Krótkie,
wiem o tym, ale chciałam dokończyć wątek z poprzedniego rozdziału i zdążyć na
czas. Poza tym w ramach pocieszenia powiem, że rozdział 71 będzie za tydzień,
mniej więcej. A i nie chciałam kończyć we wrednym momencie, na tym by się
skończyło przedłużenie tego rozdziału.
Mam
lekki problem z pisaniem w tym fandomie, bo bardzo wciągnęłam się w inny, ale
póki co jak przysiądę to daję radę, poza tym moja fascynacja tym nowym trwa już
kilka miesięcy, niedługo zacznie trochę maleć. Zawsze tak jest. A potem kolejny
do ogarniania, bo całkowicie nigdy nie przechodzi;)
Odkryłam,
że mam ostatnio problem z pisaniem po polsku, tyle siedziałam nad tym
angielskim w ostatnich tygodniach, że czasami przychodzą mi do głowy zwroty po
angielsku w trakcie tworzenia nowej notki, których nijak nie da się
przetłumaczyć na polski. O takie „relieved” na przykład. Po kto to słyszał o
ulżonym? W kontekście pełen ulgi, pewnie mało kto. Ale to też tylko faza, lada
moment się przestawię, choć czytanie po angielsku raczej nie pomaga.
A i
jeszcze jedno, jeśli w tym lub najbliższym rozdziale, pojawią się przydługie
monologi wewnętrzne to proszę zrzućcie to na karb omawianego teraz przeze mnie
pozytywizmu. Mam lekki nawyk podłapywania stylu pisania epoki na kilkanaście
dni, a dopiero co przeczytałam „Zbrodnię i karę”.
Dobrze, ja już nie ględzę i zapraszam do czytania i komentowania.
Asia -A&J
Cisza jaka nastała po wejściu naszej
paczki do Wielkiej Sali zdawała się przenikać całe moje jestestwo, jednak, co
oczywiste, nie trwała ona długo. Już po chwili bowiem niemalże wszyscy obecni
czarodzieje wybuchli gromkim śmiechem. Początkowo nie skojarzyłam, o co chodzi,
ale szybko zorientowałam się, że spojrzenia śmiejących koncentrują się na
Łapie. No przecież! Zakład z Dorcas.
-
Hej, Black! Zmieniasz płeć, czy znowu jakiś durny zakład z Potterem? –
usłyszeliśmy krzyk od strony stołu Slytherinu.
Większość ludzi na takie słowa
zareagowałaby rumieńcem albo przynajmniej lekko się speszyła. Ale, tutaj mowa o
Syriuszu Blacku, czyż nie?
- A
co, podobam ci się, skarrrbie? – spytał chłopak, wystawiając biodro do przodu i
zalotnie, przynajmniej w swoim mniemaniu, trzepocząc rzęsami. – Bo jeśli tak, to wiesz... Dorcas się nie
obrazi… - dodał uwodzicielsko Łapa.
Oj, teraz się Dor na pewno nie obrazi,
bo zamiast opierdzielać swojego ukochanego za robienie z siebie idioty, trzyma
się za brzuch i pokłada się ze śmiechu, w czym z radościom wtóruje jej reszta
uczniów i część nauczycieli. Bo przy jednym z Huncwotów udającym zachowanie
niektórych z nadgorliwych fanek, mało kto jest w stanie zachować zimną krew i
stoicki spokój.
A Syriusz nie zamierzał na tym
skończyć. W końcu skoro i tak się będą z niego nabijać, to można im
przynajmniej dać do tego powód, czyż nie? A przynajmniej takiej logiki bym się
po tym wariacie spodziewała, ktokolwiek powiedział, że każdy z Blacków ma w
sobie sporo szaleństwa miał sporo racji. Odeszłam od tematu, jak zwykle, w
każdym razie Łapa postanowił zbliżyć się do Ślizgonów kuszącym krokiem modelki,
odrzucił jednak najpierw swoje przydługie i uczesane włosy na plecy i zamrugał
kokieteryjnie. To rozłożyło na łopatki nawet mieszkańców domu Węża, wszyscy,
pomijając Haguro, który nabijał się z Blacka, przynajmniej chichotali
szaleńczo, udowadniając tym samym, że nie brak im poczucia humoru, jakkolwiek
absurdalne by ono nie było.
Tylko wspomnianemu już Haguro nie było
do śmiechu. Miałam wrażenia, że wybuchnie z tłumionej w sobie złości, ale jeden
z jego znajomych położył mu rękę na ramieniu i powiedział uspokajająco:
-
Stary, daj spokój, Black już cię rozłożył na łopatki, okaż trochę rozumu i nie
pogrążaj się bardziej.
O dziwo zadziałało. Syriusz zresztą też
przerwał swoje wygłupy po kategorycznych słowach McGonnagal:
- Panie
Black, koniec tej błazenady.
Żaden z nauczycieli nie kazał jednak
Huncwotowi pozbycia się ulepszonej fryzury. I nie mam pojęcia, co ich przed tym
powstrzymało. Może pełne triumfu spojrzenie Dorcas, przekonanej, że lada chwila
wygra zakład? A Kirke ich tam wie, ważne, że nie odjęli, póki co, punktów
Gryffindorowi. Bo Łapa by w łeb wtedy dostał za swoje durne pomysły.
Reszta uczty na szczęście minęła już w
miarę spokojnie. Na tyle, na ile spokojne może być cokolwiek związane z pewną
czwórką Gryfonów, ale to już chyba tylko kwestia przyzwyczajenia.
****
Nadal mnie zastanawia, co musi zrobić
przegranym w tym nieszczęsnym zakładzie, biorąc pod uwagę to, jak bardzo Dorcas
i Syriusz starają się zwyciężyć. Oczywiście dziewczyna jest na z góry
przegranej pozycji, bo to, kto wygra, zależy tylko i wyłącznie od Łapy i siły
jego charakteru. A jak wszyscy doskonale wiemy on jest diabelnie wręcz uparty. Z
tego też powodu, pomimo usilnych próśb ukochanej (owszem próśb, bowiem, gdy nic
innego nie zadziałało, Dorcas zaczęła bardzo… gorąco przekonywać chłopaka o
zmianie decyzji), Black pozostał nieugięty, a swoje zwycięstwo oznajmił głośnym
okrzykiem, gdy tylko wybiła godzina dwunasta:
-
Wygrałem! – Jednocześnie chłopak wyskoczył w powietrze, po czym, po wylądowaniu
rzecz jasna, zaczął tańczyć dziwaczny taniec zwycięstwa, złożony głownie z
piruetów, indiańskich okrzyków triumfu i przeskakiwania z nogi na nogę.
-
Nie wiedziałam, że z ciebie taka baletnica, kochanie – sarknęła Dorcas. Wyraz
jej twarzy wskazywał jednak na lekkie przerażenie z powodu przegranej.
- To
poczucie humoru ci się przyda, zatrzymaj je – odparł tajemniczo Syriusz,
wyraźnie rozkoszując się niepewnością dziewczyny, jednak widząc lekki
przestrach w jej oczach, chłopak dodał szybko – Czym ty się martwisz, kochanie,
przecież ja ci nic złego nie zrobię.
O co oni się do diabła założyli?
- Ja
o tym wiem, Łapo, ale twoje poczucie humoru mnie czasami przeraża, nie chcę się
ośmieszyć.
-
Dor, czy ja wyglądam na szaleńca? Przecież ty się potem odegrasz, jeśli
przegnę, a ja znam twoje pomysły – uspokoił ją Syriusz.
To jest akurat ogólnie znany fakt, ale
wcale nie ostudził płomienia mojej ciekawości, wręcz przeciwnie, jeszcze ją
podsycił.
-
Czy można by się dowiedzieć, o co wyście się do jasnej Anielki założyli? –spytałam
w końcu poirytowana, wyrażając tym samym pytanie nasuwające się na myśl
wszystkim w promieniu pięćdziesięciu stóp.
- O
nic takiego, Lily, po prostu przegrany musi spełnić jedno życzenie wygranego.
-
Jakieś reguły ustalone? – spytał Remus z przestrachem.
-
Brak, muszę tylko wymyślić do jutra, i to jest najlepsze – odparł Syriusz.
Dorcas słysząc to ponownie westchnęła głęboko,
po czym spojrzała na swojego chłopaka i ponurym tonem spytała:
-
Mam przerąbane, prawda?
- No
może trochę – odparł Syriusz, uśmiechając się niewinnie.
***
-
Dorcas! Uspokój się, co też ten idiota może wymyślić? Kazać ci biegać nago po
szkole? Jeszcze przecież nie zwariował.
Od kilkunastu minut starałyśmy się z
Ann, bezskutecznie warto dodać, uspokoić lekko rozhisteryzowaną przyjaciółkę.
-
Byłby do tego zdolny! – wykrzyknęła dziewczyna.
-
Nie, Dor – odparłam kręcąc głową z politowaniem. – A wiesz, dlaczego? – Gdy
dziewczyna pokręciła głową, kontynuowałam – bo jesteś jego. Syriusz jest, z tego,
co nam mówiłaś, dosyć zazdrosny, naprawdę sądzisz, że chciałby, żeby ktokolwiek
poza nim samym widział cię w negliżu?
- No
nie… – odpowiedziała niepewnie brunetka, wyraźnie uspokojona.
- Z
tego powodu odpadają też wszystkie wymienione przez ciebie wcześniej zadania, w
stylu pocałuj tamtego gościa, umów mnie z tamtą laską, zatańcz na rurze na środku
Wielkiej Sali, i tak dalej – zawtórowała mi ochoczo Ann. – Musisz Dor pamiętać, że jesteście parą, a
nie dwójką znajomych, która uwielbia sobie dogryzać i z tego powodu najbardziej
ekstremalne pomysły odpadają – skarciła blondynka łagodnie.
-
Czyli nie mam się czym martwić?
-
Nie – odpowiedziałyśmy równocześnie z Ann, pełen ulgi, że wreszcie udało nam
się przekonać przyjaciółkę do naszych racji. Oby tylko Syriusz nie wymyślił
czegoś durnego, bo będzie na nas.
***
Następnego dnia Dorcas obudziła się w
wyśmienitym humorze i z miną zabójczego chochlika wyciągnęła nas z łóżek i na
śniadanie. Wszystko pięknie, tylko dlaczego tak wcześnie, skoro lekcje mamy
dopiero na dziesiątą? Po co wstawać o siódmej?
Oczywiście odpowiedź na to pytanie
otrzymałam stosunkowo szybko, powiem przy wychodzeniu z dormitorium wpadłam na
równie zaspanego Jamesa.
-
Kto, jak i po co wyciągnął cię z łóżka wcześniej niż trzeba? – spytałam z
niedowierzaniem.
- Syriusz,
kubłem zimnej wody, żeby Dorcas nie zdążyła mu uciec, bo wymyślił zadanie –
odparł chłopak, po czym przygarnął mnie do siebie, mrucząc cicho.
-
Kotem jesteś? – zadrwiłam odwzajemniając uścisk.
- Lwem,
kochanie, jak godło na mej piersi wskazuje – odpowiedział z niezmierną powagą James,
wypychając klatkę piersiową do przodu, prezentując wspomniany herb. Wszystko
pięknie ładnie, tylko dlaczego mój nos na tym cierpi?
-
Nie błaznuj – syknęłam, masując obolałą część ciała.
-
Pocałować, żeby się lepiej zrobiło? – spytał chłopak z uśmiechem patrząc na mój
biedny nosek.
