Początek końca świata zaczął się całkiem zwyczajnie,
ot informacja o przyjeździe uczennic z Akademii Magii Beauxbatons. Samych
uczennic. Najpierw była tylko wrzawa, potem jazgot, a na końcu chaos. Odwrotnie
niż przy stworzeniu świata, co nie? Tam chaos był najpierw. Ale ja nie o tym.
Otóż po całym Hogwarcie krąży plotka, jakoby ¾ Francuzek miało w sobie krew
wili. Oczywiście to bujda, ale chłopacy uwierzyli w nią, co do słowa. Teraz
idąc po korytarzu słychać tylko:
-Kiedy one wreszcie przyjadą?
-Czy któraś z nich, się we mnie zakocha?
-Ale na pewno jesteście pewni, że są czystej krwi?(To akurat od strony domu
Węża)
-Ależ oczywiście, że mają w sobie krew wili!
-Ale moja Lilusia i tak jest od nich piękniejsza.(To Potter, chciał się mi
podlizać, za co dostał w łeb.)
Oczywiście każde takie zdanie pada z ust chłopaków. Dziewczyny mówią raczej
zgodnym chórem:
-Kiedy oni się zamkną?
-Niech już wreszcie te cholerne Francuzki się tu pofatygują, będziemy miały
spokój.
-A o mnie to już nie myślisz? Jak możesz rozpływać się nad rzekomą urodą
jakiejś jędzy, skoro to ja jestem twoją dziewczyną? Mam cię już dość napalony,
pacanowaty erotomanie.
Cóż, więc jak widać na załączonym obrazku reakcje na najnowszą wieść
dyrektora (niby mówił o tym wcześniej, ale jakoś nie mogę tego skojarzyć.
Skleroza w wieku 15 lat. Ciekawe, czym to się skończy) są skrajnie różne. Nawet
nie wiecie, ile par się rozstało z powodu jednego durnego ogłoszenia. To się
źle skończy. Bardzo źle. Wszyscy umrzemy. Ups… wpadłam w tok myślowy niejakiego
Bryana Marsa, czyli (uwaga fanfary) … nauczyciela wróżbiarstwa, który nie
wygłosił chyba żadnej przepowiedni, a w każdym razie na pewno nie prawdziwej.
Dobrze koniec tych przemyśleń. Wracamy do rzeczywistości. Za chwilę kolacja, na
której Dumbledore ma nam powiedzieć wszystko odnośnie jutrzejszego przyjazdu
czarodziejek z Beauxbatons. A mogłabym teraz nadrabiać materiał. Uwierzcie, to
byłoby znacznie ciekawsze zajęcie.
Dyrektor podszedł do
podestu i powiedział:
-W związku….-A raczej spróbował, bo zagłuszyły go głosy uczniów. Wobec tego
przyłożył różdżkę do gardła szepcząc cicho Sonurus, po czym kontynuował.-Jak
już wspomniałem, w związku z jutrzejszym wydarzaniem mam dla państwa kilka
ogłoszeń. Po pierwsze nasi goście przybędą jutro o godzinie 17. Wszyscy
powitamy ich na błoniach. Jutrzejsze lekcje są, więc odwołane, ale o 16 wszyscy
macie się stawić na błoniach. Po drugie przyjedzie do nas dyrektorka Akademii
wraz z 12 dziewczętami. Zostaną one tymczasowo przydzielone do domów.
Zamieszkają one w dormitorium wraz z uczennicami klasy 5.
Jak
ja to przeżyję? Ty się nie odzywaj. Istniejesz tylko w mojej głowie.
Nie ty będziesz to znosić. Ale ty tak. A jeśli nie wytrzymasz
psychicznie i oszalejesz jeszcze bardziej to, co się ze mną stanie?
Znikniesz, wyparujesz i będę miała święty spokój do końca moich dni. A co
z Potterem? Prawie święty.
Zadowolona? Powiedzmy. Lubię cię dręczyć. A teraz siedź cicho. Próbuję
słuchać.
W trakcie moje niemej debaty, dyrektor kontynuował
swój wywód.
-Uczennice Beauxbatons pozostaną z nami przez miesiąc. Będą razem z wami
jeść, uczyć się i bawić. Mam nadzieję, że będzie zachowywać się przyzwoicie.-Tu
zerknął na Huncwotów.-I nie dacie naszej szkole powodów do wstydu. A i jeszcze
jedno. W niedzielę, dzień przed wyjazdem naszych gości odbędzie się bal
pożegnalny. Wezmą w nim udział wszystkie klasy. Na otwarciu zatańczy para z
każdego domu oraz cztery z uczennic Beauxbatons z 4 uczniami, którzy należą do
domów, do których zostaną one tymczasowo przydzielone. Uczniowie klas od I do
IV będą mogli brać udział w balu do godziny 23. Uczniowie pozostałych klas będą
mogli pozostać do końca uroczystości.
Gdy tylko dyrektor
skończył mówić, szepnęłam do przyjaciółek.
-Słyszałyście? Przydzielą nam jakieś 3 Francuzki, które będą u nas
mieszkać. Mam nadzieję, że chociaż mówią porządnie po angielsku.
-Tak Lily, mówią. McGonnagal nam o tym wczoraj wspominała, ale ciebie w tym
czasie gdzieś wywiało.-Odpowiedziała Ann.
-Jak myślicie, jak długo z nimi wytrzymamy bez kłótni?-Spytała Dor.
-No nie wiem 2 godziny. Najbardziej optymistyczne założenie to cały
dzień.-Stwierdziłam.
-Niemożliwe.-Odpowiedziały równocześnie Dorcas i Ann, po czym wybuchnęły
śmiechem.
Jak widać nasze przewidywania odnośnie naszych gości
nie były zbyt optymistyczne. W gruncie rzeczy, to wszystko przez chłopaków.
Gdyby oni nie gadali tyle o tym, jakie te Francuzki są piękne i cudowne, to
byśmy się do nich nie uprzedziły. A tak z powodu zwykłej kobiecej zazdrości,
nie lubimy ich, nawet ich nie znając. Cóż najwidoczniej zadziałała jakaś siła
wyższa, ale jeśli okażą się w porządku, to naprawdę zmienię swój tok myślenia.
Obiecuje. A podobno potępiasz krzywoprzysięstwo. Bo potępiam. Ale ja
dotrzymam tej obietnicy, chociaż sądzę, że nie będę musiała się tak wysilać. A podobno to tylko ślizgoni są bezpodstawnie
uprzedzeni do innych ludzi. Bo
są. Zresztą dziewczyny ze Slytherinu też nie są zachwycone miesięczną
wizytacją. Przecież sama twierdzisz, że ich
nie można zadowolić. Bo to prawda. A teraz się zamknij po zaczynam na
szczęście zasypiać. Dobranoc. To coś. Ta cosia. Jeśli już. No dobra ta
cosia za łatwo ustąpiła. Coś się szykuje. Ale tu jest tak wygodnie. Zasypiam na
reszcie. POBUDKA! AAAAAAA…. Odbiło ci? Chciałaś mnie zabić? Na twoje
szczęście nie wrzasnęłam na głos, bo wtedy zarówno twoja, jak i moja
egzystencja zakończyłaby się marnie. Zabiłaby nas rozwścieczona Ann. Ona nie
znosi jak się ją budzi przed czasem. Wiem. Mam dostęp do twoich wspomnień
geniuszu. A teraz idź spać, bo jeśli rano będziesz nieprzytomna, to nie będę
się miała, z kim kłócić. Narka. Wreszcie spokój.
Zasnęłam
prawie od razu. O 9 obudził mnie budzik. Szybko załatwiłam poranną toaletę i
wyszłam z dormitorium, zabierając ze sobą książkę. Jako, że w PW nikogo nie
było, to usiadłam na fotelu i zagłębiłam się w lekturze. Niestety około 11, do
pokoju zeszli już prawie wszyscy gryfoni. A ponieważ robili oni taki hałas, że
nie dało się myśleć, a co dopiero czytać, to zabrałam książkę i poszłam na
Wieżę Astronomiczną. Jednak niedane mi było tam dotrzeć. Po drodze wpadłam,
bowiem na Severusa.
