piątek, 1 czerwca 2012

Rozdział 2 "Na Pokątnej"

Szybko zbiegłam po schodach, prawie taranując po drodze siostrę. Wyleciałam na dwór i wpadłam do samochodu z szerokim uśmiechem na twarzy.

-Co ty dzisiaj taka radosna skarbie? Zazwyczaj nie jesteś zbyt radosna w wakacje.

-A wiesz mamo… Niedługo wracam do szkoły, może spotkam dzisiaj dziewczyny, a poza tym wspominałam początki szkoły.-Oprócz tego może nie wpadnę na Huncwotów dodałam w myślach. Choć może Potter, chociaż trochę zmądrzał. Taką tyciuńką odrobinkę. Nie… To nie możliwe. Masz zbyt bujną wyobraźnie Evans, zdecydowanie.

            Oczywiście zapomniałam, że gdy kupuje się wszystko pięć dni przed rozpoczęciem roku, to będzie bardzo, ale to bardzo duży tłok. Prawdopodobieństwo trafienia na Pottera wzrosło pięćdziesięciokrotnie. Cholera. Muszę kupić tylko… wszystko. Ech. Życie jest do bani.

-Mamo, …Bo wiesz, że ze starej sukienki już wyrosłam, a w tym roku też jest bal, więc czy mogłybyśmy kupić nową, bo potem nie będę miała czasu?-Zapytałam robiąc słodką minkę.

            Kobieta tylko się roześmiała i wybuchła śmiechem. Już chciałam pociągnąć mamę to sklepu Madame Maklin, ale ona tylko pokręciła głową i powiedziała:

-Idź sama kochanie. Ja muszę jeszcze coś załatwić. Za chwilę do ciebie dołączę. Proszę tutaj masz pieniądze.

            Weszłam do sklepu, kiedy mama zniknęła za rogiem. Przeglądałam już chyba trzeci wieszak sukienek, ale dotychczas nie znalazłam nic dla siebie. Wtem zauważyłam przepiękną lawendową sukienkę bez ramiączek. Szybko ją przymierzyłam i wyszłam z przymierzalni, żeby przejrzeć się w lustrze. Wyglądałam nawet ładnie. Kolor moich włosów nieźle komponował się z odcieniem sukienki, która podkreślała atuty mojej figury, a ukrywała jej wady. Po chwili usłyszałam, że ktoś gwiżdże. Obróciłam się dookoła własnej osi i ujrzałam grupkę przypatrujących mi się chłopaków. Spłonęłam rumieńcem i wróciłam do przymierzalni, przebrać się w normalne ciuchy. Oczywiście kupiłam sukienkę. Po chwili wyszłam ze sklepu, prawie wpadając na mamę.

-I, co kochanie? Kupiłaś już sukienkę?-Zapytała. Zanim odpowiedziałam zobaczyłam, że trzyma ona dwa pudełka.

-Tak mamo. Co kupiłaś?-Zadając pytanie wskazałam na pudełka. Mama spojrzała zdziwiona na trzymane pudełka, po czym puknęła się lekko w głowę wolną ręką.

-Prawie bym zapomniała. To dla ciebie Lily-Powiedział podając mi prezenty.

            Szybko je otworzyłam, chcąc zobaczyć, co jest w środku i aż zaniemówiłam z wrażenia. Otóż wewnątrz jednego znajdowały się piękne srebrne buty na niezbyt wysokim obcasie. Za to w drugim pudełeczku była biżuteria. Srebrna kolia z małymi kryształami i pasujące do niej kolczyki. Kiedy odzyskałam zdolność mówienia od razu podziękowałam mamie:

-Mamo… Dziękuję. To jest piękne. Ale skąd wiedziałaś, co będzie pasować do mojej sukienki?

-Intuicja skarbie, intuicja. -Wtedy usłyszałam, jak ktoś radośnie krzyczy:

-Cześć Lily! Dzień dobry pani!        

Otóż zza rogu wybiegła Ann, zatrzymała się dopiero wtedy, kiedy na mnie wpadła.

-Lily… Chodź ze mną. W lodziarni są już wszyscy. Czekamy tylko na ciebie.-Powiedziała, po czym zwróciła się do mojej mamy.-Lily może iść?

            Kobieta tylko pokiwała z uśmiechem głową i powiedziała, że idzie do mugolskiej części Londynu. Wtedy Ann złapała mnie za rękę i pociągnęła do lodziarni Floriana Fortescue, zanim zdążyłam się zapytać, o jakich wszystkich mówi. Miałam złe przeczucia, bardzo złe przeczucia. Na pewno jest tam Dorcas i ktoś jeszcze. Znając moje przyjaciółki, są to Huncwoci. Po chwili dotarłyśmy do lodziarni, gdzie przy stoliku z dwoma wolnymi krzesłami siedziały cztery osoby. Kto? Zgadnijcie. Tak macie rację. To Potter, Black, Remus i Peter. Oczywiście dosiadłyśmy się do nich, w taki sposób, ze siedziałam obok Pottera. Halo! Czy ktoś zajmujący się porządkiem tego świata wziął sobie dzisiaj wolne? Tak sądzę. Dobra Lil, nie panikuj. Może nie będzie tak źle. Taa. Jasne.

-Cześć wszystkim!-Przywitałam się. W odpowiedzi otrzymałam, albo skinięcie głową, albo krótkie „Hej!”.

            Po chwili zza rogu wyszła obładowana torbami Dorcas, gdy tylko się z nami przywitała, zamówiliśmy desery. Właściwie rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Trochę o tym, co chcemy zrobić w szkole, trochę o wakacjach. W pewnym momencie Ann i Dorcas oświadczyły, że muszą wracać do domu. Po kilku minutach poszedł też Glizdogon, a po kilku następnych Remus i Syriusz. Zostałam sama z Potterem. Cholerni zdrajcy.

-Jak ci minęły wakacje Lily?-Spytał chłopak. Nie powiem, to trochę dziwne. Żadnych durnych komentarzy, czy zwykłego „Evans, umówisz się ze mną?”. Ale cóż, odpowiedziałam:

-Właściwie, to się nudziłam. Nie mogę się doczekać powrotu do szkoły. Co prawda cieszę się z tego, ze spędziłam czas z rodzicami, ale moja siostra to zło wcielone. Jak jeszcze raz usłyszę, że jestem dziwolągiem, to złamie zasadę nie używania czarów w wakacje. Byłam przez miesiąc w Tunezji, gdzie było cholernie gorąco i nie raz, nie dwa spaliłam się na słońcu. Spędziłam tydzień u babci, starając się nie zwariować, słuchając raz po raz, jaka to ja nie jestem zdolna i czy na pewno nie chciałabym jeszcze jednej kanapeczki. A ostatnie dwa tygodnie spędzam w domu starając się nie zamordować własnej siostry przy pomocy widelca.-Powiedziałam na wydechu.- A jak tam u ciebie?-Zapytałam raczej z grzeczności niż z ciekawości.

-Nudno Lil, nudno. Syriusz dostał szlaban od rodziców za, jak on to ujął, nienależyty szacunek do własnej czystej krwi i nie mógł do mnie przyjechać. Remus wyjechał, a potem leżał chory w łóżku.-Przy tym stwierdzeniu wyraźnie się zawahał.- A Peterowi nie chciało się mnie odwiedzić, więc pierwszy miesiąc jeszcze, jako tako spędziłem na wyjazdach z rodzicami i wizytach u różnych członków rodziny, ale drugi miesiąc był tak piekielnie nudny, że musiałem się czymś zająć, więc pisałem do ciebie listy, wiedząc, że i tak ich nie przeczytasz.-Powiedział smutno. Przyznaję, zrobiło mi się go żal.

-Jeden przeczytałam. Ten, co napisałeś dzisiaj.-Oznajmiłam mu cicho.- James…Ja nie wiem, co powiedzieć. Ten wiersz był piękny.-Chłopak wyszczerzył się do mnie radośnie.-No, co?

-Lily, pierwszy raz od kilku lat nazwałaś mnie po imieniu, a nie po nazwisku. Poza tym, to naprawdę ci się podobał?

