piątek, 1 czerwca 2012

Rozdział 9 "Małe zamieszanie"


Od razu po niezbyt chętnym podniesieniu się z łóżka udałam się do łazienki. Przez ramię rzuciłam jeszcze tylko:
-Dziewczyny pobudka!- I z jakże „cudownym” nastrojem zabrałam się za poranną toaletę. Po wyjściu z łazienki zauważyłam, że Dorcas nadal śpi. Podeszłam do niej i mocno nią potrząsnęłam. Postanowiłam uciec się do bardziej radykalnych środków. 
-Dorcas pójdę po Syriusza- zagroziłam
-Idź sobie i daj mi spać….-wymamrotała w odpowiedzi.                                      
Szybko wyszłam z pokoju, wparowałam do dormitorium chłopaków, złapałam Blacka za nadgarstek, wyciągnęłam go z pokoju i rzuciwszy uprzednio na schody odpowiedni zaklęcie wciągnęłam go do żeńskiego dormitorium. Nie powiem przed tym akurat specjalnie się nie opierał.
-Evans, co ty do jasnej cholery robisz?-wydyszał Łapa.
-Próbuje obudzić Dorcas, a ty będziesz dla niej największą motywacją do wstania –powiedziałam, po czym wrzasnęłam prosto do ucha Dorcas- SYRIUSZ PRZYSZEDŁ!
-CO? A ja wyglądam jak jakaś szyszymora!-wykrzyknęła Dor i rzuciła się do łazienki.
Po drodze wpadła na szczerzącego się do niej Blacka. No tak zapomniałam, że Dorcas śpi w koszulce, która sięga jej zaledwie do połowy nóg i jest bardzo, ale to bardzo wydekoltowana.                                                                                                         
Dor od razu wyrwała się Syriuszowi i wbiegła do łazienki mrucząc coś pod nosem o brutalnym morderstwie, a ja wypchnęłam rozchichotanego Blacka z dormitorium, przy zatrzaskiwaniu drzwi usłyszałam krzyk, co oznaczało, że schody zamieniły się w ślizgawkę, a Black po niej zjechał. No cóż krzyżyk na drogę dla tego miłego pana. Coś mi się wydaje, że mam dzisiaj zły nastrój ciekawe, dlaczego. Dzięki komuś, kto urzęduje tam na górze Ann obudziła się i przygotowała do dzisiejszych zajęć. Po jakiś 5 minutach Dor wyszła z łazienki i zagroziła:
-Lily Anne Evans…-Ajajaj będzie źle, jest wściekła- ja Cię kiedyś zabije, zakopie, odkopie, wskrzesze, sklonuje, zabije, spalę, prochy wrzucę do wody, każe klonom ją wypić, a potem zabiję te klony.
-Groźby są karalne!-powiedziałam.
-Szantaż też!- odpowiedziała Dorcas, a potem razem ze mną i Ann udała się do Wielkiej Sali na śniadanie.                                                                                             
Oczywiście usiadła koło Huncwotów, po co? To było pytanie retoryczne, bo odpowiedź jest oczywista-Chciała mnie wkurzyć.  No cóż jakoś to przeżyje. Z grobową miną usiadłam koło Pottera i zabrałam się za jedzenie, po czym wyszłam z Sali. Ale jak to się mówi nieszczęścia chodzą parami, więc tuż po wyjściu z WS(Wielka Sala) wpadłam na Lucjusz Malfoya. Zgadzam się z tym, kto powiedział Life is very brutal, full of zasadzkas and sometimes kopas w dupas i za każdym rogiem czai się danger.
-Proszę, proszę, a oto i nasza szlama Evans.-powiedział Malfoy. No tak to dla niego typowe
-Zamknij się Malfoy nie ma zamiaru się dzisiaj z tobą kłócić!
-Co ty taka wkurzona Evans, uspokój się i naucz jak się zwracać do lepszych.
-Chyba nie mówisz o sobie, co Malfoy?- sarknęłam- Naprawdę mam zły humor nie denerwuj mnie. Żegnam-dodałam i poszłam na eliksiry.                                          
            Prawie wszyscy uczniowie byli już pod salą, a gdy podeszłam do dziewczyn przyszedł nasz nauczyciel profesor Slughorn niski, gruby, ale miły staruszek. Wpuścił nas do Sali przyglądając się każdemu. Do uwarzenia mieliśmy Wywar spokoju. Profesor twierdził, że często pojawia się on na egzaminach.
-Jakie właściwości ma ten eliksir i co powoduje zbyt duża ilość składników?-spytał profesor. Znałam odpowiedź, więc zgłosiłam się do odpowiedzi.
-Panna Evans proszę…
- No to tak wywar spokoju to eliksir uspokajający niepokoje i łagodzący wzburzenie. Zbyt duża ilość składników spowoduje u pijącego ciężki, czasem nieodwracalny sen.
-Doskonale, 10 punktów dla Gryffindoru- powiedział profesor- A teraz proszę się zająć eliksirem, instrukcje są na tablicy. Macie na jego przygotowanie 2 dzisiejsze lekcje.
Od razu zaczęłam przygotowywać eliksir. Był dosyć delikatny. Składniki muszą być dodane w precyzyjnych ilościach i określonej kolejności. Temperatura idealnie dopasowana na określony czas, nawet mieszać trzeba było odpowiednią ilość razy. No cóż trzeba się będzie skupić. W połowie lekcji podszepnęłam Ann
-Zapomniałaś o ciemierniku.
-Faktycznie, dzięki…-odpowiedziała dodając ten składnik. Pod koniec lekcji Slughorn powiedział, że nad eliksirem powinna się unosić lekka srebrna mgiełka, po czym przeszedł się po klasie zaglądając każdemu do kociołka. Przy moim zatrzymał się na dłużej i powiedział:
-Rewelacja panno Evans. Spójrzcie wszyscy jak doskonały jest ten eliksir.  Właśnie zdobyła pani 20 punktów dla Gryffindoru. –
Profesor zebrał jeszcze fiolki z eliksirami, po czym my udaliśmy się na transmutację z puchonami, a ślizgoni na zielarstwo z krukonami. Pod salą od transmutacji czekaliśmy tylko chwilę na profesor McGonagall. Wpuściła nas do Sali mamrocząc pod nosem coś w stylu „Mam nadzieję, że chociaż tym razem Huncwoci nic nie wymyślą….”. Słyszała to również Dorcas i szepnęła do mnie:
-Nadzieja matką głupich…
-Ale matka swe dzieci kocha.-przypomniałam jej. Weszłyśmy do Sali i usiadłyśmy razem w ławce.
-Dzisiaj będziemy zamieniać czajnik w żółwia-oznajmiła nam pani profesor-Chciałam wam przypomnieć, że w tym roku będziecie zdawać SUMy, więc musicie się solidnie przykładać do nauki. Proszę tak na mnie nie patrzeć panie Black. Pan też mam nadzieję przygotuje się do Standardowych Umiejętności Magicznych. To samo tyczy się pana panie Potter, a i może przy okazji nauczycie czegoś pana Pettigrew. A pan panie Lupin niech postara się dokonać cudu i wbić im do głowy coś, co nie tyczy się nowego dowcipu.
-Dobrze pani profesor.-odparł Remus
-A zauważyła pani, że tym razem w przeciwieństwie do 3 ostatnich lat nie powiedziała pani, że nie wolno nam w tym roku robić kawałów.-Spytał Black
-Panie Black, po prostu wiem, że to jest nierealne i, że wy nie potraficie dorosnąć i zmądrzeć na tyle, żeby przestać robić dowcipy. A teraz zajmijmy się lekcją!-powiedziała Profesor McGonagall, po czym wytłumaczyła nam jak transmutować czajnik w żółwia.
Robiłam staranne notatki, jak większość osób w klasie. Podkreślam większość, bo Potter i Black tylko coś bazgrali na kartkach.  Pani profesor po jakiś 5 minutach dała każdemu czajnik, po czym powiedziała:
-No to teraz zobaczymy, co wynieśliście z dzisiejszej lekcji. Może pan pierwszy panie Potter. Na pewno przydadzą się panu notatki –powiedziała podając mu kartkę- Chociaż może nie koniecznie, po nie za bardzo rozumiem jaki związek z tym zaklęciem ma jeleń, chyba, że chodzi o pańską inteligencje. Proszę spróbować.
Potter stuknął w czajnik różdżką, a on zamienił się w żółwia. Pani profesor wyglądała na łagodnie mówiąc wstrząśniętą.
-Dobrze Potter, siadaj 5 punktów dla Gryffindoru.-Potter usiadł i mrugnął porozumiewawczo do Blacka.
To źle wróży. To bardzo, ale to bardzo źle wróży. No i wykrakałam. W tym samym momencie, w którym McGonagall podeszła do katedry, żółw Pottera uniósł się w powietrze, zamienił się w fajerwerki, które zaczęły latać po klasie i wybuchać. Chociaż trzeba im przyznać całkiem ładne te fajerwerki. Większość z nich zamieniała się w zwierzęta. A ostatni z pozostałych fajerwerków zamienił się w psa, szczura, jelenia i księżyc, nad którymi pojawiła się wielka litera H.
-Potter, Black co to znowu za WYBUCHY!-wrzasnęła Minerwa.
-To tylko fajerwerki …-zaczął Łapa
-Że fajerwerki to ja widzę Black. Ty i Potter macie szlaban dzisiaj o 20 w moim gabinecie. Koniec lekcji. Do widzenia
-Nawet nie wściekła się, aż tak bardzo, nie odjęła nam punktów.-powiedział Peter po wyjściu z Sali.
Wszyscy byliśmy w drodze na wróżbiarstwo, które prowadził trochę obłakany profesor Bryan Mars. Weszliśmy do Sali. Znowu było w niej duszno. Usiedliśmy na pufach i czekaliśmy na krukonów i profesora.  Pojawili się oni w Sali po 10 minutach.
-Dzisiaj będziemy wróżyć z rąk. Po proszę tu do mnie 2 osoby. Może pan Potter i panna Evans.-razem z Rogaczem podeszliśmy do profesora.
