Jestem
zadowolona, że udało mi się ten rozdział wreszcie skończyć. Prawdę mówiąc
siedzę teraz w innym fandomie, Marvel i te sprawy i jestem pewna, że do czasu
wyjścia Thora 2 nie będę w stanie się porządnie skupić, więc żeby się wyłączyć
będę pisać, wobec tego jest całkiem spore prawdopodobieństwo, że za dwa
tygodnie, bo za tydzień muszę skończyć olimpiadę z matmy, pojawi się 60
rozdział. To tyle na temat bloga, dalsze kilka akapitów jest bardziej o mnie, wiec,
jeśli chcecie to przeskoczcie od razu do rozdziału, nie musicie ich czytać, po
prostu musiałam gdzieś się wygadać;)
Tak
z moich przemyśleń ostatnich to: jeśli wybieracie się na „Carrie” i
spodziewacie się horroru, to przestańcie, za wiele rzeczy można ten film uznać,
ale na pewno nie za horror. Możecie mi wierzyć, bo jestem dosyć przewrażliwiona
w tej kwestii i niektóre thrillery za horrory uznaje, o tak „Szósty zmysł”, czy
„Siedem” na przykład. Aczkolwiek generalnie horrorów nie lubię, a te dwa filmy
mi się podobały, więc… W każdym razie wracając do „Carrie”, wybaczcie, że tak o
tym piszę, ale muszę się gdzieś wygadać, a moje przyjaciółki ze szkoły są
zajęte i pogadać z nimi mogę dopiero jutro, nie porwał mnie ten film, w każdym
razie nie na tyle, na ile się spodziewałam po zwiastunie. Ale zrobiony ładnie,
obejrzeć się da, tylko to nie to, na co miałam nadzieję… I jeszcze obtarłam
nogi, jak tam poszłam;( Ale sukienkę na połowinki, które mamy 9 listopada
kupiłam, więc jest jakiś pozytyw.
Oglądałam
też „Grawitację” i bardzo mi przypadła do gustu, nawet się praw fizyki
trzymali, co jest dziwne, bo zazwyczaj to one w filmach wychodzą na kawę;)
Tak
poza tym nie mam czasu na nic, jeśli ktoś z mojego rocznika, w sensie 96’, to
pewnie zrozumie, o czym mówię. Mam niewiele przedmiotów, bo tylko matmę,
polski, angielski, niemiecki, biologię, fizykę, w-f, religię oraz historię i
społeczeństwo, za to w przypadku kierunkowych jest ich taka ilość w tygodniu,
ze co tydzień lub dwa mam a to sprawdzian, a to kartkówkę. Przykładowo biologii
mam 8, licząc 2 godziny dodatkowych zajęć, chemii 6, fizyk 5, a angielskiego
też 6. Oszaleć można.
Rozgadałam
się, jak zwykle ostatnio. W każdym razie zapraszam do czytania. Chyba nikogo
zawartość tego rozdziału nie zaskoczy, patrząc na końcówkę poprzedniego, z tego
powodu jest też dosyć krótki, nie chciałam zaczynać następnego wątku przed
skończeniem tego, żeby mi 20 stron nie wyszło. Następny będzie bardziej
odkrywczy, obiecuję.
Asia
*******
Obudziłam się nie dość, że zmęczona,
to jeszcze z bardzo złym przeczuciem dotyczącym reszty dzisiejszego dnia.
Całkiem długą chwilę zajęło mi dojście do siebie na tyle, żebym mogła
skojarzyć, skąd to nagłe uczucie. Jednak, gdy już to sobie uświadomiłam,
chciałam tylko wrócić do momentu, w którym jeszcze nie wiedziałam, co nas
dzisiaj czeka. Pragnęłam, choćby na chwilę, powrócić do stanu błogiej
nieświadomości i bezpieczeństwa, które ona gwarantowała.
Kompletnie zagubiona we własnych
myślach nawet nie zauważyłam, że nieświadomie przysunęłam się bliżej do
leżącego koło mnie Jamesa. W każdym razie dopóki nie poczułam, jak chłopak
przyciąga mnie do siebie bliżej i chowa twarz w moich włosach, szepcząc:
-
Wszystko będzie dobrze, Lilka, wszystko będzie dobrze.
-
Próbujesz przekonać siebie, czy mnie? – spytałam, słysząc jak ledwie
zauważalnie drży mu głos.
-
Ciebie, oczywiście, ja nie potrzebuję pocieszenia – odparł chłopak, po czym
natychmiast się poprawił, jakby podświadomie wyczuwając moje powątpiewające
spojrzenie. – Nas oboje, ale raczej to nie działa, czyż nie?
W odpowiedzi tylko pokręciłam głową,
śmiejąc się cicho.
-
Ale tak serio, Lily, nie martw się na razie, przejmować się będziemy ewentualnie
wieczorem, gdy już będziemy mieli wgląd w całą sytuację, a nie tylko
podsłuchane fragmenty. Może się jeszcze okazać, że nie jest aż tak źle, jak
sądzimy – próbował dodać mi otuchy Rogacz.
-
Dobrze powiedziane, stary, dobrze powiedziane.
W tym momencie zarówno ja, jak i
James niemal dostaliśmy zawału, słysząc głośną aprobatę Syriusza.
-
Łapo, może następnym razem uprzedź nas zanim postanowisz się tak zakradać –
skarcił przyjaciela Potter, uwalniając mnie z objęć. Ja w tym czasie tylko
położyłam rękę na piersi, starając się bezskutecznie uspokoić rozszalałe serce.
-
Skoro tego sobie życzycie, gołąbeczki, to nie pozostaje mi nic innego, jak
zastosować się do waszych próśb. A teraz, moi drodzy, wstawać, bo zaraz skończy
się śniadanie.
-
To, która jest godzina? – spytała sennie leżąca na łóżku obok Ann.
-
Już prawie ósma, a chciałbym wam przypomnieć, że zaczynamy od dwóch godzin
OPCMu. Pierwsze zajęcia z nowym nauczycielem, nie wypada się spóźnić.
No tak, nowy profesor Obrony Przed
Czarną Magią, nazywał się Emil Robinson, czy jakoś tak. Wysoki, ciemne włosy,
ciemne oczy, szrama na policzku, przeciętna twarz. Jednak, gdy przeszywał nas
tymi swoimi przenikliwymi oczami robił naprawdę przerażające wrażenie. W każdym
razie tyle zauważyłam wczoraj na uczcie, gdy dyrektor go przedstawiał.
- W
takim razie ruchy, kochani, ruchy – zakomenderowała całkowicie już rozbudzona
Dorcas. Ciekawe, co oni z Syriuszem robili, że jako jedyni są przytomni?
-
Nic, Lily, nic nie robiliśmy – odpowiedziała zarumieniona brunetka, wolną ręką
zatykając Łapie usta.
- To
ja to na głos powiedziałam? – spytałam zdezorientowana.
-
Aha – odparł Black, wybuchając śmiechem. – A odpowiadając na twoje pytaaah!
Dorcas!
-
Czy coś się stało, skarbie? – zapytała niewinnie dziewczyna, ukradkiem
opuszczając książkę, którą właśnie uderzyła w głowę swojego chłopaka.
-
Aluzję pojąłem, ale postaraj się mnie w ciągu najbliższych piętnastu minut nie
uszkodzić, dobrze?
- O
ile uda ci się być cicho, to tak. Inaczej niczego nie obiecuję.
-
Jesteś niemożliwie niereformowalna – sarknął w odpowiedzi Syriusz.
-
Dziękuję.
- To
nie był komplement.
-
Ludzie! My naprawdę musimy się zbierać! – krzyknęła podenerwowana Ann. – Mamy
czterdzieści pięć minut na ogarnięcie się, zjedzenie śniadania i dotarcie do
Sali od OPCMu. To zdecydowanie za mało, więc zdecydowanie odłóżcie ten, jakże
uroczy, flirt na później! Nie mamy czasu!
-
Spokojnie, tylko spokojnie. Już idziemy – starała się ją ułagodzić Dorcas. Jak
wiadomo nasza przyjaciółka często się nie denerwuje, ale kiedy już tak się
stanie to lepiej uciekać.
- To
się rusz, a nie gadasz – odparła dziewczyna, wychodząc z pokoju i wyraźnie
ledwo powstrzymując się od trzaskania drzwiami.
Razem z Dorcas popatrzyłyśmy po
sobie i chcąc, nie chcąc podążyłyśmy za nią.
Na szczęście przygotowanie się do
całego dnia lekcji zajęło nam znacznie krócej niż zwykle. Dzięki temu już
dziesięć minut później całą grupą zmierzaliśmy w kierunku Wielkiej Sali, aby
jak najszybciej zjeść śniadanie i pędem pobiec na lekcje. Nasze poranne obawy
wyblakły znacząco w jasnym świetle dnia, niestety tylko do czasu.
Gdy weszliśmy do Wielkiej Sali
pierwszą rzeczą, która nas uderzyła była ponura i niespodziewanie pusta
atmosfera, jaka tam panowała. Nikt się nie śmiał, nikt nie krzyczał, jedyne, co
do nas docierało do szum przyciszonych głosów i szeptanych rozmów. Podświadomie
dostosowując się do nastroju w ciszy podeszliśmy do stołu Gryffindoru.
-
Czy coś się stało? – spytał James siedzącego koło niego chłopaka z siódmej
klasy, którego imienia za nic nie byłam w stanie sobie przypomnieć.
-
Ogłosili, że dzisiaj wieczorem mamy się tu wszyscy pojawić o dziewiętnastej.
Jeśli zaś chodzi o atmosferę, nie czytacie gazet?
- Gazet?
- zapytał zdezorientowany Huncwot.
-
Masz i nie zawracaj mi głowy – odparł zdenerwowany siódmoklasista, wciskając
Potterowi do ręki „Proroka”.
„Brutalny atak na Ministerstwo Magii”
Wczoraj wieczorem pięćdziesięciu zamaskowanych Śmierciożerców
wdarło się do siedziby czarodziejów i momentalnie rozpoczęło atak. Nim
ktokolwiek, w tym pracujący na nocną zmianę Aurorzy, zdążył zareagować, zdołali
poważnie ranić kilkunastu pracowników Ministerstwa.
Następnie rozgorzały się krwawe walki między zwolennikami
Sami-Wiecie-Kogo, a jego przeciwnikami, wygrane na szczęście przez tych
drugich. Dokładna liczba zabitych nie jest jeszcze znana, ale mówi się nawet o
kilkudziesięciu śmiertelnie ranionych urzędnikach i Aurorach.
Przeczytaj więcej na stronie siódmej.
James wyglądał na wstrząśniętego,
dopiero po chwili skojarzyłam, dlaczego. Delikatnie rozprostowałam jego
zaciśnięte na gazecie palce i ścisnęłam jego dłoń, szepcząc:
-
Nie martw się, z twoim tatą na pewno wszystko w porządku.
-
Mam taką nadzieję – odpowiedział cicho chłopak, ściskając moją rękę tak mocno,
że aż pobielały mu kłykcie. Nie zamierzałam jednak narzekać.
Poczucie beznadziei sprzed godziny
powróciło do naszej paczki ze zdwojoną siła i nie zapowiadało się na to, aby
poczucie bezpieczeństwa i spokoju miało w najbliższym czasie powrócić.
Na szczęście nadeszła, chociaż jedna dobra wiadomość, bowiem kilka
chwil po przeczytaniu artykułu w talerzu Jamesa wylądował puchacz z listem
przywiązanym do nogi. Chłopak odwiązał go szybko, przeczytał i odetchnął z
wyraźnie wyczuwalną ulgą.
-
Coś się stało? – spytałam cicho.
-
Miałaś rację, z moim ojcem wszystko w porządku.
- To
wspaniała wiadomość – odparłam uśmiechając się do bruneta szeroko.
Reszta posiłku upłynęła nam w
niezbyt przyjemnej ciszy, której nikt nie śmiał przerywać, w obawie, że dowiemy
się czegoś, czego nie chcemy wiedzieć. W drodze do sali od OPCMu zresztą też
nikt się nie odezwał. W samej klasie panowała za to tak grobowa atmosfera, że
strach było nawet za głośno oddychać.
-
Witam państwa serdecznie! – Głośne powitanie nauczyciela rozbrzmiało w ciszy
niczym wystrzał z armaty. – Zdaję sobie sprawę, że ze względu na dzisiejsze
poranne wiadomości możecie mieć lekkie problemy ze skoncentrowaniem się, jednak
musimy zacząć intensywnie pracować. Im szybciej tym lepiej, biorąc pod uwagę to,
co się dzieje w świecie.
Mężczyzna podszedł do tablicy i
napisał na niej swoje imię, jak się okazało, moja pamięć nie szwankowała i
faktycznie nazywał się Emil Robinson.
-
Tak pokrótce o mnie, żebyście wiedzieli, kim jestem. Byłem Aurorem przez
ostanie dziesięć lat, odszedłem ze służby, gdyż ze względu na problemy ze
zdrowiem, nie byłem w stanie brać udziału w czynnej walce, a nie znoszę
siedzieć za biurkiem. W te wakacje dostałem list od waszego dyrektora z prośbą
o poprowadzenie przez najbliższy rok zajęć z Obrony Przed Czarną Magią. Jakieś
pytania?
Gdy nikt się nie odezwał, profesor
kontynuował.
- Chciałbym
trochę zmienić formułę waszych zajęć. Zamierzam położyć większy nacisk na część
praktyczną, w szczególności biorąc pod uwagę fakt, że wasza poprzednia
nauczycielka stawiała raczej na teorię, czyż nie?
Zawtórował mu zgodny pomruk.
-
Jednak tym zajmiemy się na następnej lekcji. Dzisiaj pokrótce omówimy tarcze
oraz zaklęcia niewerbalne. Zacznijmy może od tych drugich. Czy ktoś może mi
powiedzieć coś na ich temat. Proszę, panie…
-
Lupin – podpowiedział nauczycielowi Remus. – Są to zaklęcia rzucane bez pomocy
słów, dzięki ich użyciu nasz przeciwnik nie uzyskuje żadnego ostrzeżenia, na
temat tego, jakiego rodzaju magii używamy, co daje nam chwilową przewagę.
-
Bardzo dobrze, pięć punktów dla Gryffindoru. Dzięki tym zaklęciom, jak już
wspomniał pan Lupin, zyskujemy element zaskoczenia, co okazuje się bardzo
przydatne w trakcie pojedynku. Uroki rzucane w ten sposób wymagają jednak
ogromnej koncentracji i, jak niektórzy twierdzą, potęgi umysłu. Z mojego
doświadczenia wynika jednak, że chodzi przede wszystkim o skupienie i
cierpliwość. A teraz… Jakie znacie zaklęcia obronne?
Zgłosiło się całkiem sporo osób, w
tym ja, wszyscy Huncwoci, dziewczyny. Profesor Robinson wskazał na mnie ręką i
zachęcił do mówienia, dając znak, żebym się przedstawiła.
-
Nazywam się Lily Evans. Jeśli zaś chodzi o zaklęcia obronne, jest na przykład Protego,
wyczarowujące niewidzialną tarczę chroniącą przed urokami i zaklęciami, całkowicie
odbija ono czary lub zmniejsza ich siłę
-
Świetnie, kolejne pięć punktów. Zaklęcie to może być wykorzystywane na kilka sposobów,
czy ktoś wie, jakie? Proszę, niech pan odpowie.
-
Severus Snape. – Usłyszałam pewny głos byłego przyjaciela. Prawdę mówiąc nawet
się nie zdziwiłam, jego to zawsze fascynowało. - Protego może być użyte,
jako tarcza obronna, która odbija zaklęcia i uroki oraz przedmioty, bądź jako
bariera obronna oddzielająca od siebie przedmioty, ludzi, odrzucając od siebie
walczących i uniemożliwiając atak.
-
Znakomicie, pięć punktów, tym razem dla Slytherinu.
I tak dalej, przez całą lekcję. W
sumie omówiliśmy jeszcze zaklęcia: Fianto Duri, Protego Maxima, Cave
Inimicum, Protego Totalum, Protego Horribilis i Salvio Hexia. Ogólnie
dzień, jak co dzień, pomijając fakt, że na jednej lekcji udało się, zarówno
nam, jak i Ślizgonom, zdobyć sporą ilość punktów. Prawdę mówiąc chyba pobiliśmy
rekord.
Ta lekcja poprawiła nam trochę
humory, jednak cała nasza siódemka po krótkim czasie znowu popadła w marazm.
Pozostałym uczniom udało się jakoś bardziej permanentnie wyrwać z ej
beznadziei, więc zły nastrój Huncwotów był jeszcze bardziej widoczny. W końcu
oni zawsze, ale to zawsze byli radośni. Bez względu na wszystko. Jednak dzisiaj
nawet oni nie potrafili wykrzesać z siebie entuzjazmu, w każdym razie wiedząc,
co się dzieje. Powodowało to niezliczoną ilość pytań…
-
Hej, chłopaki, wszystko w porządku?
-
Ludzie, co z wami dzisiaj nie tak?
- A wy,
co grupowa chandra?
-
Ale jesteście stu procentowo pewni, że nic złego się nie stało?
I inne w tym guście, oczywiście nasi
przyjaciele twierdzili, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i chyba
nawet parę osób udało im się oszukać. Czy nie mam nic przeciwko ich kłamstwom?
A co mieli powiedzieć? „Nie nie jest w porządku, świat się wali, idzie wojna,
a wy się jeszcze pytacie?”¸no przecież nie to. Mimo wszystko jakoś udało
nam się dotrwać do kolacji…
-
Pewnie wszyscy zastanawiacie się, po co was tu zebraliśmy – zabrał głos
dyrektor. – Niestety nie mamy dla was dobrych wieści. Otóż poczynając od
dzisiaj obowiązuje całkowity zakaz przebywania na korytarzach szkolnych po
godzinie dwudziestej drugiej. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to nic nowego,
jednakże od teraz wychowawcy będą sprawdzać, czy wszyscy jesteście w swoich
dormitoriach, czy też przynajmniej pokojach wspólnych.
Oczywiście ostatniemu zdaniu Dumbledore’a
zawtórowały okrzyki protestu.
- Rozumiem
wasze oburzenie kochani, ale możecie mi wierzyć, że z powodów, które zaraz wam
wytłumaczę, jest to naprawdę konieczne. – I znów zaległa cisza, nie ma, co,
profesor umie budować napięcie. – Poza tym to jeszcze nie koniec ograniczeń,
które, w porozumieniu z Ministerstwem Magii, wprowadzamy. Najbliższe wycieczki
do Hogsmeade zostają, ze względów bezpieczeństwa, odwołane. Szkoły zaś będą
pilnować Aurorzy, tak na wszelki wypadek.
Nikt się nie odzywał, absolutnie
nikt. Wszyscy zastanawiali się, co dyrektor miał na myśli, mówiąc „ze względów
bezpieczeństwa” i „na wszelki wypadek”. Ja wiedziałam. I chciałam zapomnieć.
-
Pewnie chcecie wiedzieć, co miałem na myśli mówiąc o zapewnianiu wam należytego
bezpieczeństwa i o środkach ostrożności, przedsięwziętych, aby zapobiec złu? –
Mężczyzna westchnął głęboko. – Mamy wojnę moi drodzy, tym razem już naprawdę.
Nie stoi ona jedynie u naszych drzwi, czekając na najlepszy moment, by uderzyć,
o nie… Dzisiaj przechodzi prze próg i atakuje niczego niespodziewających się ludzi.
Zagrożenie, które nadeszło tak niespodziewanie jest całkowicie realne i
niewiele możemy zrobić, aby mu zapobiec.
I wtedy zapanowała panika.
W końcu się doczekaliśmy. :) Rozdział świetny jak zawsze. :* I znowu czekanie na kolejny. Paa :*
OdpowiedzUsuńFajny rozdział, z niecierpliwością czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, jak zawsze zresztą <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy!
Rozdział świetny. :D czekam niecierpliwie na kolejny.
OdpowiedzUsuńTęskniłam za Tobaą! Ciesze sie ze wrocilas :) szczerze ciut nudą zawiało ale to tylko moja uwaga ale ogolem to super :)) czekam na kolejny duzo weny i czasu przede wszystkim!
OdpowiedzUsuńhaha Syriusz XD
OdpowiedzUsuńWow. Podoba mi się zakończenie. Wojna się zaczęła.
Zajrzysz tutaj - lily-evans-i-james-potter.blogspot.com ? ;)
Lily&James <3
OdpowiedzUsuńBoże, jak ja ich uwielbiam *_*
Proszę oczywiście o informowanie mnie o nowych notkach, chyba zresztą już mnie informowałaś, ale ostatnio nie.
A więc gorąco o to proszę.
Wiem, że staję się męcząca, ale proszę o więcej Lily i Jamesa !
Uwielbiam ich na tym blogu!
Lilka.
Uh, nareszcie udało mi się tu wpaść :). Tak trochę na marginesie, fajnie, że napisałaś, co sądzisz o Carrie, bo cały czas zastanawiałam się, czy jest sens to oglądać, skoro cyztałam wiele niepochlebnych opini...
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, wiele się nie działo, ale przyjemnie się go czytało. Oczywiście, nowością nie jest to, że kocham Twoich Huncwotów i ich "potyczki słowne".
Całe szczęście, że ojcu Pottera nic się nie stało... i niech tak zostanie, bo nie lubię patrzeć, kiedy wiecznie radośni Huncwoci chodzą załamani. To sprawia, że sama czuję się przygnębiona XD.
Na początku byłam święcie przekonana, że oni będą chcieli zamknąć Howgart, ale potem sobie uswiaodmiłam, że to przecież jest głupi pomysł zważywszy na to, że ta szkoła jest najbezpieczniejszym miejscem na świecie. Więc do głowy wpadł mi kolejny pomysł, że dyrektor sprowadzi do szkoły Dementorów, ale... chyba jednak tego nie zrobi ;p.
No nic, czekam na dalszy rozwój zdarzeń :).
Pozdrawiam!
Jeśli chodzi o moją opinię na temat "Carrie" to nie ma sprawy, cieszę się, że pomogłam.
UsuńWiem, że wiele się nie działo, taki rozdział przejściowy, jak ja je nazywam.
Jeśli chodzi o Dementorów to nie planowałam ich wprowadzać, Dumbledore musiałby, przynajmniej według mnie, być doprowadzony do ostateczności, żeby je sprowadzić. Chociaż patrząc na jego gwałtowną reakcję w HP to może wcześniej coś się stało, że nie chce ich w swojej szkole... Ciekawy pomysł;)
Postaram się napisać jak najszybciej, może nawet przed niedzielą, rozchorowałam się całkowicie i do końca tygodnia muszę leżeć w łóżku, więc nie będę miała wiele na głowie. Tak to jest jak się idzie niedoleczonym do szkoły, bo jest sprawdzian z biologii ;) Na szczęście nie wiele stracę, no test z fizyki, ale nigdy nie miałam z nią problemów, więc kiedyś się to po prostu napisze.
Pozdrawiam i życzę miłego dnia
Asai
Kiedy rozdział?
OdpowiedzUsuńŚwietny blog :D czy zamierzasz doprowadzić do powstania związku Lily&James?
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział xd
Hej! Zostałaś właśnie przeze mnie nominowany do Liebster Blog Award! Wszystko znajdziesz w linku: http://hogwart-lily-james.blogspot.com/2013/11/lebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńhttp://hogwart-lily-james.blogspot.com/2013/11/liebster-blog-award.html
UsuńSwietne :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam,że nie skomentowałam wcześniej, brak neta :{
OdpowiedzUsuńŚwietne, świetne, Świetne! Nie ma za wiele akcji, ale mi się bardzo podobało. Ta milutka atmosfera paniki...aż mnie ciarki przechodzą, zwłaszcza że właśnie czytam x raz Insygnia Śmierci :) No i nie podoba mi się ten nowy nauczyciel OPCM, nie wiem dlaczego, ale nie podoba ;o Ale mną się nie przejmuj, mam różne takie dziwne reakcje na rzeczy całkowicie normalne :)
Kiedy nowy rozdział, bo już długo nie było?
Tak na marginesie,bo widzę że często do kina chodzisz, oglądałaś może Igrzyska Śmierci W pierścieniu Ognia? Jeśli tak, to jakie wrażenia? Bo miałam iść, ale jednak nie poszłam(i prawdopodobnie w ogóle nie pójdę) więc chcę chociaż wiedzieć czy jest czego żałować. Pozdrawiam :)
Niestety jeszcze ni oglądałam, byłam zajęta w ten weekend, a tydzień wcześniej oglądałam Thora, swoją drogą nigdy więcej filmów dubbingiem, to katorga dla uszu, przynajmniej dla mnie, biorąc pod uwagę fakt, że uwielbiam brytyjski akcent. Zresztą nie poszłabym na dubbing, gdyby nie to, że w ostatnim tygodniu grania filmu, napisy były już tylko o 21.
UsuńW każdym razie na Igrzyska pewnie się wybiorę, staram się odstresować po fiasko jakim okazało się ocenianie na olimpiadzie z biologii, swoją drogą 2 punkty do przejścia dalej to niefart straszny, ale w tej kwestii uzewnętrzniam się już przed rozdziałem, który będzie jutro, internet mi wrócił, ale dzisiaj nie zdążę wstawić.
I zaczynam bredzić, wybacz proszę, ale dalej nie jestem zbyt szczęśliwa po wynikach;
Odnośnie atmosfery paniki... Dziękuję, starałam się;) Igrzyska też czytałam parę razy, świetna książka;) JEśli chodzi o nauczyciela, to nie wiem, czy Twoje obawy są całkowicie nieuzasadnione, ale ja nic nie mówię...
A rozdział jak już wpsomniałam jutro;)
A jesli chodzi o komentowanie po czasie, nie przejmuj się, rozumiem, zarówno brak czasu, jak i internetu, który mi też dokucza od ponad tygodnia;(
Dziękuję za opinię i pozdrawiam
Asia
Nominowałam Cię do Liebster Blog Award ;) http://lily-james-i-dorcas-syriusz.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńKiedy będzie nowy rozdział??? Ja go chcę tu i teraz!!!
OdpowiedzUsuńW piątek, wiem, że pisałam, że dzisiaj, ale musiałam pożyczyć przyjaciółce laptopa, dokładniejsze wyjaśnienie w informacjach.
UsuńAsia
Tak się wciągnęłam w Twoje opowiadania :***** A tak a pro po ja też pisze opowiadania o Lily i Jamesie tyle, że ja zaczęłam od pierwszej klasy. Nie zamierzam nikomu ich pokazywać, ponieważ piszę je w zeszycie i to mój prywatny zeszyt, więc mam nadzieję, że się nie obrazisz jeśli jakieś fragmenty może ściągne ok? :***
OdpowiedzUsuńNie, jasne, że nie;)
UsuńDzięki jesteś kochaną autorką!!!! :****
UsuńKiedy rozdział? :)
OdpowiedzUsuńWiesz co? Ja bym już wolała przeczytać choćby i nieudany rozdział, bo czekam na niego 2 miesiące i, szczerze mówiąc, moja cierpliwość się kończy ;d
OdpowiedzUsuńZgadzam się z komentarzem powyżej. Przy okazji zapraszam na mojego bloga http://milosc-to-najwieksza-magia-swiata.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńwiesz co to się robi nudne -.- ciągle przekładasz date, jak dla mnie to Ty wcale nie napisałaś tego rozdziału dlatego tak przekładasz i przekładasz
OdpowiedzUsuńSpokojnie. Może Asia chce poprawić rozdział, żeby był naprawdę dobry. Poczekaj trochę. A jak nie chcesz czekać to przecież nikt ci nie każe tego blog czytać...
Usuń