-Cześć Sev!- Wykrzyknęłam radośnie.
-Hej Lily.-Odpowiedział mój przyjaciel, uśmiechając się do mnie. –Jak tam?
Jak znosisz jazgot z powodu przyjazdu Francuzek?
-Całkiem dobrze. Ale wy, mężczyźni bywacie wybitnie irytujący.
-Nie wiem jak tam u was, ale u nas to już jest w miarę spokój.
-Jak? Jak ślizgonki sprawiły, że nie skaczecie już z radości na wieść o
przyjeździe uczennic Beauxbatons?
-A, bo ja wiem. Z dnia na dzień wszystko ustało. Może to zasługa Narcyzy, a
może Bellatrix. Nie wiem. Czegokolwiek by nie zrobiły, zadziałało.
-Wiesz. Powiedz mi!-Poprosiłam błagalnie. O ile nie przepadam za siostrami
Black, to przecież nie są one głupie. Mogły wymyślić coś przydatnego.
-Dobrze, ale nie tutaj.-Powiedział Sev, po czym pociągnął mnie za rękę w
stronę pustej klasy.
-Mów.-Zakomenderowałam.
-No to tak. Jak ci wiadomo lub nie, Narcyza spotyka się z Lucjuszem, a
Bella z Rodolphusem. Otóż ich, co prawda ta gorączka nie ogarnęła aż tak
bardzo, ale zawsze trochę tak. Cóż biorąc pod uwagę prawo Murph’yego, Rodolphus
nierozważnie wspomniał coś przy Belli i Cyzi, a Lucjusz się z nim zgodził. A
jako, że bardzo wnerwiło to Narcyzę i Bellatrix, to postanowiły się zemścić.
Każda wybrała inny sposób. Powszechnie wiadomo, że Lucjusz ma fioła na punkcie
swoich włosów, no to jego dziewczyna przefarbował mu je na różowo, z zielonymi
i pomarańczowymi pasmami, nawet nie wiesz, jak ten mix kolorystyczny dawał po oczach. Po czym zaplotła mu warkoczyki przewiązane
błękitnymi wstążkami. Przed tą operacją oczywiście dolała mu eliksiru nasennego
to pucharu. Jak ci powiem, że gdy się obudził, to nie był zbyt szczęśliwy, to
chyba mi uwierzysz? W każdym razie Malfoy zasnął na fotelu, więc jego wygląd
mogli ku przestrodze podziwiać wszyscy ślizgoni. Lucjusz od paru dni szuka
zaklęcia, żeby się pozbyć tej fryzury, bo oczywiście Narcyzy nie udało mu się
ugłaskać i nadal ma włosy widoczne na milę. Jeśli zaś idzie o Rodolphusa, to
Bella go uśpiła, transmutowała jego szaty na dziewczęce ubrania, zmieniła kolor
włosów na blond, po czym powiesiła go
pod sufitem. Oprócz tego każda z jego szat zmieniła kolor na różowy z zielonym
napisem „Jestem idiotą” i teraz „biedny” nie ma się, w co ubrać. Reszta
chłopaków po takich ostrzeżeniach wolała nie ryzykować. W szczególności biorąc
pod uwagę, że nasz dom jest dosyć mściwy.
-Nie zdążę. Za mało czasu zostało, aby wywinąć komuś taki numer, ale wiesz
może czy Malfoy albo Lestrange wrócą do normalnego wyglądu do 16?
-A, co Lily?
-Zastanawiam się czy wziąć aparat, co prawda oni kończą w tym roku Hogwart,
ale zawsze miło mieć jakiegoś haka!
-Wiesz Lil… wydaje mi się, że Narcyzie już przeszło, ale Belli chyba nie,
więc możesz wziąć.
-Super. Sev, która godzina?
-Piętnasta.
-To ja już muszę lecieć. Pa.-Pożegnałam się z przyjacielem całując go w
policzek.
Że też ja na to
nie wpadłam. Trzeba było dać chłopakom jakieś ostrzeżenie miałybyśmy spokój.
Ale teraz to już za późno. Zdyszana wpadłam do dormitorium i zaczęłam się
przebierać. Po uczcie McGonnagal przyszła do nas i powiedziała, że mamy mieć na
sobie ubrania wyjściowe. Przebrałam się szybko i dołączyłam do przyjaciółek w
PW.
-To, co idziemy?- Spytałam. Nie wspomniałam dziewczynom o rozmowie z
Severusem. Wiem, że nie miałyby żadnych obiekcji, ale jednak.
Doszłyśmy na błonia.
Większość ludzi już tam była. Wszyscy ustawili się domami, więc podeszłyśmy do
gryfonów. Po drodze zerknęłam na ślizgonów, niestety zarówno Malfoy, jaki i
Lestrange wrócili już do normalnego wyglądu, chociaż ten drugi miał nadal był
blondynem. Ale szaty miał już normalne. Ann także zauważyła zmianę w wyglądzie
ślizgona, w końcu pomiędzy czernią, a blondem jest spora różnica. Spytała się,
więc półgębkiem.
-Co z Lestrangem?
Streściłam jej, więc
opowieść Severusa. Ann zaczęła się śmiać, ale uciszyła ją profesor McGonnagal.
Wszyscy już staliśmy w rzędach i czekaliśmy na przyjazd delegacji z
Beauxbatons. Po chwili pojawił się
ogromny powóz ciągnięty przez wielkie pegazy*. Wysiadła z niego ogromna kobieta
i 12 dziewczyn. Większość wyglądała w miarę normalnie, owszem były bardzo ładne,
ale tylko jedna przypominała wilę, taka z jasnymi włosami do pasa i figurą
modelki. Ta, na którą faceci patrzyli się jak na ósmy cud świata. Rozejrzałam
się po poszczególnych domach. Pomijając Malfoya, który chyba nadal miał w
pamięci poprzednie wydarzenie, Remusa i kilku innych, to wszyscy, nawet
Lestrange. Ten ostatni leżałby martwy pod wpływem wzroku Bellatrix Black, gdyby
spojrzenie mogło zabijać. Ciekawe, co ona tym razem mu zrobi? Powoli całą
szkołą udaliśmy się do WS. Usiedliśmy przy stołach, a nasi goście podeszli do
stołu nauczycielskiego. Wielką kobietę, Dumbledore przedstawił, jako Madame
Rimbaud**, dyrektorkę Beauxbatons.
-Teraz przydzielimy was do tymczasowych domów, będzie się w nich mieszkały
do zakończenia waszego pobytu. Ta, którą wyczytam podchodzi tu i siada na
stołek, a ja włożę jej na głowę Tiarę Przydziału, która dokona wyboru.
Zapraszam Béatrice Le Brun.
Do McGonnagal podeszła drobna brunetka, po kilku
minutach tiara krzyknęła „Hufflepuff”. Z pozostałych dziewczyn do Hufflepuffu
trafiły: Charlotte Montesquieu oraz Catherine de Malesherbes. Ravenclavu
zaś: Gabrielle Foucault, Géraldine Le Chaffaud i Jacqueline Chauvet. Do
Slytherinu: Juliette Schouppé, Madeleine Deleuze i Mélanie Lacan. A do Gryffindoru dołączyły: Édith d'Houdetot,
Émilie Évelyne Jaucourt.
Kiedy na stołku usiadła ostatnia z przybyłych
Francuzek wszyscy wstrzymali oddech i czekali na werdykt.
- Monic de la Cruz.. witamy w Gryffindorze- wrzasnęła głośno Tiara
Przydziału.
No pięknie. Ta niesamowicie ładna długonoga Francuzka
o figurze modelki trafiła do naszego Domu. Czy może być jeszcze gorzej? Po chwili
usłyszałam radość wszystkich Gryfonów, na których czele stali Huncwoci. Razem z
Ann i Dorcas cichutko westchnęłyśmy. Jednak może być o wiele gorzej,
kłopoty dopiero się zaczną...
Super rozdział :-)
OdpowiedzUsuńCiekawe wymyślone z tym ich przyjazdem ;)
OdpowiedzUsuńSuper! Będą niezłe jaja!
OdpowiedzUsuńTy jesteś niesamowita!
OdpowiedzUsuńGenialne
OdpowiedzUsuń