodzie tuż obok niego :)

    3) Peter postanawia dołączyć do Śmierciożerców. Pisze o tym list do swojego wujka - śmierciożercy. Jego wujek odpisuje mu, że ma spotkanie z Czarnym Panem.

    4) Walentynki - Potter zaprosił Lily, ale ona odmówiła mówiąc, że już z kimś idzie. Załamany Potter odmówił wyjścia do Hogsmeade z tej okazji. Wieść rozniosła się poszkole i nikt już Lily nie zaprosił. Zrezygnowana dziewczyna rownież postanowiła zostać w szkole. Chiała odwiedzić kuchnię. Wyszła z PW i ruszyła w stronę wyżej wspomnionej kuchni. Gdy miała połaskotać gruszkę zobaczyła, że obraz się otwiera.Schowała się za rogiem i zaczęła obsrewować. Zobaczyła Petera. "Nic dziwnego" pomyślała. Już miała wyjść i powiedzieć mu cześć... Jednak zrezygnowała, bo usłyszała głos Malfoya. Zdziwiona zobaczyła, że Peter idzie razem z nim.
    (Możesz jeszcze napisać, że Lily spotkała w drodze powrotnej Pottera i się pokłócili o to, że Lily skłamała)

    5) Co do książki to wpadłam na pomyśł, że Voldemort napadł w nocy na szkołę "Durmstrang" Myślałam, że mógłby wykorzystać też zaklęcia znane tylko autorom ksiązek do czarnej magii lub
    starym uczonym (jeden napisał książkę), które spowodowaly wielkie straty i zniszczenia. Ministerstwo jednak dopilnowała do tego by nikt oprócz Aurorów się o tym nie dowiedział.

    6) Podczas jednej z uczt Malfoy i inni Ślizgoni chcą zrobić kawał 3/4 Huncwotom (bez Petera)Tuż przed przyjściem Huncwotów i dziewczyn dolewają oni do ich soku z dyni eliksir. Ponieważ jedzenie było już na stołach i nikt z Gryffindoru nie widział świata po za nim to też nikt nie zauważył Lucjusza, który kręcil się koło stołu Gryffindoru. Gdy 3/4 Huncwotów wypiło sok zaczęło się dziać coś dziwnego. Wszyscy złapali się za głowę i jęczeli z bólu.
    Nauczyciele podeszli do nich zaciekawieni, zdziwieni i przestraszeni. Chcieli wiedzieć o co chodzi, jednak żaden z nich nie był w stanie odpowiedzieć. Wszyscy uczniowie czterech domów patrzyli na nich przestraszeni i zmartwieni. Oprócz kilkiu Ślizgonów, którzy uśmiechali się złowieszcz pod
    nosem. Potem Remus wstał i zaczął biegać po całej sali udając kurę. Syriusz patzrył na wszystkich dziwnie,tak jakby widok strusia, którego udawał był nadzwyczajny. Potter któł zaczął krzyczeć i dusić się. Po chwili udawania zwierząt również Syriusz i Remus złapali się za szyję. Na szczęście prof. Slughorn miał przy sobie bezoar i w błyskawicznym tępie podał go im. Chłopcy zziajani opadli na podłogę. Prof McGonagall poprosiła chłopców z siódmej klasy o przeniesienie ich do SS. Dumbledore powiedzieł, że ten kto spowodował to zamieszanie i
    niebezpieczeństwo może być pewny(gdy Dumbledore tylko dowie się kto to jest) zostanie wyrzucony ze szkoły. Dziewczyny strasznie się bały o chłopaków. Mając złe przeczucia LIly spojrzała na Petera. Na jego twarzy malował się niepokój, ale równiesz uciecha. Dor powiedział dziewczynom, że sama dowie się kto to zrobił. Lily i Ann powiedziały, że na pewno jej pomogą w odkryciu tej zagadki.( Napój przygotował Severus, jednak nie wiedział, że zostanie on użyty do tych celów.)

    Mam nadzieję, że się podobają :)
    Pozdrawiam i czekam (nie)cierpliwie na nowy rozdział
    Julia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre;)
      Część wykorzystam, bo się nawet trochę pokrywa z tym co mi przyszło do głowy. Przykładowo to 4. Tylko Malfoya zmienię na innego Ślizgona, bo chyba pisałam, że on już skończył szkołe, tak mi się wydaje, ale jeszcze sprawdzę;) Ale to najmniejszy problem, Ślizgonów jest przecież dużo, a im więcej nowych bohaterów tym lepiej. 1,2 i 6 też są świetne, w szczególności ta scenka na lodowisku i z napojem przygotowanym przez Severeusa. 5 i 3 też niezłe, pomyślę o tym;) JEdnak nie, w któryms z 2 najbliższych rozdziałów, bo tem mam już wstępnie zaplanowane i nie uda mi się tam nic zmieścić;)
      Oczywiście jeśli, wykorzystam któryś z Twoich pomysłów poinformuję wszystkich, że został on zapożyczony od Ciebie.
      Dziękuję Ci serdecznie;)
      Asia

      Usuń
    2. Bardzo się cieszę, że ci się podobają.
      Jeśli kiedyś będziesz poterzebowała pomocy czy coś to po prostu napisz. Super blog :)
      Pozdrawiam
      Julia

      Usuń
  5. Nie jesteś taka zła, ale... Tęsknię za Adą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli Ada sama nie zagląda na bloga, a nic mi o tym nie wiadomo, to przekażę jej to. Może to ją zmotywuje do pisania, ja jej przecież nie zabraniam, po prostu Ada nie wykazuje ku temu żadnych chęci, a ja nie chcę jej do niczego zmuszać.
      A jeśli chodzi o styl pisania, to każdy ma swój, to, że bardziej podoba Ci się Ady nie jest moją winą, a ja mam taki a nie inny sposób opowiadania, nic nie poradzę, ale jeśli coś konkretnego Ci się nie podoba, to proszę uściślij, postaram się to zmienić.
      Asia

      Usuń
    2. Aczkolwiek cieszę się, że aż taka tragiczna nie jestem;)
      Sama mam wrażenie czasami, że Ada ma lepszy styl pisania, ale od niemalże samego początku ja piszę więcej, tak jakoś wyszło. Ona jest zajęta, a ja zawsze szukam odskoczni od szkoły. To jedna z nich
      Asia

      Usuń
  6. Świetna notka. :* Kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  7. Zawsze gdy słyszę piosenkę "Paramore - Still into you" myślę o twoim blogu :) Radzę posłuchać...
    Pozdrawiam
    Julia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie muszę, bo znam;)
      Lubię ten zespół, ale ostatnio jakoś mi "Ignorance" chodzi po głowie.
      Prawdę mówiąc cieszę się z tego skojarzenia. Sądzę, że pasuje, w szczególności do JAmesa i Lily, czy też do tego, co między nimi będzie w przyszłości (nie ma co tego ukrywać, wiadomo, że się zejdą, kiedyś)
      Ale do tej piosenki dobrze mi się piszę, więc może w końcu skończę rozdział 58.
      Pzodrawiam
      Asia

      Usuń
  8. Jest! Dziś skończyłam czytać całego bloga ( czytałam go od 2 dni) i czekam na więcej!!! Blog jest po prostu obłędny i niesamowity! Dawno nie trafiłam na tak dobrego bloga z serii HP. Gustuję zazwyczaj w Dramione, Drarry i Harry z Luną, ale Evans z Rogaczem też są super :) W trakcie czytania natrafiłam na 2 błędy, które według mnie są dość istotne ( wybacz mam taką manię poprawiania ;/ ) mianowicie, kiedy Huncwoci z Lili i Ann u Dor, Lilka mówi nam, że kocha latać, natomiast, gdy wylatuje z rodzicami na wakacje mówi, że boi się nawet latać na miotle bez różdżki, którą się uratuje. 2 błąd natrafiłam również w czasie, gdy uczniowie Hogwartu mają wakacje, Lily mówi, że jedzie z rodzicami i siostrą na wakacje do Hiszpanii, lecz lecą do Włoch. Wybacz może już ktoś to zauważył, jednakże ja nigdy nie czytam starych komentarzy na nowo znalezionym blogu. W każdym bądź razie, opowiadanie jest super, nie nudzi, jest lekko pisane ( nie ma ciężkich słów bądź zdań czy nawet i wydarzeń) jest bardzo ciekawe i przede wszystkim zabawne, żałuję tylko, że nie ma Klubu Ślimaka, albowiem ciekawią mnie sytuacje do jakich mogłoby dojść na spotkaniu u profesorka. Dobra nie zanudzam :))
    Weny, weny, weny i dużo czasu!
    Całusy i mocne uściski.
    DawnoZapomniana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wskazanie błędów, poprawię je niedługo;)
      Wynikają głównie z tego, że zapomniałam, czy pisałam, gdzie Lily wyjeżdża, pamiętałam tylko, że gdzieś do Europy.
      A z lataniem zupełnie wyleciało mi z głowy.
      Poza tym dziękuję za przypomnienie o Klubie Ślimaka, zupełnie o nim zapomniałam, ale jakoś z tego wybrnę;)
      W każdym razie klub się pojawi, w którymś z najbliższych rozdziałów.
      Podrawiam i również ściskam serdecznie;)
      Asia

      Usuń
  9. Kiedy wstawiasz rozdział ???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli się uda to jutro wieczorem, jak nie, to do końca pierwszego tygodnia września. Ale postaram się na jutro, tak na dobry początek roku szkolnego.
      Pzodrawiam
      ASia

      Usuń
  10. Mam nadzieję, że wstawisz nowy rozdział bardzo szybko jeśli nie dziś to choćby w tym tygodniu, bo rozpiera mnie ciekawość kiedy Lily i James będą razem. :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja chce nowy rozdzial Tu i Teraz. !!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Gdzie jest ten nowy rozdział?! Ma być bardzo bardzo szybko błagam, bo zaczynam się już nudzić i to poważnie!

    OdpowiedzUsuń