-Tak i, ech odpowiadając na twoje pytanie, jeśli naprawdę chcesz poprawić nasze relacje, to wydoroślej trochę. Pokaż mi, że mogę na tobie polegać i przestań wreszcie męczyć Severusa i innych uczniów. Wtedy na pewno cię polubię, ale nie wiem, czy coś więcej James.

            Chłopak patrzył na mnie, jak oniemiały. A po chwili podniósł mnie i okręcił w kółko. Postawił mnie z powrotem, gdy zaczęłam piszczeć.

-James, wiesz, że ja nic nie obiecuję, prawda?

-Tak, Lily, wiem, ale zawsze to coś.

            Reszta rozmowy upłynęła nam w całkiem miłej atmosferze. Trzeba przyznać, że można z Jamesem normalnie pogadać. Może się zmienił? Nie Lil, nie wierz w to, dopóki na pewno się nie przekonasz, nie dawaj sobie złudnej nadziei. Nie ma, co jestem gigantyczną optymistką. Pożegnałam się z chłopakiem i poszłam do samochodu, w którym czekała już na mnie mama. Opowiedziała mi ona o swoich zakupach, po czym skupiła się na drodze, więc mogłam znowu pogrążyć się w myślach.

I co ja mam zrobić z Potterem? Nadal go nie lubię, ale bardzo miło mi się z nim dzisiaj rozmawiało. A on, wydaje się, że naprawdę jestem dla niego kimś więcej. I co ja mam zrobić? Mimo tego, że za nim nie przepadam, to nie chcę, żeby cierpiał. Jeśli dalej będzie się zachowywał tak, jak kiedyś, to nie ma problemu. Sayonara Amigo. Ale jeśli się zmieni, to będę miała naprawdę poważny dylemat. Ale nie wybiegajmy zbytnio naprzód. Pożyjemy, zobaczymy. Mam nadzieję, że nie będzie już męczył tej biednej sowy.

Ech, co za życie. Mama powili podjeżdżała pod dom, a ja nadal byłam pogrążona w swoich myślach. No, ale wiecie. Fakt, że rozmawiałam bez kłótni z Jamesem Potter, jest dziwny, niemożliwy, nie realny. Zaraz porwą nas kosmici, którzy to wcześniej zaplanowali, bo to nie może być prawda. Oj Lil, dramatyzujesz i to bardzo. Z tych ponurych rozmyślań wyrwał mnie głos krzyczącej Petunii.

9 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, czytam dalej. ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. zgadzam się z osobami powyżej . Tylko ja się pytam dlaczego dopiero teraz trafiłam na twojego bloga :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się ciekawie, a póki co super. Podobają mi się te rozmyślenia Lily

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę przyznać iż Twój blog przypadł mi do gustu. Ale mam jedno zastrzeżenie...
    ,,Zapytałam robiąc oczy a’la kot ze Shreka." Z tego co wiem to Huncwoci, Lily i reszta żyli w 1975 czy którymś roku a wtedy nie istniał jeszcze Shrek. Musisz uważać aby nie mylić przyszłości z przeszłością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawione. Zorientowanie się zajęło mi tylko 3 lata... Przepraszam za to

      Usuń
  5. Właściwie, to się nudziłam. Nie mogę się doczekać powrotu do szkoły. Co prawda cieszę się z tego, ze spędziłam czas z rodzicami, ale moja siostra to zło wcielone. Jak jeszcze raz usłyszę, że jestem dziwolągiem, to złamie zasadę nie używania czarów w wakacje. Byłam przez miesiąc w Tunezji, gdzie było cholernie gorąco i nie raz, nie dwa spaliłam się na słońcu. Spędziłam tydzień u babci, starając się nie zwariować, słuchając raz po raz, jaka to ja nie jestem zdolna i czy na pewno nie chciałabym jeszcze jednej kanapeczki. A ostatnie dwa tygodnie spędzam w domu starając się nie zamordować własnej siostry przy pomocy widelca.-Powiedziałam na wydechu.- A jak tam u ciebie?-Zapytałam raczej z grzeczności niż z ciekawości.

    Rozwala mnie to! XD

    OdpowiedzUsuń