- A
w sumie…
-
Hej! Papużki nierozłączki idziecie? – Przerwał nam ten uroczy moment niejaki
Syriusz Black, krzycząc do nas spod portretu Grubej Damy.
I cóż było zrobić? Oczywiście
podążyliśmy za resztą przyjaciół w kierunku Wielkiej Sali.
Gdy tam dotarliśmy ten… Przerywacz był
już w najlepsze zajęty strojeniem sobie żartów z Dorcas. Dziewczyna była już
wyraźnie na skraju wytrzymałości i milcząco prosiła nas, żebyśmy zdzieliły
szanownego pana po łbie. Zresztą z wielką ochotą to właśnie zrobiłam.
-
Ała! Za co to było?
- Za
doskonałe wyczucie chwili, przyjacielu – odpowiedział za mnie James, siadając przy
stole. – Poza tym przestałbyś wreszcie męczyć biedną dziewczynę i powiedział jej,
co wymyśliłeś.
- Psujesz
zabawę – jęknął chłopak.
-
Łapo, James ma rację. Albo ty powiesz, albo ja to zrobię – wtrącił się Remus,
który już od pewnego czasu piorunował przyjaciela wzrokiem. – Nie wiem czy
zauważyłeś, ale Dorcas zaraz wybuchnie płaczem, jeśli nie przestaniesz.
Na szczęście Syriusz miał na tyle
przyzwoitości by to wreszcie zauważyć i choć trochę się speszyć.
-
Wybacz, kochanie, nie o to mi chodziło, nie sądziłem, że aż tak bardzo się tym
przejmujesz – wymamrotał pod nosem chłopak. – Naprawdę nie miałem nic złego na
myśli – dodał Łapa, rumieniąc się lekko.
-
Wiem, wiem. A teraz, przestaniesz mnie wreszcie męczyć i powiesz mi, co mam
zrobić? – spytała Dorcas, przysuwając się bliżej do Huncwota.
Syriusz pokiwał lekko głową, po czym
pochylił się do dziewczyny i powiedział jej coś do ucha. Ta tylko najpierw
zamrugała i spojrzała na niego niepewnie, po czym poczerwieniała i wrzasnęła:
- To
ja przez taką błahostkę tu od wczoraj męki przechodzę?
Na swoje szczęście Syriusz miał na tyle
rozumu, żeby od razu zacząć uciekać.
Widząc to wszystko spojrzałam na
śmiejącego się Jamesa pytająco.
- Nic
szczególnego, Lily. Zadanie Dorcas polega na napisaniu za niego najbliższego
wypracowania z eliksirów-wyjaśnił chłopak. - Mówiłem mu, żeby nie straszył
swojej dziewczyny, bo mu się oberwie, a że nie posłuchał to nie moja wina –
dodał po chwili, słysząc dochodzący zza
drzwi okrzyk Syriusza „Piąte, nie zabijaj!”
Rozdział super :D Ach, ten niedobry Syriusz! Ja bym z takim nie wytrzymała. Ale Dorcas ma silny charakter, więc nawet z takim narwańcem sobie poradzi :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i proszę o jak najwięcej takich radosnych kawałków ;)
Pozdrawiam
dot
Genialne pisz dalej pozdro =)
OdpowiedzUsuńRozdział boski . Biedny Syriusz ,ale sam sobie zasłużył .
OdpowiedzUsuńKońcówka mnie rozwala .
Życzę weny i pozdrawiam .
Super ;)
OdpowiedzUsuńHaha, dobre! :) Genialny rozdział, czekam na następny! :D
OdpowiedzUsuńHahaha, świetny rozdzialik! =D Końcówka najlepsza!
OdpowiedzUsuńWeny!
Lily :3
Hej :) Zostałyście przeze mnie nominowane do Liebster Award :) Więcej informacji znajdziecie tutaj: http://last-look-love.blogspot.com/2014/07/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńhaha, ekstra ! :*
OdpowiedzUsuń