niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 70 „Nie taki diabeł straszny”

Krótkie, wiem o tym, ale chciałam dokończyć wątek z poprzedniego rozdziału i zdążyć na czas. Poza tym w ramach pocieszenia powiem, że rozdział 71 będzie za tydzień, mniej więcej. A i nie chciałam kończyć we wrednym momencie, na tym by się skończyło przedłużenie tego rozdziału.
Mam lekki problem z pisaniem w tym fandomie, bo bardzo wciągnęłam się w inny, ale póki co jak przysiądę to daję radę, poza tym moja fascynacja tym nowym trwa już kilka miesięcy, niedługo zacznie trochę maleć. Zawsze tak jest. A potem kolejny do ogarniania, bo całkowicie nigdy nie przechodzi;)
Odkryłam, że mam ostatnio problem z pisaniem po polsku, tyle siedziałam nad tym angielskim w ostatnich tygodniach, że czasami przychodzą mi do głowy zwroty po angielsku w trakcie tworzenia nowej notki, których nijak nie da się przetłumaczyć na polski. O takie „relieved” na przykład. Po kto to słyszał o ulżonym? W kontekście pełen ulgi, pewnie mało kto. Ale to też tylko faza, lada moment się przestawię, choć czytanie po angielsku raczej nie pomaga.
A i jeszcze jedno, jeśli w tym lub najbliższym rozdziale, pojawią się przydługie monologi wewnętrzne to proszę zrzućcie to na karb omawianego teraz przeze mnie pozytywizmu. Mam lekki nawyk podłapywania stylu pisania epoki na kilkanaście dni, a dopiero co przeczytałam „Zbrodnię i karę”.
 Dobrze, ja już nie ględzę i zapraszam do czytania i komentowania.
Asia -A&J



