środa, 25 grudnia 2013

Rozdział 60 „Zwykły-Niezwykły dzień w szkole” część 2

Z góry uprzedzam, że wiem że bardzo krótkie, wynika to z tego, że to tylko końcówka do poprzedniego rozdziału. Jest taki przejściowy wiem o tym, następny postaram się napisać bardziej ekscytujący, mam zresztą nadzieję, że ten cliffhanger na końcu coś o tym mówi. 
Rozdział 61, najpóźniej 1 stycznia, ale raczej tak do 29 grudnia. 
Zapraszam do czytania tych skromnych kilku stron i pozdrawiam. 
Asia. 


Całą trójką postąpiłyśmy zgodnie z jego radą i rozeszłyśmy się po pokoju. Ann usiadła koło Remusa, Dorcas rozłożyła się na łóżku Syriusza, a ja, siłą rzeczy, bo łóżko Petera było strasznie zagracone, tak jak i fotele, przysiadłam koło Jamesa, który uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Żyjesz jeszcze, Lilka? Coś blado wyglądasz.
- Dziwisz się, Rogaczu? – wtrącił się Syriusz, któremu złość już przeszła, nim zdążyłam się choćby pomyśleć nad odpowiedzią. – Po usłyszeniu takich wiadomości to nikt nie wygląda porządnie… Bez obrazy, Ruda.
- Ależ ja się zgadzam, Łapo – odparłam. – Raczej ciężko nie przeżyć szoku, gdy bezpieczna bańka mydlana, w której żyjemy pęka i ukazuje okropieństwo realnego świata. Wybacz, kochany, wiele można o tym powiedzieć, ale nie, że jest to przyjemna informacja.
- Tak, tak, masz rację – przyznał mi rację chłopak. – Ale teraz przejdźmy do rzeczy. Po coś się tu w końcu spotkaliśmy.
       Po tym stwierdzeniu na chwilę zaległa nieprzyjemna cisza. Nikt nie chciał rozpocząć rozmowy, która ze względu na temat nie zapowiadała się przyjemnie. W końcu jednak dławiącą atmosferę przełamał Syriusz, któremu głupawka już na szczęście przeszła, najwidoczniej poczuwając się do winy po przywołaniu tego tematu:
- Skoro nikt się nie kwapi do wyrażenia swojego zdania, pomimo faktu, że zazwyczaj wszyscy jesteście straszliwie gadatliwi, to może ja zacznę. Otóż… Nie wygląda to wszystko dobrze, w szczególności ta sprawa z ministerstwem, o wojnie już nie wspominając. Aurorzy i zaostrzona kontrola czarodziejów nic tu nie pomogą, przecież nie będą chodzić po ludziach, sprawdzając, czy przypadkiem Mrocznego Znaku na rękach nie mają, bo to by się skończyło upadkiem władzy. W końcu zaraz by się podniósł krzyk, że naruszają wolność osobistą, morale, etykę i Merlin wie, co jeszcze. Poza tym, patrząc po znajomych mojej kochanej rodzinki to ci źli będą mieli kupę kasy, w końcu duża część magicznej arystokracji ich wspomoże, choćby i finansowo. Wiele osób poprze Voldemorta z obawy o życie swoje i swoich najbliższych. Krótko mówiąc mamy przerąbane. Jedyna nadzieja w tym, że on się nadal boi Dumbledore’a i, że ten go pokona, tak jak kiedyś Grindelwalda.
       Niestety Huncwot idealnie wpasował się w moje poglądy, co wcale nie było pocieszające, biorąc pod uwagę, że moje myśli nie były ani trochę optymistyczne. Patrząc po minach pozostałych osób obecnych w dormitorium, im po głowie chodziły podobne pomysły.  
- Jest tylko jeden problem, stary. Idee głoszone przez Grindelwalda nie dotarły do Anglii i bardziej skoncentrowane były w okolicach Durmstrangu. A i nie zapominajmy o tym, że on miał mniej zwolenników niż Voldemort ma teraz, a przecież jeszcze mu prawdopodobnie przybędzie – dodał James, starając się zachować obiektywizm sądów i nie dać nadziei przemawiać przez siebie.
- Ale mówią, że Gellert był potężniejszy. Poza tym, Rogaczu kochany, nie dołuj nas tu – odparował Syriusz.
- Trzeba myśleć realistycznie – zaooponował Remus. – Żeby to potem na nas nie spadło jak grom z jasnego nieba i nie sparaliżowało wszystkich przed działaniem.  
- Wiem, Lunio, wiem, ale po prostu nie chcę jeszcze sobie tego wszystkiego uświadomić, nie dziś, nie jutro, nie za tydzień. To wszystko jest po prostu przerażające i zbyt nierealne. My nie mamy nawet dwudziestu lat i pewnie zaraz po ukończeniu szkoły będziemy musieli iść na wojnę.
- Wątpię, Syriuszu, aby ktokolwiek zmuszał cię do walki, jeśli nie będziesz tego chciał – wtrącił się Peter.
- Nikt mnie zmuszał nie będzie, poza własnym umysłem, Glizdogonie, nie będę mógł żyć sam ze sobą, jeśli nie zrobię nic, aby powstrzymać nadchodzącą tragedię.
- Co racja, to racja. Gryffindor pójdzie walczyć – zgodził się ponuro Remus. - Z pozostałych domów też na pewno znajdą się ochotnicy. I tak James, Ślizgonów tu nie wykluczam, są nieprzewidywalni, nigdy nie można mieć pewności, co zrobią, część może nam pomóc.
       Tu się z Remusem zdecydowanie zgadzałam, mieszkańcy tego domu czasami zachowują się zdecydowania inaczej niżbym się tego spodziewała.

- Może i tak, może i nie. Przekonamy się o tym, gdy przyjdzie pora – odparł powątpiewająco Potter. -  Mam tylko nadzieję, że przy okazji okażą się normalni. Ale porzućmy, proszę, temat moralności Ślizgonów.
- W takim razie ja mam pytanie – wtrąciłam się. – Wiecie może skąd w ogóle wziął się Voldemort? Przecież nie pojawił się znikąd.
       Moi przyjaciele popatrzyli po sobie, bezgłośnie dogadując się, kto mi wszystko wytłumaczy.
- Mogę ci powiedzieć, co wiem od rodziców – zaproponował James. – No, więc tak – kontynuował widząc, że pokiwałam entuzjastycznie głową. -  Kiedyż uczył się tu w szkole, jego imię i nazwisko to Tom Riddle, Ślizgon, podobno kiedyś był przystojny, dopóki nie zaczął eksperymentów z czarną magią. Zebrał grupkę popleczników o takich samych poglądach jak on i zdecydował się przejąć władzę nad światem. To tyle. Nie wiadomo, kim byli jego rodzice, gdzie zniknął po zakończeniu szkoły i czemu myśli tak a nie inaczej.*
- Podobno pochodzi e znakomitego rodu czystej krwi, tak twierdzi moja kochana rodzinka – dodał Syriusz. – Było też coś o jego potędze, inteligencji i tak dalej, ale mózg wykasowuje nieprzyjemne wspomnienia, więc nie pamiętam dokładnie.
- Więcej nic nie wiadomo. Niestety, bo może łatwiej byłoby go pokonać, gdyby było wiadomo jak działać – podsumowała Dorcas.
       Resztę wieczoru poświęciliśmy na lekką rozmowę o niczym, pozostało jednak, pomimo niby przyjemnej i spokojnej atmosfery, uczucie grozy i beznadziei. W konsekwencji wszyscy zasnęliśmy w jednym pokoju, a McGonagall, która nas rano znalazła, nawet się na nas nie zdenerwowała. Gdy razem poszliśmy na śniadanie wydawało się, że wszystko jest już w porządku, że skoro przeżyliśmy pierwszą noc, to przeżyjemy i następne, nastrój w Wielkiej Sali nie był już taki przygnębiający, a wszyscy zdawali się być optymistyczniej nastawieni. Tak było, dopóki do pomieszczenia nie wbiegła nauczycielka zielarstwa, krzycząc:
- Zaatakowano Ministerstwo Magii! Zaatakowano Ministerstwo Magii!

*uznałam, że skoro Dumbledore musiał poświęcić bardzo dużo czasu na odnalezienie dokładnych informacji na temat Voldemorta, to ogół czarodziejów nie wiedział zbyt dużo, a już na pewno nie, że Tom Riddle nie był czystej krwi, aka Bellatriks w piątej części.   

13 komentarzy:

  1. Jeśli dobrze mi chodzi zegar to dodałaś rozdział 10 minut temu a ja już go 2 razy przeczytałam i właśnie komentuję :33
    Fajny, fajny, końcówka zdecydowanie najlepsza. Czekam na dalszy ciąg opowiadania ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie fajnie. Zycze weny i czekam na kolejna czesc

    OdpowiedzUsuń
  3. Super piszesz ;D Weny życzę :)
    PS. Zapraszam do mnie:

    http://lily-i-james-czasy-huncwotow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie ! Czekam na kolejny rozdział ;D
    Życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde a nie myślałaś o zawieszeniu bloga? Przykro mi, że to mówię, ale najpierw podajesz taki termin później taki a na sam koniec i tak jest za miesiąc... Żarty sobie robisz z czytelników niestety....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę zawiesić bloga, nie widzę ku temu jednak powodów, piszę rzadko to prawda, ale mam też własne życie, które wymaga uwagi, prawdę mówiąc wolę mieć przyzwoite oceny, niż napisanego bloga, taka jest niestety prawda.
      Asia

      Usuń
    2. Poza tym, wiem, że rozdział napiszę, tylko nie wiem kiedy. Prawda jest taka, że jeśli zawieszę, to zupełnie stracę motywację do pisania. A do czytania nie zmuszam.

      Usuń
    3. Ja tam cię rozumiem, sama też mam strasznie dużo na głowie a ty jeszcze piszesz...
      mi tam obojętnie kiedy nowy rozdział się pojawi byleby był ;-) , a tak wgl. to świetnie piszesz ;DD

      Usuń
    4. a i zapomniałam powiedzieć, że na bloga trafiłam wczoraj wieczorem i przez ten twój talent i te świetne notki zarwałam cała noc, ale przeczytałam wszystkie rozdziały od deski do deski ;D

      Usuń
  6. Okej ale trzymamy się terminów. Ja rozumiem raz czy dwa razy przesunąć termin ale ciągle?....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami terminy zawalam nie z własnej winy, owszem przyznaję , teraz moja wina, kajam się za to, ale wichurom nie zapobiegnę.

      Usuń
  7. Świetny chciałabym żeby się nigdy nie skończył ten blog *_*
    jest świetny

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział, nie miałam kiedy się za niego zabrać, ale w końcu mi się udało :D było warto znaleźć czas : *

    OdpowiedzUsuń