- Podajcie mis woje ręce. Hmm… Macie bardzo podobnej długości linie życia. Nie określę jak długo będziecie żyć, jednak umrzecie w dość małych odstępach czasowych. Panno Evans. Z pani linii miłości mogę wyczytać, że poślubi pani mężczyznę, któremu odmawia pani od 5 lat, za to pan panie Potter poślubi kobietę, która odmawia panu od 5 lat. Co za fascynujący zbieg okoliczności. Możliwe, że będą państwo małżeństwem. Proszę usiąść.-Czerwona usiadłam do ławki, za to Potter był cały ropromieniony.
Dalsza część lekcji minęła bez niespodzianek. Zostały nam jeszcze 2 lekcje.                     
 Zaklęcia i OPCM(obrona przed czarną magią). Najpierw zaklęcia. Profesor Flitwick uczył nas zaklęcia Aqamenti. Nawet dobrze mi poszło. Uff co za męczący dzień, już tylko OPCM. W Sali czekali już na nas ślizgoni i profesor Amelia Traitor. Może to i dziwne, ale co roku mamy innego nauczyciela tego przedmiotu. Traitor wpuściła nas do komnaty.
-Dzisiaj będziecie ćwiczy zaklęcie tarczy. W parach oczywiście. Zna ktoś może formułę? Pan Lupin..
-Protego pani profesor.
-Dobrze 10 punktów dla Gryffindoru. Teraz dobierzcie się parami.-ja byłam z Ann, Dorcas z Blackiem, Potter z Lupinem, a Peter z Camillą ze Slytherinu. Ćwiczyliśmy to zaklęcie, gdy wtem urok, który rzucił Potter wyminął Remusa i trafił w Severusa. Jego skóra zmieniła kolor na niebieski. Z furią w oczach rzucił zaklęcie na odwróconego do niego plecami Jamesa. Trafił, a włosy Pottera zrobiły się białe, oczy żółte, a skóra czerwona. Wtedy Snape oberwał zaklęciem od Blacka i został zawieszony za kostkę pod sufitem.
-CO TU SIĘ DZIEJE!-wrzasnęła nauczycielka-Potter, Black i Snape minus 15 punktów za każdego z was!-krzyknęła, po czym odczarowała chłopaków- Koniec lekcji.
Razem z dziewczynami poszłam do dormitorium zostawić rzeczy, po czym udałyśmy się do WS na obiad.
-Smarkerus i wszyscy ślizgoni pożałują, że z nami zadarli….-usłyszałam złowrogi szept Blacka
-Dziewczyny mam prośbę dzisiaj na kolacji nic nie pijcie. Jeść spokojnie możecie, ale picie weźcie sobie prosto z kuchni.-Powiedział nam Potter.
-OK!-odpowiedziałyśmy chórem.
Cóż prawdą jest, że jeśli oni mówią nam, żeby nie jeść lub nie pić, to znaczy, że robią kolejny kawał. Chciałam na nich za to nawrzeszczeć, ale za nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, oni uciekli. Spokojnie zjadłyśmy obiad i poszłyśmy do dormitorium. Zadane mięliśmy 2 stopy pergaminu o zaklęciu Aquamenti. W ciągu godziny zrobiłam zadanie i spytałam się dziewczyn:
-Jak myślicie, co oni kombinują?
- Nie mam pojęcia.-odpowiedziała zgodnie z prawdą Ann.
-Ja też nie, ale wiem, że nie będzie to miłe.
-Dorcas geniuszu to to każdy wie.-powiedziałam
-A co ty taka wkurzona Lilka, zespół napięcia przedmiesiączkowego czy co?-usłyszałam głos zza swoich pleców.
-Nie Black inteligencie, ale lepiej mnie nie denerwuj.
-Wiesz Ann, ale ty wyglądasz jakbyś umarła. Zawiesiło Cię czy co?
-Nie Łapciu. Po prostu jestem kosmitką i w ten sposób kontaktuje się ze swoją ojczystą planetą.
Wszyscy obecni w PW zaczęli się śmiać.
-Dobra koniec tego. A teraz ważna informacja. Dziś nic nie pić przy kolacji. Nasza zemsta ma dotknąć tylko ślizgonów. A Krukoni i Puchoni już zostali poinformowani. Narka!-krzyknął Potter i razem z resztą wybiegł z PW.
Chwilę  później wszyscy Gryfoni udali się na kolację. Usiadłyśmy z dziewczynami przy stole i pomne na ostrzeżenie chłopaków nałożyłyśmy sobie jedzenie, ale nic do picia. Tak samo reszta Gryfonów. Po rozejrzeniu się po Sali zauważyłam, że tylko ślizgoni coś piją. Po chwili z każdym z nich zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Wszyscy uczniowie i nauczyciele im się przypatrywali.
Skóra wszystkich ślizgonów przybrała szary kolor i pojawiły się na niej żółte plamy. Oczy  stały się czarne. Wszyscy zaczęli śpiewać hymn narodowy i skakać jak pasikoniki. Reszta uczniów z kolei pokładała się ze śmiechu.
-Huncwoci, co to znowu ma być!-wrzasnęła McGonagall
-Dlaczego pani od razu nas podejrzewa?-spytał Black podnosząc się z podłogi-Ma pani  jakieś dowody?
-Nie, nie mam, ale i tak macie szlaban, z tym, że dołączą do was panowie Lupin i Pettigrew. Widzę was wszystkich o 20 u mnie w gabinecie. –powiedziała profesorka, po czym odeszła do stołu. Razem z dziewczynami poszłyśmy do dormitorium. Umyłyśmy się skończyłyśmy eseje z zaklęć i wróżbiarstwa, po czym poszłyśmy spać.

6 komentarzy:

  1. Ah te ich dowcipy ale gdzie podział się Severus ?!

    OdpowiedzUsuń
  2. Lekcja wróżbiarstwa genialna!

    OdpowiedzUsuń
  3. ,,-Lilyanne Evans…-Ajajaj będzie źle, jest wściekła- ja Cię kiedyś zabije, zakopie, odkopie, wskrzesze, sklonuje, zabije, spalę, prochy wrzucę do wody, każe klonom ją wypić, a potem zabiję te klony." Naprawdę zabawne! Masz poczucie humoru! ;D Tylko to trochę dziwne, że McGonagall nazywa Huncwotów Huncwotami. Normalniej by było jakby ich po prostu po nazwisku nazwała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ogolnie moze byc...ale scena z Wróżbiarstwa już gdzieś była, wiec... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli gdzieś już była, to przepraszam, osobiście nie widziałam takiej, bo nie czytam zbytnio opowiadań o tej parze, aby się niczym nie sugerować. Nie było moim zamiarem splagiatowanie czegoś, nie jestem prawdę mówiąc nawet pewna, czy rozdział był pisany przeze mnie czy współautorkę, ale scena była napisana z głowy i wszelkie podobieństwo jest przypadkowe, przepraszam za nie mimo to
      Asia

      Usuń
  5. Dor od razu wyrwała się Syriuszowi i wbiegła do łazienki mrucząc coś pod nosem o brutalnym morderstwie, a ja wypchnęłam rozchichotanego Blacka z dormitorium, przy zatrzaskiwaniu drzwi usłyszałam krzyk, co oznaczało, że schody zamieniły się w ślizgawkę, a Black po niej zjechał. No cóż krzyżyk na drogę dla tego miłego pana.

    Nie no jesteś świetna.

    OdpowiedzUsuń