Powoli zbliżaliśmy się do Hogwartu. We mgle można było zauważyć coraz wyraźniejsze kontury potężnego zamku. Razem z Ann, Dorcas i Huncwotami wysiedliśmy z powozu, wyciągnęliśmy różdżki i jednym, płynnym ruchem nadgarstka odesłaliśmy nasze bagaże do pokoju wspólnego Gryffindoru. Następnie udaliśmy się w kierunku masywnych wrót Hogwartu. Z daleka było słychać dochodzące zza rogu rozmowy uczniów. Weszłyśmy do Wielkiej Sali, zamiast sufitu nad swoją głową ujrzałam gwieździste niebo. Nad czterema stołami wisiały herby poszczególnych domów.
Moją uwagę przykuła grupka chłopaków stojących przed drzwiami. Rozpoznałam w nich jednego z kolegów mojego wybawcy. Niestety nie spostrzegłam nigdzie znajomej twarzy Dave'a Chook'e. Dałam za wygraną. Razem z dziewczynami usiadłyśmy na „naszych” miejscach przy stole Gryfonów, a ja szybko zapomniałam o prowadzeniu dalszych poszukiwań. Po chwili zauważyłam nieobecność Huncwotów, którzy niespodziewanie zniknęli. Stwierdziłam, że nie będę się tym przejmowała. Nie mogę niańczyć ich na każdym kroku. James i spółka wrócili po piętnastu minutach dziwnie się uśmiechając. To nie wróży nic dobrego. Założę się, że znowu wytną jakiś kawał. Z zamyśleń wyrwał mnie głos profesora Dumbledora, rozpoczynający ceremonię przydziału. Po kilku minutach po sali potoczył się śpiew tiary :
W dawnych czasach, gdy byłam młoda,
A karty historii jeszcze były w bieli
Wśród założycieli szkoły padły słowa
Że nic ich nigdy nie rozdzieli.
Wspólny cel jeden im teraz świeci
Tęskni by z magii uczynić sztukę
Najlepszą szkołę stworzyć dla dzieci,
Przekazać innym swoją naukę.
Razem będziemy budować i uczyć
Czworo przyjaciół zdecydowało
Że coś ich kiedyś może z sobą skłócić
Wierzyć i śnić im się nie chciało.
Bo gdzie znaleźć taką przyjaźń i wiarę
Jak Slytherin i Gryffindor?
Chyba, że chodzi o tę drugą parę,
o Hufflepuff i Ravenclaw.
Więc jak wszystko mogło pójść tak źle?
Przyjaźnie upadły. Jak to się stało?
Ja byłam tam, więc mogę dziś rzec
Smutną, żałosną historię tę całą.
Slytherin chciał uczyć tylko tych,
Co z starych rodów wywodzą korzenie
Raveclaw uczniów mieć chciała swych,
Wśród tych, w których wiedzy jest pragnienie.
Gryffindor chwały i sławy łasy
odwagę wybrał jako cechę główną.
Hufflepuff rzekła: będę uczyć masy
i wszystkich będę traktować równo.
Wszystko to małą kłótnie wywołało
Gdy wyszły różnicę na światło dzienne.
Lecz żadne z nich ustąpić nie chciało
Więc domy stworzyli oddzielne.
Każdy z nich wybrał, kogo chciał
Na przykład taki Slytherin
Tylko tych z krwią najczystszą brał,
Przebiegłych i skorych do drwin.
Tych najmądrzejszych i najbystrzejszych
Wzięła do siebie Ravenclaw,
Grupa najśmielszych i najodważniejszych
Poszła tam gdzie rządził Gryffindor.
Do Hufflepuff wszyscy inni zlecieli
A ona z sercem ich uczyła
I tak domy i ich założycieli
Od nowa silna przyjaźń połączyła.
I tak w harmonii Hogwart działał
Przez kilka lat, szczęśliwy czas,
Lecz potem niezgodą każdy zapałał
Wynikła z błędów i strachów w nas.
I domy, co niczym filary cztery
Szkołę tę niegdyś podtrzymywały
Przeciwko sobie obrócone teraz
I podzielone władzę przejąć chciały.
I tak przez chwilę już się wydawało
Że oto nastał zmierzch szkoły,
Po walkach i starciach, których niemało,
Zgliszcza zostaną tylko i popioły.
Aż w końcu taki poranek nastał
Gdy Slytherin odszedł udręczony
I choć walk większość wygasła
Każdy z nas poczuł się przygnębiony.
I odtąd powstał wyłom w trzonie
I z czterech pozostało trzy
Już nigdy nie były zjednoczone
Domy jak kiedyś miały być.
A teraz Tiara jest tutaj z wami
I już za chwilę jednym gestem
Rozdzielę was pomiędzy domami
Bo po to w końcu tutaj jestem,
Ale w tym roku muszę się ośmielić,
Słuchajcie uważnie pieśni mej:
Pomimo iż muszę was podzielić
Obawiam się, że to jest złe.
Mimo iż obrzęd jest co roku stały
I dzieląc na czworo muszę robić swoje
Wciąż sobie myślę, czy te podziały
Nie ściągną końca, którego się boję.
Och, znajcie ryzyko, znaki czytajcie
Historia sama niesie ostrzeżenie
W niebezpieczeństwie Hogwart jest, uważajcie
Z zewnątrz przychodzą wrogowie i cienie.
Musimy zjednoczyć się wewnątrz szkoły
Każdy z was słyszał, każdy widział
Inaczej na nic trudy i mozoły
Dość powiedziałam. Niech zacznie się przydział.*
Ciekawe, co roku jest inna piosenka. Do tej pory tiara nigdy nie kazała nam się jednoczyć. Jestem pewna, że to z powodu ataków na mugoli.
- To z powodu tych ataków, prawda?- spytała szeptem Dorcas.
- Czy ty umiesz czytać w myślach? -zapytałam uśmiechając się do niej- właśnie myślałam o tym samym.
- Rozczaruję cię, ale nie potrafię czytać w myślach. To tylko zbieg przypadków i okoliczności -odpowiedziała brunetka z uśmiechem na ustach.
- Taa jasne. To wykorzystaj ten „zbieg przypadków i okoliczności” i sprawdź czy Huncwoci coś planują, są za bardzo spokojni, jakby na coś czekali - szepnęła przysłuchująca się nam od dłuższego czasu Ann
- To był sarkazm. Skąd mam niby wiedzieć co myślą ci idioci. Powtarzam nie wiem i nie chcę wiedzieć - odparowała lekko zirytowana Dorcas
- Cii- szepnęłam widząc, że dyrektor zaczyna swoją coroczną przemowę.
- Pewnie myślicie, że będę was witał jakąś szczególną mową powitalną. Jednak mam do powiedzenia tylko jedno słowo. Smacznego! - oto i cała mowa naszego dyrektora.
Podczas jedzenia usłyszałam głośny huk dochodzący z końca sali. Zupełnie jakby coś zaczęło sie walić.
- Co się dzieje?-spytałam Dorcas.
- Nie pytaj tylko spójrz na stół Ślizgonów. - odpowiedziała.
To co tam zobaczyłam zupełnie mnie zaskoczyło. Cały ich stół eksplodował. Jedzenie było wszędzie. A na Ślizgonów wylała się jakaś kolorowa maź. Prawdopodobnie jakiś eliksir. No tak w tym samym momencie, kiedy to pomyślałam eliksir zniknął. Ukazało się jego działanie. Otóż skóra każdej osoby oblanej eliksirem zmieniła kolor na jaskrawą żółć, szata z czarnej na zielono różową, oczy i paznokcie na błękit, a włosy na czerwień. Mix kolorystyczny wyglądał obłędnie, aż oczy bolały. Pozostałe trzy domy po chwili szoku wybuchły donośnym śmiechem. Wtedy rozległ się krzyk McGonagall:
- Potter, Black! Co to znowu jest?
- Ale pani profesor, dlaczego pani od razu zakłada, że to my?- spytał Syriusz z jednym ze swoim „słynnych” uśmieszków.
- A kto inny mógł to zrobić? - zapytała Minewra. Z daleka było widać, że jest wściekła.
- No nie wiem, proszę pani, ale to naprawdę nie nasza wina - bronił się Potter.
- Macie szlaban! - krzyknęła nie ukrywając złości profesor McGonagall.
- A ma pani jakieś dowody na to, aby nas ukarać?- spytał Black
- Nie, niestety nie mam panie Black. Dobrze, tym razem macie szczęście, że nie przyłapałam was na gorącym uczynku, ale jak tylko się dowiem, ze to wy...powiedziała, po czym odeszła do stołu nauczycielskiego.
- Haha udało się, uwierzyła.-powiedział cicho Black do Pottera
- Łapa, zamknij się kretynie, jeszcze ktoś usłyszy.-szepnął Lupin
- Luniaczku i tak wszyscy wiedzą, że to nasza sprawka -powiedział Potter
- Może i tak, ale nie mów do mnie Luniaczku, Rogasiu - odparował Remus z trudem ukrywając uśmiech.
- Zamknijcie się obydwaj!- warknął Black.
Ciekawe o co chodzi w ich ksywkach. Nikt jeszcze tego nie odgadł. Kiedyś zastanawiałyśmy się nad tym z dziewczynami. Niestety nic nie wymyśliłyśmy. Uczta zakończyła się tym miłym incydentem, a ja razem z Remusem zebrałam pierwszorocznych i odprowadziłam ich do wieży Gryffindoru. Oczywiście nie obyło się bez wpadnięcia kilku dzieci w fałszywe stopnie i innych tego typu zdarzeń.
- Caput Draconis – powiedziałam kierując się do portretu Grubej Damy.
- To dzisiejsze hasło, zapamiętajcie je , bo bez niego nie wejdziecie do wieży Gryfonów .-powiedziałam do dzieci.
- Po prawej stronie są dormitoria dziewczyn, po lewej chłopców. Chłopcom nie wolno wchodzić do żeńskich dormitoriów, ale dziewczęta mogą wchodzić do męskich - oznajmił Lupin
- Dlaczego tak? To dyskryminacja! - powiedział jakiś chłopka z pierwszego roku.
- Tak już jest. Nie próbujcie wchodzić, bo schody zamienią się w ślizgawkę i włączy się alarm - powiedziałam patrząc znacząco na przechodzącego obok mnie Pottera.
- No co, przecież próbowałem tylko parę razy, no może trochę więcej. No ale teraz umiemy się już tam dostać nie używając schodów .- odpowiedział Rogacz
- Niestety wiem, że umiecie - żachnęłam się.
- Dobra wszyscy do dormitoriów!-Powiedział do pierwszaków Remus.
- Nareszcie...-Powiedziałam do Ann siadając na fotelu w pokoju wspólnym.
- Czyżbyś miała dość bycia prefektem. Tak po jednym dniu?-Spytała zaciekawiona.
- Nie nie mam . Chodź ze mną.-Powiedziałam powoli wstając z wygodnego siedzenia.
Zaciągnęłam ją aż do dormitorium Huncwotów. Gdy tylko przekroczyłam próg, potknęłam się o coś leżącego na podłodze.
- Co to jest?- spytałam- Jesteście tu raptem 20 minut, a tu już taki bałagan!- krzyknęłam masując obolały palec.
- No co trzeba dbać o klimat Ruda! - Powiedział Black
- Co wam strzeliło do głowy, żeby wysadzać stół Ślizgonów. A do tego oblewać ich jakimś eliksirem!-wrzasnęłam
- No i znowu powtórka z rozrywki - powiedział Lupin chowając się za nowym wydaniem Proroka.
- To będzie już trzecie kazanie w przeciągu niecałych piętnastu minut, to chyba rekord – krzyknął uradowany Black.
- Nic Lily, to tylko taki żarcik, ale przyznaj,że to było naprawdę świetne! - powiedział Potter
- Wcale nie idioto. Uch.. jestem na ciebie wściekła. Wiesz co ? - powiedziałam gniewnie.
- CO? - zapytał
- Nienawidzę Cię!-krzyknęłam, po czym wyszłam trzaskając drzwiami.
Szybkim krokiem skierowałam się w kierunku dormitorium dziewcząt. Położyłam się na swoim łóżku i zobaczyłam, że do okna puka sowa. Wpuściłam ją, a ona upuściła małe zawiniątko na moją rękę, po czym wyleciała przez okno. Otworzyłam list, na kopercie widniało moje nazwisko.
Spotkajmy się jutro o 21 na wieży astronomicznej.
Te kilka słów rozbudziło moją ciekawość. Szybko się umyłam i przebrałam. Zasnęłam dosyć późno, około jedenastej wieczorem. Przez cały czas zastanawiałam się co przyniesie następny dzień...
O ciekawe ciekawe z tym listem też . Może to Severus :D
OdpowiedzUsuńTo napewno James !! :p
OdpowiedzUsuńNie pisze się chłopka. Opowiadanie jest do bani.
OdpowiedzUsuńDO KOMENTARZA POWYŻEJ: to po co czytasz?? A poza tym mogą się przecież zdarzyć pomyłki xd
OdpowiedzUsuńA co do opowiadania to świetne. Czytam już 3 raz :)
Życzę weny :)