         Cisza jaka nastała po wejściu naszej paczki do Wielkiej Sali zdawała się przenikać całe moje jestestwo, jednak, co oczywiste, nie trwała ona długo. Już po chwili bowiem niemalże wszyscy obecni czarodzieje wybuchli gromkim śmiechem. Początkowo nie skojarzyłam, o co chodzi, ale szybko zorientowałam się, że spojrzenia śmiejących koncentrują się na Łapie. No przecież! Zakład z Dorcas.
- Hej, Black! Zmieniasz płeć, czy znowu jakiś durny zakład z Potterem? – usłyszeliśmy krzyk od strony stołu Slytherinu.
         Większość ludzi na takie słowa zareagowałaby rumieńcem albo przynajmniej lekko się speszyła. Ale, tutaj mowa o Syriuszu Blacku, czyż nie?
- A co, podobam ci się, skarrrbie? – spytał chłopak, wystawiając biodro do przodu i zalotnie, przynajmniej w swoim mniemaniu, trzepocząc rzęsami.  – Bo jeśli tak, to wiesz... Dorcas się nie obrazi… - dodał uwodzicielsko Łapa.
         Oj, teraz się Dor na pewno nie obrazi, bo zamiast opierdzielać swojego ukochanego za robienie z siebie idioty, trzyma się za brzuch i pokłada się ze śmiechu, w czym z radościom wtóruje jej reszta uczniów i część nauczycieli. Bo przy jednym z Huncwotów udającym zachowanie niektórych z nadgorliwych fanek, mało kto jest w stanie zachować zimną krew i stoicki spokój.
         A Syriusz nie zamierzał na tym skończyć. W końcu skoro i tak się będą z niego nabijać, to można im przynajmniej dać do tego powód, czyż nie? A przynajmniej takiej logiki bym się po tym wariacie spodziewała, ktokolwiek powiedział, że każdy z Blacków ma w sobie sporo szaleństwa miał sporo racji. Odeszłam od tematu, jak zwykle, w każdym razie Łapa postanowił zbliżyć się do Ślizgonów kuszącym krokiem modelki, odrzucił jednak najpierw swoje przydługie i uczesane włosy na plecy i zamrugał kokieteryjnie. To rozłożyło na łopatki nawet mieszkańców domu Węża, wszyscy, pomijając Haguro, który nabijał się z Blacka, przynajmniej chichotali szaleńczo, udowadniając tym samym, że nie brak im poczucia humoru, jakkolwiek absurdalne by ono nie było.
         Tylko wspomnianemu już Haguro nie było do śmiechu. Miałam wrażenia, że wybuchnie z tłumionej w sobie złości, ale jeden z jego znajomych położył mu rękę na ramieniu i powiedział uspokajająco:
- Stary, daj spokój, Black już cię rozłożył na łopatki, okaż trochę rozumu i nie pogrążaj się bardziej.
         O dziwo zadziałało. Syriusz zresztą też przerwał swoje wygłupy po kategorycznych słowach McGonnagal:
- Panie Black, koniec tej błazenady.
         Żaden z nauczycieli nie kazał jednak Huncwotowi pozbycia się ulepszonej fryzury. I nie mam pojęcia, co ich przed tym powstrzymało. Może pełne triumfu spojrzenie Dorcas, przekonanej, że lada chwila wygra zakład? A Kirke ich tam wie, ważne, że nie odjęli, póki co, punktów Gryffindorowi. Bo Łapa by w łeb wtedy dostał za swoje durne pomysły.
         Reszta uczty na szczęście minęła już w miarę spokojnie. Na tyle, na ile spokojne może być cokolwiek związane z pewną czwórką Gryfonów, ale to już chyba tylko kwestia przyzwyczajenia.
****
         Nadal mnie zastanawia, co musi zrobić przegranym w tym nieszczęsnym zakładzie, biorąc pod uwagę to, jak bardzo Dorcas i Syriusz starają się zwyciężyć. Oczywiście dziewczyna jest na z góry przegranej pozycji, bo to, kto wygra, zależy tylko i wyłącznie od Łapy i siły jego charakteru. A jak wszyscy doskonale wiemy on jest diabelnie wręcz uparty. Z tego też powodu, pomimo usilnych próśb ukochanej (owszem próśb, bowiem, gdy nic innego nie zadziałało, Dorcas zaczęła bardzo… gorąco przekonywać chłopaka o zmianie decyzji), Black pozostał nieugięty, a swoje zwycięstwo oznajmił głośnym okrzykiem, gdy tylko wybiła godzina dwunasta:
- Wygrałem! – Jednocześnie chłopak wyskoczył w powietrze, po czym, po wylądowaniu rzecz jasna, zaczął tańczyć dziwaczny taniec zwycięstwa, złożony głownie z piruetów, indiańskich okrzyków triumfu i przeskakiwania z nogi na nogę.
- Nie wiedziałam, że z ciebie taka baletnica, kochanie – sarknęła Dorcas. Wyraz jej twarzy wskazywał jednak na lekkie przerażenie z powodu przegranej.
- To poczucie humoru ci się przyda, zatrzymaj je – odparł tajemniczo Syriusz, wyraźnie rozkoszując się niepewnością dziewczyny, jednak widząc lekki przestrach w jej oczach, chłopak dodał szybko – Czym ty się martwisz, kochanie, przecież ja ci nic złego nie zrobię.
O co oni się do diabła założyli?
- Ja o tym wiem, Łapo, ale twoje poczucie humoru mnie czasami przeraża, nie chcę się ośmieszyć.
- Dor, czy ja wyglądam na szaleńca? Przecież ty się potem odegrasz, jeśli przegnę, a ja znam twoje pomysły – uspokoił ją Syriusz.
         To jest akurat ogólnie znany fakt, ale wcale nie ostudził płomienia mojej ciekawości, wręcz przeciwnie, jeszcze ją podsycił.
- Czy można by się dowiedzieć, o co wyście się do jasnej Anielki założyli? –spytałam w końcu poirytowana, wyrażając tym samym pytanie nasuwające się na myśl wszystkim w promieniu pięćdziesięciu stóp.
- O nic takiego, Lily, po prostu przegrany musi spełnić jedno życzenie wygranego.
- Jakieś reguły ustalone? – spytał Remus z przestrachem.
- Brak, muszę tylko wymyślić do jutra, i to jest najlepsze – odparł Syriusz.
         Dorcas słysząc to ponownie westchnęła głęboko, po czym spojrzała na swojego chłopaka i ponurym tonem spytała:
- Mam przerąbane, prawda?
- No może trochę – odparł Syriusz, uśmiechając się niewinnie.
***
- Dorcas! Uspokój się, co też ten idiota może wymyślić? Kazać ci biegać nago po szkole? Jeszcze przecież nie zwariował.
         Od kilkunastu minut starałyśmy się z Ann, bezskutecznie warto dodać, uspokoić lekko rozhisteryzowaną przyjaciółkę.
- Byłby do tego zdolny! – wykrzyknęła dziewczyna.
- Nie, Dor – odparłam kręcąc głową z politowaniem. – A wiesz, dlaczego? – Gdy dziewczyna pokręciła głową, kontynuowałam – bo jesteś jego. Syriusz jest, z tego, co nam mówiłaś, dosyć zazdrosny, naprawdę sądzisz, że chciałby, żeby ktokolwiek poza nim samym widział cię w negliżu?
- No nie… – odpowiedziała niepewnie brunetka, wyraźnie uspokojona.
- Z tego powodu odpadają też wszystkie wymienione przez ciebie wcześniej zadania, w stylu pocałuj tamtego gościa, umów mnie z tamtą laską, zatańcz na rurze na środku Wielkiej Sali, i tak dalej – zawtórowała mi ochoczo Ann.  – Musisz Dor pamiętać, że jesteście parą, a nie dwójką znajomych, która uwielbia sobie dogryzać i z tego powodu najbardziej ekstremalne pomysły odpadają – skarciła blondynka łagodnie.
- Czyli nie mam się czym martwić?
- Nie – odpowiedziałyśmy równocześnie z Ann, pełen ulgi, że wreszcie udało nam się przekonać przyjaciółkę do naszych racji. Oby tylko Syriusz nie wymyślił czegoś durnego, bo będzie na nas.
***
         Następnego dnia Dorcas obudziła się w wyśmienitym humorze i z miną zabójczego chochlika wyciągnęła nas z łóżek i na śniadanie. Wszystko pięknie, tylko dlaczego tak wcześnie, skoro lekcje mamy dopiero na dziesiątą? Po co wstawać o siódmej?
         Oczywiście odpowiedź na to pytanie otrzymałam stosunkowo szybko, powiem przy wychodzeniu z dormitorium wpadłam na równie zaspanego Jamesa.
- Kto, jak i po co wyciągnął cię z łóżka wcześniej niż trzeba? – spytałam z niedowierzaniem.
- Syriusz, kubłem zimnej wody, żeby Dorcas nie zdążyła mu uciec, bo wymyślił zadanie – odparł chłopak, po czym przygarnął mnie do siebie, mrucząc cicho.
- Kotem jesteś? – zadrwiłam odwzajemniając uścisk.
- Lwem, kochanie, jak godło na mej piersi wskazuje – odpowiedział z niezmierną powagą James, wypychając klatkę piersiową do przodu, prezentując wspomniany herb. Wszystko pięknie ładnie, tylko dlaczego mój nos na tym cierpi?
- Nie błaznuj – syknęłam, masując obolałą część ciała.
- Pocałować, żeby się lepiej zrobiło? – spytał chłopak z uśmiechem patrząc na mój biedny nosek.
- A w sumie…
- Hej! Papużki nierozłączki idziecie? – Przerwał nam ten uroczy moment niejaki Syriusz Black, krzycząc do nas spod portretu Grubej Damy.
         I cóż było zrobić? Oczywiście podążyliśmy za resztą przyjaciół w kierunku Wielkiej Sali.
         Gdy tam dotarliśmy ten… Przerywacz był już w najlepsze zajęty strojeniem sobie żartów z Dorcas. Dziewczyna była już wyraźnie na skraju wytrzymałości i milcząco prosiła nas, żebyśmy zdzieliły szanownego pana po łbie. Zresztą z wielką ochotą to właśnie zrobiłam.
- Ała! Za co to było?
- Za doskonałe wyczucie chwili, przyjacielu – odpowiedział za mnie James, siadając przy stole. – Poza tym przestałbyś wreszcie męczyć biedną dziewczynę i powiedział jej, co wymyśliłeś.
- Psujesz zabawę – jęknął chłopak.
- Łapo, James ma rację. Albo ty powiesz, albo ja to zrobię – wtrącił się Remus, który już od pewnego czasu piorunował przyjaciela wzrokiem. – Nie wiem czy zauważyłeś, ale Dorcas zaraz wybuchnie płaczem, jeśli nie przestaniesz.
         Na szczęście Syriusz miał na tyle przyzwoitości by to wreszcie zauważyć i choć trochę się speszyć.
- Wybacz, kochanie, nie o to mi chodziło, nie sądziłem, że aż tak bardzo się tym przejmujesz – wymamrotał pod nosem chłopak. – Naprawdę nie miałem nic złego na myśli – dodał Łapa, rumieniąc się lekko.
- Wiem, wiem. A teraz, przestaniesz mnie wreszcie męczyć i powiesz mi, co mam zrobić? – spytała Dorcas, przysuwając się bliżej do Huncwota.
         Syriusz pokiwał lekko głową, po czym pochylił się do dziewczyny i powiedział jej coś do ucha. Ta tylko najpierw zamrugała i spojrzała na niego niepewnie, po czym poczerwieniała i wrzasnęła:
- To ja przez taką błahostkę tu od wczoraj męki przechodzę?
         Na swoje szczęście Syriusz miał na tyle rozumu, żeby od razu zacząć uciekać.
         Widząc to wszystko spojrzałam na śmiejącego się Jamesa pytająco.

- Nic szczególnego, Lily. Zadanie Dorcas polega na napisaniu za niego najbliższego wypracowania z eliksirów-wyjaśnił chłopak. - Mówiłem mu, żeby nie straszył swojej dziewczyny, bo mu się oberwie, a że nie posłuchał to nie moja wina – dodał po chwili, słysząc  dochodzący zza drzwi okrzyk Syriusza „Piąte, nie zabijaj!”

8 komentarzy:

  1. Rozdział super :D Ach, ten niedobry Syriusz! Ja bym z takim nie wytrzymała. Ale Dorcas ma silny charakter, więc nawet z takim narwańcem sobie poradzi :)
    Życzę weny i proszę o jak najwięcej takich radosnych kawałków ;)
    Pozdrawiam
    dot

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział boski . Biedny Syriusz ,ale sam sobie zasłużył .
    Końcówka mnie rozwala .
    Życzę weny i pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha, dobre! :) Genialny rozdział, czekam na następny! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha, świetny rozdzialik! =D Końcówka najlepsza!
    Weny!
    Lily :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :) Zostałyście przeze mnie nominowane do Liebster Award :) Więcej informacji znajdziecie tutaj: http://last-look-love.blogspot.com/2014/07/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń