piątek, 1 czerwca 2012

Rozdział 42 "Nic nie może przecież wiecznie trwać"


 Jak widać przeniosłam dzisiaj wszystkie rozdziały. 43 pojawi się najpóźniej w niedzielę;)


            Zapukałam cicho do dormitorium Dave’a. Po chwili odpowiedziało mi dosyć głośne „Proszę!”, uchyliłam więc lekko drzwi i weszłam do środka, po czym niepewnie podeszłam do siedzącego na łóżku chłopaka. 
- Cześć, Dave – przywitałam się.
- Witaj, Lily. Chciałaś ze mną porozmawiać. – Chłopak spojrzał na mnie wyczekująco.
- Tak. Wybacz, Dave, zbyt gwałtownie zareagowałam. Rozumiem, że się o mnie martwisz, ale proszę cię, nigdy więcej nie proś mnie, abym zakończyła przyjaźń z Severusem.
- Dobrze, Lily. Ja też przepraszam, nie mogę cię przecież ograniczać i mówić ci, z kim masz się zadawać, to nie byłoby normalne. – Dave uśmiechnął się do mnie lekko, po czym spytał – Jesteś jeszcze zła? – Kiedy pokręciłam przecząco głową, dodał – W takim razie chodź tutaj do mnie.
            Bez zbędnych protestów podbiegłam do chłopaka, usiadłam mu na kolanach i wtuliłam się w jego pierś. Wszystko było dobrze. Pogodziliśmy się o tak już zostanie. Będziemy szczęśliwi i tyle. Amen


            Niestety rzeczywistość miała w głowie, co innego. W moim związku z Dave’em od kilku tygodni nie było zbyt różowa. Praktycznie ciągle się kłóciliśmy. Do tego dosłownie o wszystko. O moją przyjaźń z Sev’em, o to, że rozmawiam z Huncwotami, o Ann i Dorcas, o jego treningi Quidditcha, a ostatnio nawet o mój esej z transmutacji. Oszaleć można.


- Nie masz o tym zielonego pojęcia! – wrzasnęłam wściekle.
- Jak to nie?! Uczyłem się tego raptem dwa lata temu! Poza tym zacząłem już powtórki do Owutemów ! A i wiem, czego wymaga McGonnagal, a ty najwidoczniej nie! – odparował Dave.
- Chyba jednak wiem lepiej, skoro niecałe dwie godziny temu miałam lekcję o zamienianiu tego cholernego królika w poduszkę! Oprócz tego podręcznik potwierdza moje słowa.
- Podręcznik – sręcznik. Esej to nie przepisanie regułek z podręcznika, jak ty to zawsze robisz, tylko własna interpretacja słów autora.
- Piszę wszystko sama! Skąd ci te bzdury w ogóle do głowy przyszły?! – odkrzyknęłam.
- Nie bzdury, tylko prawda. Poza tym nie chce mi się już z tobą rozmawiać. Do zobaczenia później! – wrzasnął chłopak, po czym wybiegł przez otwarte drzwi.

            Tak… Wszystko się między nami powoli sypało. Uczucia zanikały. Moja miłość do niego malała z każdym dniem.  Z każdą chwilą stawał mi się coraz bardziej obcy. Zresztą ja jemu też. Nie czułam już radości, gdy mnie całował, nie widziałam błysku czułości w jego oczach, gdy na mnie patrzył, nie słyszałam emocji w jego głosie, gdy mówił, że mnie kocha. Żyliśmy ze sobą, ale jakby obok siebie. Nie mieliśmy już wspólnych tematów do rozmów, a on unikał spotkania ze mną, jak diabeł wody święconej.


- Dave, kochanie, jak sądzisz moglibyśmy wyjść gdzieś jutro, razem? – Udaję, że nie widzę, jak się krzywisz na słowa „kochanie” i „razem”.
- Niestety nie, Lily. Jutro mam trening Quidditcha i nie wiem jak długo on potrwa. Mam nadzieję, że zrozumiesz.
- Jasne, przecież cię kocham – szepczę cicho.
- Ja ciebie też kocham, skarbie – odpowiadasz bez cienia emocji w głosie.

Następnego dnia
- A jutro, co z jutrem? Pójdziemy gdzieś? – pytam z desperacją w głosie.
- Bardzo mi przykro… Kochanie. – Słowo „kochanie” wydusił z siebie dopiero po chwili. – Slughorn zadał nam długi esej na pojutrze i niestety nie dam rady.

Dwa dni później
- Rozumiem, że w tygodniu nie masz czasu, więc może pójdziemy na spacer w sobotę lub w niedzielę?
- Chętnie, ale nie mogę. Muszę jechać do Munga, odwiedzić mamę.

Poniedziałek
Jak się pewnie domyślacie Dave nigdzie nie pojechał. Co prawda przez cały weekend go nie widziałam, ale Remus mówił, że widział go w sobotę wieczorem i w niedziele po południu, latał na miotle razem z drużyną i śmiał się w głos…


            Wierzcie lub nie, ale naprawdę starałam się ratować nasz związek. To on, jako pierwszy przestał mnie kochać, a przynajmniej zmalała siła tego uczucia. Dopiero, kiedy pomimo moich usilnych prób, unikał mnie, ignorował i wymawiał się ze spotkań, moje uczucie do niego zaczęło słabnąć. Już nie próbuję tego wszystkiego ratować, wręcz przeciwnie daję mu do zrozumienia, że albo musimy dojść do jakiegoś porozumienia, albo się rozstać, ale chyba mnie nie słucha. A przecież nie możemy tak dalej żyć, bo życie razem, ale osobno jest do kitu. Fałszywa miłość jest gorsza od prawdziwej nienawiści. Każda miłość trwa tak długo na ile zasługuje. Wiem. Powtarzasz mi to od kilku dni. W każdym razie wszystko naprawdę się sypało.

- Dave, musimy porozmawiać – oznajmiłam stanowczo.
- To naprawdę konieczne? – zajęczał chłopak – Jestem teraz trochę zajęty.
- Tak. To konieczne. Chodzi o nas i nasz związek.
- A coś z nim nie tak? – spytał zdziwiony.
- Tak, Dave, niemalże wszystko. Ignorujesz mnie, a uczucie pomiędzy nami znika!
- Nie przesadzaj, Lily, to tylko taki mały kryzys, ale wyjdziemy z tego wszystkiego, bo się kochamy – powiedział Gryfon stanowczo, po czym cmoknął mnie w policzek i wyszedł.


            O i tak przez cały czas. Mam wrażenie, że on nie przyjmuje do wiadomości tego, że to wszystko już się kończy. Spowodowało to, że niemalże z każdej rozmowy z nim wracałam zdołowana albo wściekła na cały świat. Stałam się też znacznie bardziej drażliwa i zdystansowana. Na szczęście moi przyjaciele to olali i okazali się bardzo pomocni. Z dołka psychicznego wyciągał mnie zarówno Severus, jak i Ann oraz Dorcas, ale też Remus i Syriusz. Gdyby nie oni, to prawdopodobnie udusiłabym Dave’a po kilku dniach. Może to jest jakiś sposób? Morderstwo? Zabójstwo w afekcie. Miałabyś spokój. Bardzo śmieszne.


            Po powrocie ze spotkania, a raczej jego durnej imitacji, z Dave’em usiadłam na fotelu i starałam się nie myśleć. Nie myśleć o tym, jak to się mogło stać, że dawniej najważniejszy dla mnie człowiek stał mi się obcy, że przestałam go rozumieć. Łagodnie mówiąc, podłamywało mnie to.
            Jednak nie dałam rady się uspokoić przez najbliższe kilkanaście minut. Powtarzałam, więc sobie w głowie. „Nie będziesz przez niego płakać Lily”, „Nie będziesz płakać”. Oczywiście nic to nie dało.
            Po chwili usłyszałam ciche kroki, które wyraźnie zmierzały w kierunku mojego (znaczy Ann i Dorcas też) dormitorium. Jednak raczej nie były to dziewczyny, one chodzą znacznie lżej.
            Drzwi się otworzyły i wpadł przez nie Syriusz. Przez pewien czas rozglądał się w poszukiwaniu Dor, ale po chwili jego oczy spoczęły na mnie i rozszerzyły się w szoku. Chłopak otworzył drzwi od dormitorium, po czym krzyknął:
- Ej! Gołąbeczki! Chodźcie no tu! Mamy mały kryzys!
            Potem zamknął drzwi, usiadł koło mnie i spytał:
- Co jest, Ruda? – Kiedy wzruszyłam ramionami i pokręciłam głową, dodał – I tak to z ciebie wyciągnę, więc lepiej powiedz z własnej woli.
            Właściwie, to chyba mogę mu powiedzieć, prawda? Nic złego się nie stanie, a może on coś wymyśli. W końcu jest chłopakiem i, zanim związał się z Dor, był łamaczem niewieścich serc. Wzięłam głęboki oddech, aby zacząć mówić, ale w tym samym momencie do pokoju wpadła Ann, wraz z Remusem.
            Przyjaciółka od razu do mnie podbiegła i objęła mnie ramieniem. Remus usiadł koło Syriusza. Ann z kolei zwróciła się do mnie i poleciła mi:
- Mów, co się stało.
- I tak miałam powiedzieć, Syriusz był wystarczająco przekonujący. Po prostu pokłóciłam się z Dave’em.
- Znowu? – spytała się Ann z przerażeniem w głosie.
- Tak. Poszło nam o mój esej na transmutację. – Widząc zdziwione miny przyjaciół dodałam – Nie, to nie żart.
- Lily… Wybacz, że o to pytam, ale czy pomiędzy wami nadal coś jest? – spytał Łapa – Bo tak szczerze to nie wygląda.
- Eh… Ja już nie wiem. Wiecie wszystko się chyba posypało. Na początku było tak cudownie, a teraz… On już mnie chyba nie kocha, a ja to czuje i moje uczucie też słabnie. Próbowałam do niego dotrzeć, wytłumaczyć mu, że jeśli dalej tak będzie, to nasz związek całkowicie upadnie. Ale on mnie nie słucha i nadal ciągnie tą parodię, zwaną naszym związkiem. Merlinie, co ja mam robić? – spytałam, po czym ukryłam twarz w dłoniach. Ann mocniej ścisnęła moje ramiona, po czym poradziła mi cicho:
- Zerwij z nim, Lil. Innego sposobu nie ma.
- Zgadzam się – oznajmił Syriusz, a Remus pokiwał głową.
- Próbowałam, ale do niego nie dociera, co do niego mówię. Naprawdę.
- Musisz to zrobić raz, a dobrze. Wierz mi, Ruda, mam doświadczenie w tych sprawach – stwierdził Syriusz, po czym oberwał po łbie, od Dorcas, która właśnie weszła do dormitorium.
- Dave? – spytała Dor patrząc na mnie. Pokiwałam lekko głową.
- Musisz to wreszcie skończyć i przestać się zamartwiać, że to niby twoja wina – dodała dziewczyna po chwili.
- Lily… Ty sądzisz, że to twoja wina? – spytał Black, patrząc się na mnie.
- No tak po części.
- Odbiło ci, dziewczyno? Próbowałaś to ratować? Próbowałaś. Dawałaś mu znaki, że coś jest nie tak? Dawałaś. Podtrzymywałaś swoje uczucie? Podtrzymywałaś. Wierz mi, że nic więcej nie dało się zrobić.
- Wiem, Syriuszu, ale nie umiem jakoś sobie wyobrazić, że nie dało się tego uratować.
- Nie martw się – powiedzieli wszyscy razem, na co uśmiechnęłam się lekko.


            Naprawdę trzymałam się tylko dzięki przyjaciołom, jednak te wahania nastrojów mnie dobijały. Raz jestem zła, potem szczęśliwa, a jeszcze później płaczę. No zwariować można. Może ty w ciąży jesteś? Nie, nie jestem. A teraz daj mi spokój. Idę spać.
            Obudziłam się następnego dnia z silnym postanowieniem. Otóż zdecydowałam się zerwać z Dave’em. Nie kochałam go już, a on nie kochał mnie. Po co, więc to ciągnąć? Miałam tylko nadzieję, że uda mi się rozstać z nim w pokojowej atmosferze. Lubiłam go i nie chciałam, by mnie znienawidził, co jednak było dosyć prawdopodobne. Norma. Tylko nie mów mu żadnego „zostańmy przyjaciółmi” to brzmi, jak „twój pies zdechł, ale możesz go zatrzymać”, serio. Dobrze. Tylko… Tylko, co? Boję się. Też norma. Ale z drugiej strony jesteś Gryfonką. Godło twojego domu to lew, nie kurczak. Racja. Dlatego tym razem mi się uda.
            Szybko się ogarnęłam, po czym zeszłam na śniadanie, które pochłonęłam w wręcz zatrważającym tempie. Teraz pozostaje tylko jedna kwestia. Gdzie jest Dave.
            Nie było go na śniadaniu, a w każdym razie nie wtedy, kiedy ja tam byłam. Nie było go też dormitorium. Max i Roger nie umieli mi powiedzieć, gdzie go wcięło. Nie znalazłam go też na boisku ani na błoniach. Ostatnim miejscem, które przyszło mi do głowy, był pokój życzeń. Może tam go znajdę.
            Szybko pobiegłam na siódme piętro i zaczęłam chodzić przed ścianą, myśląc „Pokaż mi Dave’a”. Kiedy przeszłam koło pustej ściany po raz trzeci, pojawiły się w niej drzwi. Przeszłam przez nie i ujrzałam Dave’a. Spał na ciemnoczerwonym łóżku
            Podeszłam do chłopaka i potrząsnęłam nim lekko. Chłopak od razu się obudził i spojrzał na mnie lekko nie przytomnie. Zamrugał kilka razy, po czym spytał ostro:
- Co. Ty. Tu. Robisz? – Skrzywiłam się, ale odpowiedziałam.
- Sądzę, że musimy poważnie porozmawiać.
- O czym? – spytał chłopak, wstając – Nie mamy, o czym rozmawiać. Idę na śniadanie.
            O nie. Tak szybko to on mi nie ucieknie. Złapałam go za rękaw i pociągnęłam, w taki sposób, że wylądował z powrotem na łóżku.
- Tym razem się nie wymigasz – powiedziałam.
- A co ja mam ci, niby, powiedzieć? – wrzasnął – Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć to powiem, ale niech nikt potem nie ma do mnie pretensji. Nie wiem, czy cię kocham. Wydaje mi się, że nie. Ciągnąłem to wszystko, bo nie chciałem uwierzyć, że to już koniec, tak po prostu. I dalej nie chcę wierzyć, że to może się skończyć tak… prosto. Sądziłem, że nasze rozstanie, jeśli by do takowego doszło, będzie inne, bardziej… Melodramatyczne. Nie sądziłem, że zwyczajnie przestanę cię kochać! Poza tym… Nie chciałem cię zranić – dodał już spokojniej.
            Szczerze… Mimo, że wiedziałam, jak się sprawy mają, to to zabolało. Cholernie zabolało. Jednak wykrzesałam z siebie sztuczny uśmiech.
- Bardziej raniła mnie twoja ignorancja. Domyśliłam się, że już mnie nie kochasz i, muszę przyznać, że moje uczucie też zaczęło się powoli wypalać. To nie twoja wina, moja też nie. Tak się po prostu stało. Sądzę jednak, że na zawsze pozostanie w moim sercu jakiś sentyment do ciebie, byłeś w końcu moją pierwsza miłością.
            Chłopak słysząc moje spokojne słowa, uśmiechnął się radośnie. Pewnie spodziewał się scen. Gdyby tylko wiedział, jak wiele mnie ten spokój kosztował…
- Też tak uważam, Lily – powiedział chłopak, po czym uścisnął mnie krótko i dodał  – Ale proszę cię, nie odrzucaj mojej przyjaźni. Naprawdę mi na tobie zależy i nie chcę, żebyś cierpiała. Obiecuję, że będę cię wspierał w miarę moich możliwości.
- Dobrze. A teraz leć, bo spóźnisz się na śniadanie.
- Idę, idę. Na pewno wszystko ok?
- Tak. Nie martw się. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia, Lily,
            Gdy tylko chłopak wyszedł, maska spokoju i zadowolenia opadła z mojej twarzy. Po chwili osunęłam się na łóżko i zaczęłam płakać.
            Nie wiem, ile tak przeleżałam, ale mój płacz wcale nie ucichł. Nie płakałam za Dave’em, naprawdę nie był dla mnie już nikim więcej, niż kolegą, płakałam za utraconym szczęściem i tymi wszystkimi pięknymi chwilami, które już minęły. Jednak nie żałowałam, że zaczęłam chodzić z Dave’em. W końcu życie jest długie, zakocham się jeszcze nie raz, nie dwa.
            Nie miałam najmniejszego zamiaru ruszać się stąd na razie. Nie było jeszcze nawet piętnastej, po za tym jest sobota, nie ma lekcji. Poleżę tu, uspokoję się, a potem pójdę do dormitorium i powiem przyjaciółkom, że to już koniec.
            Niestety, kiedy ułożyłam ten plan, przed oczami stanął mi Dave i znowu się rozpłakałam.
            Jednak po kilku minutach poczułam, że ktoś podnosi mnie z łóżka i przytula do siebie, po czym zaczyna szeptać:
- Wszystko będzie dobrze, nie martw się, Lily. Wszystko będzie dobrze.
            Znałam ten głos, ale nie wiedziałam skąd. Potrzebowałam, jednak czyjegoś towarzystwa, więc wtuliłam się w tę osobę, chłopaka konkretniej i zaczęłam wyrzucać z siebie wszystko. Opowiadałam tajemniczemu chłopakowi o moim związku z Dave’em. O pierwszej kłótni i o tym, jak to się wszystko popsuło, a on słuchał, głaszcząc mnie delikatnie po włosach.
            Kiedy uspokoiłam się na tyle, żeby spojrzeć w twarz mojego pocieszyciela, doznałam prawdziwego szoku.
- To ty? – wyjąkałam.
- Tak, ja – odpowiedział James Potter, obdarzając mnie swoim firmowym uśmiechem numer pięć. Po chili jednak spoważniał i spytał – Lepiej się czujesz?
- Tak, ale tak właściwie to, co cię to obchodzi? – zapytałam nieufnie. Nie byliśmy w końcu od jakiegoś czasu w najlepszych stosunkach.  Chłopak westchnął, po czym odpowiedział cicho:
- Obchodzi, ale rozumiem, o co ci chodzi. Naszą relację w ostatnim czasie można uznać za, łagodnie mówiąc, napiętą. Ale wiesz mi, Lily, nie podoba mi się idea twojego cierpienia.
- Cieszę się. Ale dlaczego? – Postanowiłam drążyć temat.
- Bo mi na tobie zależy.
- Cóż, wnioskując po ostatnich tygodniach, wyrażasz to w bardzo ciekawy sposób.
- Wiem, że zachowywałem się… No cóż jak dupek, ale po prostu… Byłem… - Chłopak wydał z siebie nieartykułowany dźwięk, który trochę mnie zirytował.
- Ech… Wyduś to z siebie.
- Zazdrosny? – dokończył chłopak.
- Pytasz, czy odpowiadasz? – Chłopak spiorunował mnie wzrokiem, więc kontynuowałam – O Dave’a?
- Tak, a o kogo innego?
- Nie wiem. Ale jeszcze jedno, dlaczego dręczysz Sev’a? – spytałam.
- To akurat proste. Ja go nie lubię, ty tak. Chciałem cię zirytować. – Pokręciłam głową nad jego głupotą.
- Lily…
- Tak?
- Przepraszam, tym razem naprawdę i bez żadnych warunków, czy innych bzdur – powiedział chłopak, rumieniąc się lekko.
- Dobrze, przeprosiny przyjęte. Ale nie ciesz się tak mam jeden warunek – dokończyłam, grożąc mu żartobliwie palcem.
- Jasne, co tylko chcesz.
- Zostaw Sev’a w spokoju.
- A już myślałem, że coś gorszego. Tak, to nie ma sprawy. To, co, przyjaciele.
- Tak, tylko tym razem z łaski swojej wszystkiego nie zepsuj.
                                                                    ***

Szczerze, to miałam już dość pary Lil&Dave. Nie wiem dlaczego. Jeśli ktoś ją lubił, to przepraszam, ale Dave jeszcze nie znika. Postać lubię, więc nie zniknie. W każdym razie nie od razu.
Asia

14 komentarzy:

  1. Ojej fantastyczne *.* tylko szkoda mi Lilki ;(

    OdpowiedzUsuń
  2. I bardzo dobrze zrobiłaś

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta para Lily&Dave była przesłodka ! Szkoda że ją zlikwidowałaś :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Nareszcie zerwali!!!!!!!! Tak długo na to czekałam!!!!! Dobrze, że Lily i James sie pogodzili :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczeże? Trochę się tego wstydzę, ale myślałam że Dave zrobi Lily coś złego :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też. Hahah
      ~Sabina

      Usuń
    2. Och ja też tak myślałam, że Dave okaże się jakiś zły itp. Szczerze to nigdy nie lubiłam Dave'a. Tylko czekałam aż ze sobą zerwą!

      Usuń
    3. Ja też sądziłam, że Dave jest zuuuyyy!!! Od początku wydawało mi się, że to było zbyt piękne, aby być prawdziwe... No i stało się!
      Natty

      Usuń
  6. uff, dobrze, że oni zerwali xd

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiedziałam, że to James będzie ją pocieszać po rozstaniu :) Nie mogło być inaczej :D

    OdpowiedzUsuń