Przepraszam
za te kilkadziesiąt minut opóźnienia, ale musiałam dokończyć rozdział, a
dzisiaj się cała komunikacja miejska sprzysięgła przeciw mnie i nic przed
teorią na prawo jazdy nie napisałam. Dlatego kończę po nocach. Przepraszam za
ewentualne błędy, ale już ledwo widzę na oczy.
Następny
będzie dłuższy, więcej wyjaśni i będzie w niedzielęJ
Pozdrawiam
Asia
Ciemność
widzę, ciemność. Znaczy tak się zawsze mówi, kiedy nie możesz nic ujrzeć przed
sobą, prawda? W tym przypadku bardziej akuratne byłoby stwierdzenie „jasność
widzę, jasność”, ale nie byłoby ono aż tak dramatyczne. Jednak, jeśli mam być
szczera, to w naszej sytuacji nie było nic śmiesznego czy dramatycznego. O nie,
wszystko było trochę przerażające i… niepokojące. Tak, to chyba dobre słowo. Ten
brak zmysłów, wywołana nim brzęcząca w uszach cisza naprawdę zaczynały trochę
działać mi na nerwy. Nie było nic, ale to nic wiadomo na temat tego, co się
wydarzyło. Jedyne, czego byłam pewna to, że stał za tym wszystkim ktoś z
niezbyt przyjemnymi ludziom zamiarami. A najgorsze jest to, że musiał to być
ktoś z uczniów lub nauczycieli, ale w to ostatnie akurat wątpię. Po prostu
Hogwart jest niezmiernie bezpiecznym miejscem i nikt niepożądany nie może się
tutaj dostać. A przynajmniej jeszcze nigdy się to nie zdarzyło.
Ale
niech będę przeklęta, jeśli nie dowiem się, o co w tym wszystkim chodzi. Z tą myślą złapałam mocniej rękę Jamesa i pociągnęłam go w
kierunku, w którym wydawało mi się, że znajduje się Wielka Sala. Nie miałam
niestety żadnego sposobu na zakomunikowanie Huncwotowi, co planuję, ale miałam
nadzieję, że po prostu mi zaufa i nie będzie się opierał. Jakby nie patrzeć,
gdyby Potter postanowił zostać w danym miejscu i nie puściłby mojej ręki, to
nie miałabym żadnych szans na ruszenie się gdziekolwiek. Jest on w końcu
znacznie silniejszy niż ja. Owszem, w pojedynku na magię mogę z nim wygrać,
mamy podobne umiejętności, ale fizyczną siła nic z nim nie zdziałam. Ach, to życie,
gdy się ma metr sześćdziesiąt w kapeluszu, a twój chłopak przerasta cię o
głowę. Frustrujące.
Ale,
jak zwykle, straciłam koncentrację. Zdarza mi się to czasami. Tak się zamyślić
nad czymś, że zapominam o całym świecie. Niby nic złego, o ile nie wejdziesz w
ścianę albo coś. Raz mi się to zdarzyło, a moi przyjaciele dalej nie pozwolili
mi o tym zapomnieć. O nie, muszą mi o tym przypominać za każdym razem, gdy zagubię
się w swojej własnej głowie. I ciągle wtedy słyszę tylko:
-
Lily, bo znowu wpadniesz na ścianę!
-
Ruda, uważaj, ostrzegam, że w Hogwarcie są ściany, można wpaść na jedną.
-
Już cię głowa nie boli od ostatniego spotkania pierwszego stopnia ze ścianą,
Lily?
-
Postawmy tu znak „UWAGA ŚCIANY” może wtedy będziemy mieć pewność, że nikt na
nie nie wpadnie.
I
tak w kółko. Znaczy ja wiem, że nie przeżylibyśmy dwóch dni bez dokuczania
sobie nawzajem, bez nadmiernych złośliwości oczywiście, ale to potrafi być czasami,
no dobrze, zawsze, dosyć irytujące. Chociaż dziwnie by było bez tego. Ostatni
raz, gdy wszyscy postanowili być nagle milusi, przez długi czas zastanawiałam
się, co się stało i kto ich czymś nafaszerował.
-
Skarbie, może jeszcze tosta? – spytał się mnie, siedzący obok James.
Spojrzałam
na chłopaka dziwnie. Od kiedy to on mnie dokarmia? Znaczy zdarza mu się, ale jeśli
nie jem, a nie, gdy przed chwilą zjadłam całkiem spore śniadanie.
-
Już nic nie mówię, kochanie, widzę, że cię to irytuje – stwierdził brunet,
widząc spojrzenie, które mu rzuciłam.
I to
jest właśnie dziwne, zazwyczaj by kontynuował irytowanie mnie. Tak to u nas
działa, kochamy się i kłócimy jak wszyscy normalni ludzie, byłoby nudno, gdyby
James tak po prostu wycofywał się za każdym razem, gdy coś mnie zirytuje. Co tu
się dzieje?
-
Lily – zaczął Syriusz. Oho, coś nadchodzi, skoro nie jestem „Ruda” tylko „Lily”.
– Może pomóc ci nieść tę ciężką torbę? Jak już będziemy szli na Transmutację?
Co
do cholery? O nie, tylko nie to, Łapa też. Czego oni się napili? Nie jestem
chora, nie jestem w Skrzydle Szpitalnym, nic sobie nie zrobiłam, dlaczego
wszyscy są nagle przesadnie mili dla mnie?
-
Lily, może pomóc ci z krojeniem tego chleba? – pyta nagle ni z gruszki ni z
pietruszki Dorcas.
Et
tu Brute, contra me? Tak nie wolno. Przyrzekam, jeśli, jeszcze jedna osoba zada
mi podobnie durne pytanie…
-
Lily, może soku?
-
Agrh! Co wam wszystkim odbiło?! Zachowujcie się jak ludzie, nie trenowane, aby
przyciągać turystów małpiatki! – wybuchłam.
-
HA! Wygrałem!
No,
tego to się nie spodziewałam. James nagle wstał z miejsca i zaczął tańczyć
jakiś dziwaczny taniec zwycięstwa. Dobra… Może ktoś mi wytłumaczy, co tu się do
diabła dzieje?
-
Założyli się, jak długo zajmie ci wkurzenie się na nas, jeśli będziemy się
zachowywać tak, jak przed chwilą – wyjaśniła Ann, widząc moją zdziwioną minę.
Merlinie,
co ja mam z tymi ludźmi?
I
tak, sam na sam z moimi myślami i Jamesem, który w tym przypadku się nie liczy,
bo ani go nie widać, ani go nie słychać, ani porozmawiać z nim nie można,
dotarłam do Wielkiej Sali. Przynajmniej tak mi się wydaje, że to ona, drzwi są
odpowiedniej wielkości.
Przeszłam
wraz z Jamesem przez próg i nagle, jakby ktoś zdjął zasłonę z moich oczu. W
Wielkiej Sali wszystko wyglądało normalnie, ale gdy tylko obróciłam się do
tyłu, ujrzałam mgłę, kłębiącą się tuż za drzwiami. Ok. To jest dziwaczne.
-
Panno Evans, panie Potter, proszę tutaj ! – zawołała nas opiekunka naszego
domu, widząc jak wchodzimy do pomieszczenia.
Faktycznie,
nie zauważyłam wcześniej, ale w pobliżu stołu dla kadry siedziała grupka uczniów
wraz z częścią nauczycieli. Może oni będą w stanie powiedzieć nam, co się tutaj
dzieje.
-
Niestety nie jesteśmy wam w stanie powiedzieć, co się dokładnie dzieje –
zaczęła profesor McGonnagal, niemalże czytając w moich myślach. – Nie mamy
żadnego sposobu na zdjęcie tej mgły, nie ma też jakiejkolwiek opcji na
uniknięcie jej skutków. Jedyną jej zaletą jest jej krótkotrwałość. W zależności
od mocy czarodzieja, który ją wyczarował, może wytrzymać od pół godziny do
dwóch godzin.
- A
jakiś wpływ na osoby w niej zamknięte? – spytałam, patrząc na nauczycielkę.
-
Lekka dezorientacja, ale to wszystko. Ta mgła jest używana zawsze, jako środek
do celu. Ma tylko odwrócić uwagę, zdekoncentrować przeciwnika. Często posługiwali
się nią kiedyś złodzieje – wyjaśnia stojący niedaleko Slughorn. – Albus stara
się mentalnie wysłać wszystkim uczniom sugestię udania się do Wielkiej Sali.
Podejrzewam, że dlatego tutaj jesteście.
To
tłumaczy, dlaczego nagle uznałam, że przyjście tutaj jest genialnym pomysłem. I
czemu James nie protestował. A i z jakiego powodu coraz więcej uczniów wchodzi
przez otwarte drzwi.
Jakieś
kilkanaście minut później wszyscy znaleźli się już na miejscu.
-
Moi drodzy, wszyscy pewnie zauważyliście już, co się dzieje w zamku – rozpoczął
przemowę profesor Dumbledore. – Niestety, nie jestem wam w stanie powiedzieć
nic ponad to, co już wam wasi opiekunowie domów wytłumaczyli.
A
tak, wszyscy dostali podobną pogadankę, jak ja i James.
- Prosiłbym
was wszystkich o pozostanie w Wielkiej Sali, dopóki nie poinformujemy was, że
jest już bezpiecznie. Nie możemy być pewni, że nie wniesiono do szkoły czegoś,
co mogłoby wam zagrażać. Musimy również sprawdzić, czy coś przypadkiem nie
zginęło. Nie muszę wam chyba tłumaczyć, dlaczego aż tak istotne jest, żebyście
pozostali gdzieś, gdzie będziemy pewni, że jesteście bezpieczni? – spytał na
koniec mężczyzna.
Czyli
siedzimy tutaj wszyscy razem aż do odwołania? To na kilometr wróży nudą. Ale
rozumiem, dlaczego akurat tak. No trudno. Może za parę godzin wreszcie dowiemy
się, co się dokładnie stało.
Nie mam słow! Jestem bardzo ciekawa kto to zrobil!! To bylo świetne ale... krotkie :/ ;) trzymam cie za słowo że nastepne bedzie dłuzsze ;) James taki milusi haha PADŁAM xD
OdpowiedzUsuńWeny i wgl ;)
Dla mni super jak zawsze. Ciekawe kto i w jakim konkretnie celu używa tej mgły. Huncwoci mili? Jakoś tego na dłuższą mete podobnie jak Lily nie widze. Czekam na następny rozdział z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńNo cóż, tak jak zawsze.... Super rozdział. Bardzo Ci dziękuję za Twój powrót :*
OdpowiedzUsuńŻyczę wenki, Ann
Haha, nagle wszyscy wyjątkowo mili, genialnie :D
OdpowiedzUsuńCiekawe po co ktoś wyczarował tą mgłę. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Pozdrawiam
Liv