piątek, 1 czerwca 2012

Rozdział 4 "Gra w przedziale"

Następnego ranka obudziło mnie wołanie mojej mamy:
-Lily wstawaj! Za godzinę musimy być na peronie, a ty jeszcze nie jesteś spakowana!
 No tak nie ma to jak dobra motywacja. Dzisiaj zacznę piąty  rok nauki w Hogwarcie, tym razem jako prefekt. Rodzice są ze mnie dumni, ale dla mnie to dodatkowe obciążenie.
Zerwałam się z łóżka patrząc na budzik, faktycznie była już 10:05, wymsknęło mi się ciche przekleństwo, przecież ja mogę się spóźnić na pociąg! Zaczęłam biegać po zagraconym pokoju rzucając potrzebne mi rzeczy na łóżko. Nawet ich nie układałam. Nie było na to czasu.
Piętnaście minut później wszystko było już w wewnątrz starego, ale pojemnego kufra, a ja zaczęłam się ubierać. Chwilę później poszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Szybko zaczęłam rozczesywać kasztanowe loki, które już po pięciu minutach gładko opadły na moje ramiona. Układając włosy zastanawiałam się, dlaczego budzik nie zadzwonił, wyraźnie pamiętam jak  wczoraj nastawiałam go na 9.15. W tym  samym momencie w drzwiach do pokoju pojawiła się głowa Petunii.
-Mam nadzieję, że spóźnisz się na pociąg i Cię wyleją z tej szkoły, a może raczej psychiatryka dla dziwolągów.- Powiedziała Tunia
– Ty małpo, przestawiłaś mi budzik! - Krzyknęłam rzucając w nią starym zeszytem do transmutacji. Niestety mojej siostry już tam nie było. Z pokoju obok usłyszałam jej perfidny śmiech.
Czyli to ona wyłączyła mi budzik, teraz jestem już tego pewna. No cóż tym razem jej się upiekło, nie mam czasu aby pokazać jej kto tu rządzi. Nie tym razem. Zbiegłam po schodach na śniadanie. Gdy weszłam do kuchni od razu poczułam zapach wanilii i cynamonu. Mama usmażyła moje ulubione naleśniki z jabłkami. To prawdziwy rarytas, niestety robi je tylko dwa razy do roku. Skończyłam jeść ostatniego naleśnika, gdy tary zegar wiszący na ścianie w jadalni wybił 10:30. Gotowa do wyjścia stanęłam przy drzwiach ubrana w białe rurki i zielony top, który świetnie komponował z moimi kasztanowymi włosami upiętymi w luźny kok.
Razem z rodzicami wsiadłam do naszego starego samochodu. Tata odpalił silnik, a ja  rzuciłam jeszcze ostatnie spojrzenie na  mój dom. Mieszkam w zwykłej mugolskiej dzielnicy na  ulicy Privet Drive 4. Przed domem znajduje się mały, zadbany ogródek, w którym rosną moje ulubione kwiaty. Wesołe słoneczniki, piękne lilie i dostojne róże. Przeważnie sama o niego dbam, ale to nie jest problem sprawia mi to dużą  przyjemność. Uwielbiam spędzać tutaj czas. To chyba jedyne miejsce w domu, które mogę nazwać magicznym. Siedząc na trawie z Ann i Dorcas często plotkowałyśmy o szkole i chłopakach. W tym roku było inaczej, Ann pojechała  na wakacje z rodzicami do Włoch, a Dorcas opiekowała się chorą babcią. Nawet nie było okazji żeby się spotkać.
Niestety po drodze stanęliśmy w korku, więc  na peronie byliśmy równo o 11. Szybko pobiegłam do barierki prowadzącej na peron 9 i ¾ , jednak byłam już spóźniona. Ku mojemu zdziwieniu pociąg stał jeszcze na stacji. Szybko pożegnałam się z rodzicami, po czym podeszłam do stojącego na peronie Pottera.
-Dlaczego pociąg nie odjechał?- spytałam zaciekawiona.
-To ty nie wiesz?- Spytał, na co pokręciłam przecząco głową .
-Ty nic nie wiesz!- Wykrzyknął uradowany Potter.
-A powiesz mi? - Spytałam lekko zaniepokojona.
-Nie... Nie mogę - Nadeszła odpowiedź, której się spodziewałam
-Tego się spodziewałam, no cóż, dowiem się od kogoś innego. - oznajmiłam z triumfalnym uśmiechem na ustach.
Zostawiłam oniemiałego Pottera na peronie i  wbiegłam do pociągu. Szybko znalazłam przedział, w którym siedziały Ann Lorens i Dorcas Meadowes. Ann, drobna blondynka o niebieskich oczach, czytała książkę o nieznanym mi tytule, a wysoka, szczupła, czarnowłosa Dorcas  wyglądała przez okno.
Weszłam do przedziału i wesoło krzyknęłam:
–Cześć dziewczyny! - Po czym mocno je uściskałam. Radości nie było końca. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo mi ich brakowało. Wiecznie gadającej Dorcas i skrytej Ann.
-Hej Lilka, gdzieś ty była?- Spytała wyraźnie zaniepokojona pierwsza z nich
-Martwiłyśmy się o ciebie...- Dodała cicho druga.
-No to zacznijmy od początku: po pierwsze budzik mi nie zadzwonił, po drugie był korek, a po trzecie rozmawiałam z NIM.-odpowiedziałam szybko.
-Z kim? - Zapytały równocześnie dziewczyny
-Z Potterem - powiedziałam- nie chciał mi powiedzieć dlaczego jest opóźnienie. Spojrzałam na zegarek, który dostałam od babci na urodziny. Wskazywał 11.15.
-Właśnie dlaczego pociąg ciągle stoi na peronie? - spytałam.
- Znowu były ataki na mugolaków, sprawdzali czy w pociągu nie ma śmierciożerców. - Odpowiedziała  Ann
-Lily zacznij wreszcie kupować „Proroka”. Nawet nie wiesz co się dzieje na świecie - Dodała Dorcas.
-A co ta gazeta ma do tego?- Zapytałam powoli tracąc nad sobą panowanie.
- Jak myślisz Lily gdzie piszą o atakach, jak nie w gazetach?- Powiedziała Dorcas, kręcąc głową  z niedowierzaniem.
W tym momencie pociąg ruszył, a do przedziału władowali się Huncwoci. Zastanawiam się czy znowu szykują jakiś kawał. Pierwszy wpadł wysoki dosyć przystojny blondyn z niebieskimi oczami czyli Remus Lupin. Szybko zajął miejsce obok Ann i zaczął ją zagadywać. Kolejny wszedł  Peter Pettigrew czyli niski pulchny brunet, od razu usiadł w najbardziej oddalonym kącie przedziału. Za nim zobaczyłam Syriusza Blacka, wysokiego i przystojnego szatyna, szkolnego Casanovę, który  zajął miejsce między mną a Dorcas. Ostatni  w drzwiach pojawił się James Potter,  najbardziej znienawidzony przeze mnie Huncwot. Jest jednak wysoki, przystojny, ma czarne, wiecznie rozczochrane włosy, orzechowe oczy i nosi okulary.
Oczywiście musiał usiąść akurat koło mnie.
–Liluś nie gniewaj się. - powiedział cicho Potter patrząc mi prosto w oczy.
–Po pierwsze nie „Liluś” a po drugie nie jestem zła tylko wściekła – odpowiedziałam stanowczo.
–No, ale kochanie ...-zaczął powoli obserwując moją reakcję.
– Tylko nie „kochanie” - warknęłam nie panując nad sobą.
–No dobrze, ale nie bądź już zła skarbie.- powiedział z uśmiechem na ustach.
–Nie pozwalaj sobie Potter, to moje ostatnie ostrzeżenie – odparowałam patrząc mu w oczy.
–Oczywiście kotku – oznajmił z trudem hamując się od śmiechu. Ciekawe co go tak bawi, zaraz ja będę miała z niego niezły ubaw.
–Nie mów do mnie per „Kotku”, a przy okazji wyświadcz światu przysługę i spadaj na drzewo dokończyć ewolucję, po prostu ZAMKNIJ SIĘ!- Podziałało, nareszcie zamilkł.
Popatrzyłam na resztę. Nagle wszyscy łącznie ze mną wybuchnęli śmiechem. Wtedy James powiedział:
– Ja przynajmniej nie uciekam przed wyzwaniami jak ten twój Smarkerus.
–Nazywa się Severus i w przeciwieństwie do ciebie nie znęca się nad słabszymi i nie jest zadufanym w sobie, próżnym, egoistycznym dupkiem. -  krzyknęłam cała czerwona na twarzy.
–No, ale jest tchórzem i  obślizgłym ŚLIZGONEM.- Powiedział Potter  naciskiem na ostatnie słowo.
–To niczego nie zmienia, on chociaż nie rzuca zaklęć na prawo i lewo myśląc, że jest taki świetny i wszystko mu wolno. Poza tym jego lubię, a ciebie wręcz nienawidzę. I pomyśleć, że jeszcze 2 dni temu myślałam, że zmieniłeś się na lepsze.- Powiedziałam bliska płaczu.
–Ehm...Lilka , chyba powinniśmy iść do wagonu Prefektów. - Powiedział Remus zerkając na moją odznakę. No  tak zapomniałam. Wszystko przez tego Pottera
–Masz rację. To co idziemy?- Spytałam
–Jasne - odpowiedział Lupin.
Gdy zamknęły się za nami drzwi od przedziału spytał:
–Lily ty naprawdę nienawidzisz Jamesa czy tylko tak mówisz kiedy jesteś zła?
–Po prostu za nim nie przepadam, ale to nie tak żebym go specjalnie nienawidziła - odpowiedziałam szczerze - A tak w ogóle to czy on zawsze jest takim palantem? - dodałam
–Nie nie zawsze tylko kiedy się popisuje – odpowiedział - Czyli mniej więcej ciągle - dodał po chwili
Wybuchnęłam śmiechem. W tym samym czasie doszliśmy do przedziału dla prefektów. Powiedzieli nam jakie mamy obowiązki, następnie wróciliśmy z Remusem do przedziału. Kiedy weszliśmy Black i Potter od razu zaproponowali grę w butelkę. Na szczęście nie na całowanie tylko na pytania. Wszyscy się zgodzili, a ja nie miałam nic do gadania. Dorcas wyciągnęła z torby fałszoskop po czym zaczęliśmy grać. Pierwsza kręciła Ann. Wypadło na Lupina.
–Która z obecnych tutaj dziewczyn najbardziej ci się podoba? - spytała
–Hm... Ty – odpowiedział Remus po chwili czerwieniąc się. Fałszoskop nie reagował, więc Ann uśmiechnęła się szeroko, no tak w końcu Lupin podoba jej się od trzeciego roku. Teraz wypadło na Pottera.
–Ile trwał twój najdłuższy związek?- Spytał ciekawy odpowiedzi Remus.
–Jakieś dwa  tygodnie...- Fałszoskop zapiszczał przeraźliwie- no dobra dobra dwa miesiące -  tym razem cisza
–Tak długo? Z kim?
–A to już jest drugie pytanie, poza tym teraz ja- powiedział Potter wyrywając Lupinowi butelkę. Modliłam się w duchu, żeby nie wypadło na mnie. Oczywiście butelka wypadła idealnie na mnie!. Nie ma to jak pech       
–Jesteś na mnie zła? - spytał Potter
–Tak i to bardzo -  fałszoskop zapiszczał -  no dobrze nie jestem - Tym razem cisza. Spojrzałam na Jamesa. Na jego twarzy widniał szczery uśmiech.
–A teraz WYNOCHA po dojeżdżamy i chcę się przebrać! - dodałam puszczając oczko do dziewczyn.
–Nie krępuj się - rzucił Potter z jednym ze swoich uśmieszków.
–SIO – krzyknęłam wyganiając ich z przedziału.
            Pociąg stanął a ja razem z Ann i Dorcas zaczęłyśmy powoli wychodzić z pociągu.  Schodząc po schodkach na peron straciłam równowagę i wpadłam na jednego ze starszych Gryfonów stojącego z grupką swoich kolegów.
–Przepraszam – powiedziałam szybko rumieniąc się.
– Nie ma sprawy - powiedział chłopak pomagając mi wstać.
 Szybko znalazłam dziewczyny, które patrzyły się na mnie ze zdziwieniem.
–Czy ty masz pojęcie, na kogo przed chwilą wpadłaś? – zapytała  Ann nie ukrywając zadowolenia.
–Niby skąd mam to wiedzieć? – odpowiedziałam wpatrując się w nieznajomego.
– To Dave Chooke. Najlepszy i najprzystojniejszy uczeń szóstego roku. Na dodatek jest z Gryffindoru – powiedziała podekscytowana Dorcas.
–Widzisz, ciągle się na ciebie patrzy – szepnęła uradowana blondynka.
– Uuuu Lily chyba wpadłaś komuś w oko –powiedziała  brunetka z uśmiechem na ustach. – Ciekawe, co zrobi Rogacz jak się o wszystkim dowie….
– Ani słowa więcej, ostrzegam, nie ręczę za siebie – odparowałam lekko wkurzona.
Poza tym co obchodzi mnie opinia Pottera. Czy wszystko musi kręcić się wokół niego? Po chwili usłyszałam głos Hagrida:
–Pirszoroczni do mnie!
–Cześć Hagrid! - krzyknęłam wchodząc do powozu, w którym czekali już na mnie Huncwoci z dziewczynami.
–Witaj Lily! - usłyszałam w odpowiedzi. Po chwili powóz ruszył, a ja nie mogłam doczekać się, aż miniemy bramy Hogwartu...

5 komentarzy:

  1. Masz wielki talenty ! w prawdzie nie przeczytałam wszystkich rozdziałów ale i tak są extra <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :D
    ~Sabina

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne, takie inne a na dodatek opisujesz super ich uczucia i myśli.
    Lilka

    OdpowiedzUsuń
  4. –Nie mów do mnie per „Kotku”, a przy okazji wyświadcz światu przysługę i spadaj na drzewo dokończyć ewolucję, po prostu ZAMKNIJ SIĘ!- Podziałało, nareszcie zamilkł.

    Świtny, świetny i świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń