piątek, 1 czerwca 2012

Rozdział 7 "Przyjacielska rada"


Po wyciągnięciu na łóżko całej zawartości mojej szafy postanowiłam ubrać się w brązową spódniczkę i łososiową bluzkę z dekoltem. Usiadłam przed lustrem i nie mogłam zdecydować się, jaką fryzurę wybrać. Ann doradziła, żebym spięła włosy w luźny warkocz. W tym samym czasie Dorcas dobrała delikatną biżuterię pasującą do mojego stroju. Za dziesięć dziewiąta byłam już gotowa i razem z dziewczynami zeszłam do Pokoju Wspólnego.
- Pamiętaj, bądź ostrożna i nie daj się złapać Filchowi – powiedziała blondynka.
- Do dormitorium musisz wrócić przed północą, nie jesteśmy w stanie dłużej cię kryć – oznajmiła poważnie brunetka.
- Dobra, wszystko pamiętam. Idę już, zaraz będzie dziewiąta – szepnęłam próbując ukryć drżenie mojego głosu.
Cicho wyszłam przez portret Grubej Damy i udałam się w kierunku wieży astronomicznej. Idąc po marmurowych schodkach zastanawiałam się co tak naprawdę wyprawiam. Może to kolejny głupi żart Pottera? Gdy dotarłam na szczyt wieży wybiła dziewiąta. Ze strony Zakazanego Lasu nadszedł lekki podmuch jesiennego wietrzyku. Chociaż była już połowa września noc wcale nie była zimna.
Zafascynowana pięknem gwieździstego nieba podeszłam bliżej muru tarasu widokowego. Niespodziewanie ktoś zakrył mi oczy. Na karku poczułam ciepły oddech nieznajomego. Odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą wysokiego, wysportowanego bruneta o pięknych piwnych oczach. Od razu rozpoznałam Dave'a. Zaniemówiłam. 
- Cieszę się, że przyszłaś – powiedział uśmiechając się do mnie.
- To ty wysłałeś do mnie tą wiadomość – zapytałam niedowierzając własnym oczom.
- Tak to ja – odparł łapiąc mnie za rękę.- Chciałem spędzić z tobą wieczór, porozmawiać więc przyszykowałem to.
Podeszłam trochę bliżej. Moim oczom ukazał się czerwony koc. Usiadłam na nim opierając się o ścianę. Błagałam, żeby to nie był sen. Było zbyt pięknie.
Chłopak jednym zaklęciem wyczarował świeczki dookoła nas. Następnie przede mną pojawiły się małe butelki z kremowym piwem. Zachwycona podziwiałam te piękne czary. Po chwili Dave usiadł obok mnie.
- Wiesz Lily, żałuję, że poznałem cię dopiero teraz. Jesteś miła, ładna, zabawna. Traktuję cię jak moją bratnią duszę. Gdy jestem w twoim towarzystwie czuję się jakbym znał cię od lat. – powiedział patrząc mi prosto w oczy.- Wiem, że rozmawiamy ze sobą dopiero trzeci raz, ale chciałem po prostu zapytać cię czy zostaniemy przyjaciółmi…
- Dave, nie mam nic przeciwko. Mam wrażenie, że czuję to samo co ty. Lubię cię, lubię spędzać z tobą czas. Jesteś moim przyjacielem – oznajmiłam uśmiechając się do niego.
- Naprawdę, nie masz nic przeciwko? To świetnie, bałem się, że nie będziesz chciała zadawać się z takim staruchem – oświadczył.
Nie mogąc dłużej wytrzymać roześmiałam się.
-Wcale nie jesteś taki stary, chodzisz do szóstej klasy.
Czas zleciał nam bardzo szybko i przyjemnie. Rozmawialiśmy o szkole, rodzicach i przyjaciołach. Po wypiciu kremowego piwa oparłam głowę i zaczęłam opowiadać mu o Huncwotach. Nie wiedzieć kiedy z dziewiątej zrobiła się jedenasta, a ja miałam wrażenie jakby minęło dopiero pół godziny. Zaczęłam powoli wstawać z koca.
- Muszę już iść, dziewczyny mnie chyba zabiją. – powiedziałam
- Poczekaj, idziemy w tą samą stronę.- odparł jednocześnie sprzątając po naszym spotkaniu
- Nie myśl sobie, że pozbędziesz się mnie tak łatwo. I tak będę cię prześladował między zajęciami.- oznajmił.
- Trudno, jakoś to przeżyję – powiedziałam schodząc z pierwszego schodka.
W Pokoju Wspólnym byłam wpół do dwunastej. Daveodprowadził mnie w stronę dormitorium dziewcząt i pożegnał przytulając mnie do siebie. Cichutko zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do swojego łóżka. Rozmyślałam o tym, co się dzisiaj wydarzyło. W mojej głowie było pełno myśli które w większości dotyczyły przystojnego Gryfona. Nagle na łóżku pojawiły się moje przyjaciółki. 
- Opowiadaj, jak było – zapytała podekscytowana Dorcas – Kim on jest?
- To Dave Chooke. – powiedziałam obojętnym głosem
- Coooo? – zapytała zaskoczona Ann
- Właśnie to, Lily była na randce z Chookiem! – krzyknęła uradowana brunetka.
- Ciszej, obudzisz wszystkich – skarciłam Dorcas.
- Nie trzymaj nas w takim napięciu. No już chcę wiedzieć wszystko – powiedziała blondynka.
Opowiedziałam im o spotkaniu, naszych rozmowach, o tym, że zostaliśmy przyjaciółmi i o innych rzeczach. Następnie we trójkę poszłyśmy spać do mojego łóżka.
Noc minęła spokojnie. Budzik Ann zadzwonił o siódmej czterdzieści. Ubrałyśmy się i w świetnych humorach poszłyśmy na śniadanie. Przy stole usiadłyśmy koło Huncwotów.
- Witam miłe panie. Jak minęła noc? – zapytał Syriusz puszczając oczko w stronę Dorcas.
- Bardzo dobrze – powiedziałam grzebiąc widelcem w jajecznicy.- Czemu pytasz?
- No bo…
- A tak sobie wiesz, ciekawość – uciął temat Lupin.- jakie dzisiaj mamy zajęcia? – zapytał.
- Historia magii, dwie godziny zielarstwa, transmutacja, a po obiedzie eliksiry – oznajmiła Ann.
-Super, nareszcie będziemy mogli trochę potrenować przed jutrzejszym meczem, co nie Łapa. – zawołał z entuzjazmem Potter.
- Przyjdziecie na trening? – zapytał Syriusz
- Jasne, czemu nie – powiedziałyśmy chórem.
Na zajęciach z transmutacji dostaliśmy trudne zadanie domowe.
- Na poniedziałek macie przygotować esej na temat animagów. Macie na to całą niedzielę.- oznajmiła profesor McGonnalgal.
Zaskoczyła mnie reakcja Huncwotów. Jakoś dziwnie się uśmiechali, przecież zawsze na samą myśl o pracy pisemnej dostają gorączki.
- To będzie bułka z masłem, co nie Luniaczku – oznajmił Potter szturchając Remusa w ramię.
- Na twoim miejscu nie był bym taki pewien – odparł Lupin – Przecież wiesz, że wszystko może się zdarzyć. Mamy niecałe dziesięć godzin.
- O czym wy mówicie. Na napisanie pracy mamy przecież całą niedzielę. Tylko mi nie mów, że napiszesz ją o północy – powiedziała Ann.
- No tak, masz rację – odparł speszony.
Po ostatnich zajęciach razem z dziewczynami poszłyśmy na trening Quidicha. Usiadłyśmy na trybunach koło Remusa i Petera. W tym samym czasie zebrała się grupa zawodników z Gryffindoru. Zaczęło się omawianie taktyki i ustalanie pozycji. Na szczęście na dworze nie było zimno. Zza chmur wyglądało słońce i co jakiś czas lekki podmuch przechodził przez boisko.  Po półgodzinie Dorcas powiedziała, że musi iść na chwilę do biblioteki. Ann przerwała rozmowę z Lupinem i poszła razem z nią. Świetnie, zostałam sama. Z drugiej strony był to świetny moment na rozmowę z Remusem, który nie wyglądał zbyt dobrze. Przysunęłam się do niego i zapytałam:
- Powiesz mi o co chodzi?
- Lily, wiem że jesteśmy przyjaciółmi, ale nie mogę powiedzieć ci pewnych rzeczy – oznajmił po chwili namysłu.
- Ale dlaczego? Znamy się tyle lat, jesteś moim najlepszym przyjacielem. Czasami odnoszę wrażenie, że rozumiesz mnie bardziej niż Ann czy Dorcas.
- Po prostu nie mogę. Nawet nie wiesz jak mi z tym ciężko. W pewnych momentach nie daję sobie rady…- powiedział załamującym się głosem.
Wiedziałam, że dalsza rozmowa nie ma sensu. Przysunęłam się jeszcze bliżej Remusa i objęłam go.
- Będzie dobrze – powiedziałam uśmiechając się do niego.
- Dzięki Lily. Od razu mi lepiej.
Po chwili stało się coś dziwnego. Niespodziewanie Potter podleciał w naszą stroną i pokazał jakiś znak przyjacielowi. W tym samym momencie przyszła Dorcas.
- Gdzie jest Ann? – zapytałam brunetkę
- Eee… źle się poczuła i poszła do dormitorium – odpowiedziała bez przekonania.
- To może ja do niej pójdę – zaproponował Remus wstając ze swojego miejsca.
- Nie, ona chce być sama. Zostań. My z Lily już pójdziemy – powiedziała łapiąc mnie za rękaw mojej szaty.
Pomachałam chłopakom na pożegnanie i poszłam za Dorcas.
Nie wiedziałam co się za chwile stanie.

1 komentarz: